Artykuły

„Ludojadka” niestraszna dla emerytów

Po co w tej sztuce zjawia się ludojadka z Madagaskaru? Przyjemna zresztą dziewczyna, kręcipupka i praktykantka medyczna, czy coś w tym rodzaju, Trudno powiedzieć jednoznacznie, szybciej udaje się rozszyfrować ludojada, osobnika rodzaju męskiego, dawnego dygnitarza, który ma plecy i syna w RFN, a który, wylądowawszy pod koniec życia w domu starców, próbuje zaprowadzić w nim porządek jak za dawnych (swoich) dobrych lat i spokojny żywot staruszków zamienia w piekło.

Staruszkowie są już poza zasięgiem cenzury i z ich pomocą łatwiej przemycić satyryczny wizerunek niedogodnej rzeczywistości niż gdyby wydziwiała młodzież, którą zaraz posądza się o bunt. Mili staruszkowie z bułgarskiego pensjonatu rozmawiają więc niby tylko o tym, co stanowi sens ich szarego, niespiesznego już bytowania w przymusowej zbiorowości, ale każde ich odezwanie zamienia się w aluzję, kalambur, a nawet niezły dowcip. Sztuka Iwana Radojewa Ludojadka przypomina niekiedy scenariusz. kabaretowy, wzbogacony elementami horroru, który jednak większych ambicji uogólniających nie posiada. Z prezentowanych dotychczas na katowickim festiwalu sztuk bułgarskich niedościgniona pozostaje Chryja Jordana Radiczkowa, która, chociaż także korzystała z ornamentacji ludowej, była dużo, dużo głębsza. Mimo trupa, strzałów i poturbowań Ludojadka kończy się właściwie pozytywnie, gdy bowiem tylko odchodzi do wieczności ważny Topuzow, wszystko wraca do normy i nawet w domu starców szykuje się wesele. Nie taka straszna ludojadka czy ludojad dla emerytów.

Henryk Giżycki, reżyser i dyrektor nowohuckiego teatru, zaprezentował nam spektakl sprawny, urozmaicony i od strony aktorskiej bardzo sympatyczny. Monotonną już w pierwszej części ożywił pomysłami inscenizacyjnymi, jak choćby tym najbardziej makabrycznym: z drewnianymi figurkami w weselnym welonie, który to welon na końcu podtrzymuje kościotrup, jak choćby sceną tresowania starczego chóru, ustawionego w szkolnych fartuchach na wysokich schodach czy śmiercią wysoko ustosunkowanego dygnitarza, spełniającą się teatralnie wśród kolorowej draperii. Reżyser starał się wyjść poza tekst, poza warstwę anegdotyczną, rozszerzyć horyzonty sterroryzowanego pensjonatu, co mu się często udawało. Jednym słowem pomógł tej sztuce bardzo.

Obsada aktorska też była bez zarzutu, w żadnej roli nie czuło się fałszu czy przeszarżowania postacie tej, niemałej przecież zbiorowości, miały osobowość i własną twarz. Eksponowane miejsce w tej sztuce z woli autora zajął Topuzow, zagrany z dystansem przez Andrzeja Gazdeczkę, ale publiczność szybko opowiedziała się za Sziszmanem. Gra go znany nam dobrze Tadeusz Szaniecki. Ten jego Sziszman jest niby to człowieczkiem z cicha pęk, ale to on jeden potrafi rąbać prawdę w oczy i temperować najbezczelniejszych. Publiczność po prostu opowiedziała się za uczciwością. Sympatycznych dziwaków różnego autoramentu stworzyli Jan Krzywdziak jako niedoszły Hamlet Danczo, Zdzisław Klucznik jako Siewnik, specjalista od mów pogrzebowych, a także panie — Eugenia Korecka (terroryzowana przez swoją chlebodawczynię służąca Weliczka), Wanda Swaryszewska (Gena), Krystyna Rutkowska (niema Jota) czy Zdzisława Wilkówna, udająca Murzynkę, tytułowa Ludojadka.

W uzupełnieniu dodajmy, że współautorami tego interesującego spektaklu byli Józef Napiórkowski i Ryszard Stobnicki (scenografia), Jolanta Szczerba (opracowanie muzyczne) i Jacek Tomasik (ruch sceniczny).

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji