Artykuły

Lekko, łatwo i przyjemnie

Trudno pisać o przedstawieniach w Teatrze Ludowym w Nowej Hucie w oderwaniu od kontekstu, jaki tworzy dla nich działalność dyrektora Jerzego Fedorowicza. Dyrektor nadal ma pomysły. Ostatnio zaprosił do Ludowego skinów i Miss Polonię 90. Tych pierwszych obsadził w roli widzów przedpremierowego pokazu musicalu o świętym Franciszku, a Joannę Michalską — jako Świętą Klarę w kilku styczniowych przedstawieniach. Jeszcze coctail dla licznych sponsorów, a potem kilka pochlebnych recenzji w prasie i Forza venite genie, brat Franciszek trzeci miesiąc z rzędu „idzie” przy kompletach.

A zdawać by się mogło, że nie będzie czego oklaskiwać. Dziełko Włochów — Mario Castellaciego i Michele Paulicelliego (ex-lider zespołu Pandemonium) — nie grzeszy artyzmem Muzyka w stylu „italo disco", banalne teksty, czarno-biała konstrukcja — obrazki ilustrujące kolejne dobre uczynki świętego Franciszka przeplatane ze scenami z udziałem jego „niedobrego” ojca, albo „ptaszęco radośni” braciszkowie występujący na przemian z wojującymi krzyżowcami — ot i wszystko. Ale zespół z Nowej Huty podaje tę schematyczną fabułkę w sposób łatwy, lekki i przyjemny Rafał Dziwisz (święty Franciszek) śpiewa nieźle Wystarczy, bo gdyby robił coś poza tym, z pewnością wyłamałby się z konwencji. Dzieci z nowohuckiej szkoły muzycznej radzą sobie dzielnie z prostym i wdzięcznym układem choreograficznym (Beata Wojciechowska) i wyraźnie podobają się swoim rówieśnikom. Scenografia (Maciej Jaszkowski), zredukowana do kilku czytelnych znaków dopasowanych do schematyzmu treści, nie zakłóca odbioru, czyniąc go wręcz jeszcze lżejszym, łatwiejszym i przyjemniejszym. Może trochę przeszkadza zbyt głośna muzyka, ale widownia słucha cierpliwie, bo przecież wie, że bez molto vivace i fortissimo taki musical nie mógłby się obyć. Jedynie Sławomir Sośnierz odstaje nieco od zgodnej, sielskiej harmonii, od tła monotonnego tłumu braciszków, siostrzyczek, mieszczan z Asyżu, ptaszków, kwiatków itp. Jego Bernardone (ojciec Franciszka) to postać barwna, witalna, komiczna Sośnierz stworzył ją przede wszystkim dzięki pełnej scenicznego temperamentu gestykulacji i mimice, rodem niemal z komedii dell’arte. I dzięki umiejętności nawiązania kontaktu z publicznością, do której zwraca się nieustannie (ku uciesze licznie zgromadzonych sióstr zakonnych) z godną pozazdroszczenia swobodą i bezpośredniością. To on właściwie — wraz z sekundującą mu równie śmieszną Ziutą Zającówną (Stuknięta) - nadaje tempo krakowskiemu przedstawieniu Publiczność, która przychodzi do Teatru Ludowego na Brata Franciszka może być ciekawym tematem do rozprawki socjologa o recepcji sztuk religijnych w Polsce Anno Domini 1992. Tematem-rzeką, a więc nie dającym się omówić w krótkiej recenzji Dość powiedzieć, że największym chyba sukcesem dyrektora Fedorowicza związanym z wystawieniem Forza venite genie jest stworzenie wokół tej błahej sztuki atmosfery wydarzenia. I to, że nobilitacja Brata Franciszka do rangi mitu przyciągającego małolatków i staruszków jest całkowicie zasłużona — wystarczy wybrać się do Nowej Huty i zobaczyć zapchaną do ostatniego miejsca widownię.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji