Artykuły

Profesjonalna sala do przedstawień muzycznych stanie na trójkątnym skwerku pomiędzy filharmonią a szkołą muzyczną. Teatr muzyczny ma być integralną częścią filharmonii, a nie osobną instytucją.

"Gazeta" dotarła do tekstu porozumienia w tej sprawie zawartego między marszałkiem województwa a prezydentem Rzeszowa. Teatr muzyczny to od jakiegoś czasu jeden z elementów marzenia prezydenta miasta Tadeusza Ferenca o wielkim Rzeszowie.

O potrzebie stworzenia nowej instytucji przekonały go argumenty, że zapraszane do Rzeszowa z innych ośrodków przedstawienia muzyczne cieszą się ogromnym zainteresowaniem oraz, że młodzież kształcona w rzeszowskich szkołach muzycznych miałaby szansę na zatrudnienie w rodzinnym mieście. Prezydent zapalił się do pomysłu, mimo że szybko pojawiły się kontrowersje.

Dyrektorzy filharmonii i rzeszowskich teatrów zgodnie skrytykowali pomysł. Zwrócili uwagę na to, że istniejące już instytucje są permanentnie niedofinansowane a utrzymanie teatru muzycznego będzie wymagało nowych, ogromnych nakładów. Jak oszacowali - roczne koszty teatru mogłyby sięgać nawet 20 mln zł. Do tego dochodzi finansowanie produkcji przedstawień - bardzo wysokie, bo trzeba w nie wliczyć duże obsady wykonawcze, scenografię, opłaty za prawa autorskie i wypożyczenie nut.

- Zaproszone z innych ośrodków spektakle operowe i operetkowe cieszą się popularnością, bo wystawiane są w Rzeszowie tylko dwa, trzy razy. Tymczasem, żeby koszty takiego spektaklu zwróciły się, trzeba by go grać codziennie. W Rzeszowie nie ma aż tylu miłośników opery - szefowie rzeszowskich instytucji kulturalnych mówili w tej sprawie jednym głosem.

Prezydent puszczał ich argumenty mimo uszu, tłumacząc: - W biednych latach 50. wybudowano filharmonię i dziś chodzi do niej na cotygodniowe koncerty blisko 700 osób.

Pomysł dojrzewał i teatr muzyczny doczekał się pierwszej wizualizacji. Budynek ze szkła miał stanąć na parkingu przed filharmonią. Ta lokalizacja wywołała kolejną falę dyskusji.

Teraz narodził się nowy pomysł na teatr muzyczny. "Gazeta" dotarła do poprawionego tekstu porozumienia między marszałkiem województwa a prezydentem Rzeszowa, którzy chcą wspólnie realizować inwestycję.

Pierwotnie porozumienie dotyczyło utworzenia teatru muzycznego, teraz w nagłówku widnieje tytuł: "Unowocześnienie i rozbudowa sal koncertowych i zaplecza artystycznego Filharmonii im. Artura Malawskiego w Rzeszowie - sala dla przedstawień muzycznych". Oznacza to, że teatr muzyczny powstanie nie jako odrębny byt, ale jako nowa, trzecia sala filharmonii.

- Stanie na skwerze pomiędzy budynkiem filharmonii a szkołą muzyczną. Liczymy, że zmieści się tam widownia na 600 osób, sala będzie wyposażona we wszystko co potrzebne do wystawiania profesjonalnych przedstawień muzycznych - mówi Jan Burek, członek Zarządu Województwa Podkarpackiego. Jego zdaniem sala zmieści się na skwerku, bo całe jej zaplecze będzie w starym budynku filharmonii. - Nie mamy zamiaru tworzyć nowej instytucji, bo nas na to nie stać - mówi otwarcie Burek.

Inwestycja ma kosztować 32 mln zł. Po 7,5 proc. dadzą na nią prezydent i marszałek. Pozostałe 85 proc. miałaby dołożyć Unia Europejska. Wniosek jest już przygotowywany.

Porozumienie między marszałkiem a prezydentem nie zostało jeszcze sygnowane. - Zaraz po podpisaniu ogłosimy przetarg na projekt sali, powinien on powstać w przyszłym roku - mówi Burek.

Prezydent i marszałek na razie zjednoczyli siły, by wybudować nowy obiekt. Już wiadomo jednak, że to nie zamknie dyskusji o teatrze muzycznym w Rzeszowie. Obie strony inaczej bowiem widzą funkcję nowej sali. Prezydent Ferenc chciałby, aby powstawały w niej przedstawienia tworzone przez lokalnych artystów, uczniów i absolwentów szkół muzycznych i Instytutu Muzyki Uniwersytetu Rzeszowskiego. Urzędnicy marszałka nową salę widzą raczej jako miejsce, gdzie bez kompleksów można zapraszać inne teatry z gotowymi przedstawieniami.

Na zdjęciu: Koncert uczniów szkoły muzycznej na skwerze przed budynkiem.