Artykuły

Osiemnastka za pięć złotych

- Chcąc grać więcej spektakli codziennych, jesteśmy zmuszeni ograniczyć ilość wznowień, nie mówiąc o premierach, ponieważ budżet teatru na więcej nie pozwala - mówi RYSZARD KARCZYKOWSKI, dyrektor artystyczny Teatru Wielkiego - Opery Narodowej w Warszawie.

Z Ryszardem Karczykowskim, dyrektorem artystycznym Teatru Wielkiego, rozmawia Katarzyna K. Gardzina.

Przed kilkoma dniami teatr ogłosił repertuar do końca sezonu. We wrześniu zapowiadał Pan sezon niemal bez premier, tymczasem teraz na maj przewidziana jest premiera "Cyrulika sewilskiego".

- Chcieliśmy zrealizować premierę musicalu dla dzieci "Piotruś Pan", jednak po konsultacjach okazało się, że w obecnej sytuacji będzie to dla nas za drogie. Postanowiliśmy w to miejsce za mniejszą sumę dać premierę operową i wybraliśmy "Cyrulika" jako dzieło piękne, lubiane, popularne. Patrzyliśmy też na nasze możliwości obsadowe, bo chcemy wystawiać głównie te tytuły, w których można pokazać najlepszych polskich wokalistów. Kiedy ktoś proponuje, żebyśmy wystawili "Trubadura" czy "Turandot", pytam: kto zaśpiewa Manrica, kto Kalafa i Turandot? Mierzmy zamiary na siły. Może w przyszłości? Wznowione zostaną: "Nabucco", "Carmen", "Rigoletto", "Córka źle strzeżona" i "Dziadek do orzechów".

Co z innymi tytułami, które pojawiały się w zapowiedziach?

- "Bal maskowy" musimy przesunąć na kolejny sezon, głównie z powodów finansowych i organizacyjnych. Przy zmianie dyrekcji, która weszła do teatru na początku nowego sezonu, było bardzo trudno przygotować w tak krótkim czasie rzetelny program na cały rok. Nie mogło obejść się bez różnych cięć i przesunięć, skoro postanowiliśmy np. z 90 zaplanowanych spektakli w sezonie podwyższyć ich ilość do ponad 140. Chcąc grać więcej spektakli codziennych, jesteśmy zmuszeni ograniczyć ilość wznowień, nie mówiąc o premierach, ponieważ budżet teatru na więcej nie pozwala.

Jak będzie wyglądał program dla dzieci i młodzieży, o którym wspominał Pan na początku sezonu?

- Zrealizujemy spektakl "W krainie czarodziejskiego fletu" według Mozarta. Chcemy nawiązać współpracę ze szkołami, z wychowawcami, rozpisywać konkursy na plakat czy wypracowanie, organizować spotkania z artystami i realizatorami. Chcemy też wprowadzić promocję dla 18-latków, aby każdy, kto kończy 18 lat, mógł w tym tygodniu przyjść do opery za pięć złotych.

A tymczasem zmniejszyliście Państwo zniżki na bilety z 30 do 20 procent przysługujące uczniom, studentom i emerytom...

- Sprawy finansowe nie należą do moich zadań.

Podkreśla Pan, że najważniejszy jest poziom muzyczny spektakli. Kto będzie się pojawiał na scenie Teatru Wielkiego? Co z osobami, które pozostają na etacie, a nie śpiewają?

- Osoby, które osiągnęły wiek emerytalny, przejdą na emeryturę. Zespół etatowych solistów zmniejszy się o 9 osób, czyli o jedną trzecią poprzedniego stanu. Największe problemy mamy z tenorami. Będę chciał przedstawić widzom jednego z najwybitniejszych obecnie tenorów Piotra Beczałę, u nas prawie nieznanego, poza niewielkim kręgiem melomanów, a na świecie robiącego wielką karierę. Innym znakomitym wokalistą, którego gościmy i nadal mamy nadzieję gościć, jest Mariusz Kwiecień. Chcę także zapraszać Marcina Bronikowskiego, Andrzeja Dobbera, Jacka Laszczkowskiego, a spośród pań Aleksandrę Kurzak i Małgorzatę Walewską, ale także kilka nazwisk zupełnie u nas nieznanych, a pojawiających się już na najlepszych europejskich scenach. Organizujemy przesłuchania i muszę powiedzieć, że pojawiają się wspaniałe głosy.

A co z dyrygentami?

- Chciałbym, aby Jacek Kaspszyk dyrygował u nas "Wozzeckiem". Zapraszać będziemy różnych dyrygentów specjalistów od danego repertuaru. To gwarantuje głębokie spojrzenie na dzieło, wejście w niuanse wykonania, co będzie zawsze z korzyścią dla dzieła i orkiestry.

Na jakim etapie jest organizacja tzw. szkoły mistrzów?

- Już sześć lat temu starałem się o powołanie do życia studia operowego kształcącego wokalistów na wyższym niż akademicki poziomie. Skończyło się na niczym. Poprzednia dyrekcja TW-ON przez ubiegły rok tworzyła coś, co nazwano Szkołą Mistrzów, a spaliło na panewce. Struktura nie została opracowana i zatwierdzona, przeprowadzono natomiast przesłuchania z udziałem Larisy Giergiewej prowadzącej swoje studio w Petersburgu. Wytypowano 10 osób, po czym okazało się, że zostały one zakwalifikowane do nieistniejącej szkoły. Obecnie chcę wrócić do swoich pomysłów na tego typu placówkę. Z realizacją tych zamierzeń musimy jednak zaczekać, aż wyjaśni się sytuacja finansowa teatru na przyszły rok. W tym sezonie musimy udźwignąć finansowo Konkurs Moniuszkowski. Kiedy zamkniemy sprawę konkursu, zabierzemy się za studio.

Jak wyglądają w tej chwili możliwości współpracy Teatru Wielkiego-Opery Narodowej z poprzednim dyrektorem, Mariuszem Trelińskim?

- Współpraca z Trelińskim jako reżyserem bardzo mnie interesuje. W repertuarze pozostają przecież jego inscenizacje, chciałbym jedynie uzyskać pewien wpływ na obsady niektórych z nich tak, aby poziom muzyczny był odpowiedni, a nie zawsze jest. Bardzo chciałbym się z nim spotkać i porozmawiać o jego koncepcjach inscenizacyjnych oraz o planowanej premierze "Orfeusza i Eurydyki".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji