Artykuły

Espresso

Z propozycji dolnośląskich teatrów wybór padł na spektakl Małgorzaty Bogajewskiej w teatrze Jeleniogórskim pt. "Espresso". Wybór okazał się trafny.

Teatr Jeleniogórski nie spuszcza z wysokiego tonu i w tym miesiącu poszerzył swój repertuar o kolejną ciekawą propozycję. Tym razem wziął na warsztat tekst kanadyjskiej aktorki i pisarki - Lucii Frangione. Reżyserka Małgorzata Bogajewska nie wykonała jednak typowej inscenizacji dramatu. Wymyśliła sobie, że wszystkie postacie zagra dwoje aktorów.

Muszę przyznać, że był to szalony pomysł tym bardziej, że "Espresso" nie jest najłatwiejszą sztuką. Zdziwiłem się jednak jeszcze bardziej, kiedy zdałem sobie sprawę jaki znakomity efekt osiągnęła. Dramat przedstawia desperackie poszukiwania miłości głównej bohaterki - Rosę (Magdalena Kuźniewska). Równie ważnym wątkiem są relacje rodzinne Włoszki. Sytuacją, która sprowokowała wzajemne wylewanie przeróżnych żali i pretensji był wypadek samochodowy, w którym uczestniczył ojciec Rose. Przypomnę, że we wszystkie role córek, żon, babć, matek, ciotek, pielęgniarek, świadków wypadków wcielają się Magdalena Kuźniewska i Jakub Gil. Robią to naprawdę wyborowo. Bogatszą rolę ma ona. Obsługuje więcej postaci, a jej krzyk po śmierci ojca robi niezapomniane wrażenie. Trudno wręcz wytrzymać w fotelu i nie wspomóc jej w cierpieniu. Z kolei Gil z wyczuciem, ale efektownie przyjmuje również role kobiet. Dysponując wyłącznie głosem, gestem i mimiką twarzy płynnie przechodzą z ciotki do babci, z córki do ojca itd. Zaryzykowałbym zdanie, że widzowie jedzą aktorom z ręki. Raz wywołują na widowni śmiech, za chwilę wzruszenie, po czym wprowadzają ją w zdziwienie. Przede wszystkim jednak przez blisko dwie godziny trzymają publiczność w skupieniu. Nie mogą zatem dziwić owacje na stojąco. Inscenizacja "Espresso" jest kolejnym przykładem, że prawdziwa i wartościowa sztuka zawsze się obroni. Wystarczy mieć ciekawy tekst, reżysera mającego coś do powiedzenia i oczywiście dobrych aktorów. W odbiorze nie przeszkodzi nawet skromna dekoracja. W tym przypadku tak lubiana przez widzów mała scena była wyposażona w podest przypominający drogę, w łóżko szpitalne i cztery krzesła. Tak więc bez ogromnych nakładów powstał bardzo wartościowy spektakl. Jedyną uwagę, którą można by mieć, choć biorąc pod uwagę konwencję spektaklu to jest ona zupełnie zrozumiała to, że wymaga uważnego słuchania. Przez mnogość pojawiających się ludzi, to czasami trudno się zorientować kto jest kto. Przy drugim oglądaniu jest już znacznie łatwiej.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji