Artykuły

Aktorzy serialowi

- Aktorskiego rzemiosła można się nauczyć tylko w teatrze. Obawiam się, że młodzi, którzy zaczynają swoją przygodę z aktorstwem od serialu, o tym zapominają. Teatr uczy po pierwsze: pracy w zespole, po drugie: pokory, po trzecie: zawodu aktora. Dopiero potem można grać w serialu - mówi Joanna Kurowska, serialowa rekordzistka. O popularnych twarzach seriali pisze Agnieszka Kwiecień w TeleRzeczpospolitej.

- Dziś kocham, jutro zabijam - tak ze swoich serialowych wcieleń żartuje Paweł Małaszyński, sympatyczny prawnik Piotr z "Magdy M. ", zarazem bezwzględny przestępca Grand z "Oficerów", a za chwilę także Johann Jorg, polski szpieg w niemieckim mundurze w zapowiadanym wkrótce wojennym serialu "Tajemnica twierdzy szyfrów".

Cezarego Pazurę, jednego z najpopularniejszych polskich aktorów, można oglądać w dwóch serialach, w dodatku emitowanych tego samego dnia -w niedzielę, za to w zupełnie różnych wcieleniach. W komediowych "Facetach do wzięcia" gra Wiktora Maliszewskiego, kawalera z odzysku, który dzieli mieszkanie ze szkolnym kolegą Romanem, też porzuconym przez małżonkę. Detektyw Marek Sznajder, którego Pazura kreuje w kryminalnym serialu "Oficerowie", to mężczyzna po przejściach, trochę zgorzkniały, często zaglądający do kieliszka. - Chociaż postać Wiktora w "Facetach..." bliższa jest moim wcześniejszym rolom, temperamentowi i pewnemu stereotypowi, z którym jestem kojarzony, to właśnie rola w "Oficerach", sądząc po sygnałach, jakie do mnie dochodzą, spotyka się z gorętszym odbiorem widzów - mówi aktor. - Dla publiczności to jest nowość, inny Pazura. Sznajder poprzez swój zawód, problemy z alkoholem i powagę łamie mój dotychczasowy wizerunek. Z zawodowego punktu widzenia to dla mnie wielka szansa i zarazem wyzwanie. Rola Sznajdera właściwie narodziła się podczas rozmów z reżyserem Maciejem Dejczerem, jeszcze przed rozpoczęciem zdjęć. Maciek świetnie potrafi prowadzić aktorów, daje im sensowne zadania - to bardzo pomaga na planie.

Producenci seriali zwykle dogadują się tak, żeby zdjęcia do poszczególnych tytułów nie zbiegały się w czasie. Zdarza się jednak, że terminy się nakładają. Pazura śmieje się, że miał w związku z tym pewien techniczny problem. Sprawa dotyczyła brody - w "Facetach..." aktor występował ogolony, w "Oficerach" miał zarost. Z kłopotu udało się wybrnąć: - Po zdjęciach do "Oficerów" wsiadałem do pociągu do Gdańska, gdzie kręcimy "Facetów...", więc miałem trochę czasu, żeby się ogolić - wyjaśnia aktor.

Pawłowi Małaszyńskiemu też zdarzyło się rankiem być na planie jednego serialu, a wieczorem - drugiego.

- Większych problemów z odnalezieniem się we właściwej postaci nie miałem, chociaż na przyszłość wolałbym takich sytuacji uniknąć: trzeba mieć trochę czasu na ochłonięcie po jednej roli przed wejściem w następną - mówi aktor. - W każdym z seriali mogę się jako aktor pokazać od innej strony, zagrać zupełnie różne postaci, a to jest dla mnie najważniejsze. Pierwsza była rola w "Oficerze", kontynuowana w "Oficerach": postać Granda, twardego faceta, żołnierza Legii Cudzoziemskiej. Cieszę się, że potem mogłem pokazać się jako romantyczny, ciepły, idealny mężczyzna w "Magdzie M.". Wypadkową tych dwóch postaci będzie, mam nadzieję, moja rola w "Tajemnicy twierdzy szyfrów".

Agnieszka Dygant gra w trzech serialach: w "Na dobre i na złe" - sympatyczną Mariolkę, kiedyś salową, teraz właścicielkę prywatnej kliniki, w"Fali zbrodni" - policjantkę Czarną, a w "Niani" - tytułową, główną bohaterkę.

- Najdłużej związana jestem z rolą Mariolki i z nią wielu widzów wciąż mnie utożsamia, chociaż sądzę, że teraz częściej odbierana jestem jako serialowa niania, bo jest to główna rola. Czarna, postać chyba najmocniej osadzona w realnym, brutalnym świecie, też ma swoich sympatyków - mówi aktorka. - Z tego, że mogę grać zupełnie różne osoby, mogę się tylko cieszyć, w końcu właśnie na tym polega ten zawód. Tak samo jest w teatrze: aktor raz gra rolę tragiczną, innym razem komediową.

Dla Pawła Wawrzeckiego, który w "Złotopolskich" wciela się w postać Wieśka Gabriela - policjanta, komendanta posterunku na warszawskim Dworcu Centralnym, udział w komediowym serialu "Daleko od noszy" i slapstickowa rola doktora Kidlera stały się odskocznią od "policyjnej" specjalizacji. - Seriale pozwoliły mi zaistnieć jako aktorowi wszechstronnemu - mówi Wawrzecki. - Rola Wieśka Gabriela mocno do mnie przylgnęła, byłem i nadal jestem zapraszany na policyjne imprezy, biorę udział w różnych akcjach promocyjnych. "Daleko od noszy" to coś zupełnie innego, zabawa formą, którą bardzo lubię zarówno w teatrze, jak i w serialu. Ważne też, że to polski scenariusz - pisze go Krzysztof Jaroszyński - tak więc i poczucie humoru jest takie, które nam, Polakom, najbardziej odpowiada.

Rekordzistów można zobaczyć nawet w czterech, pięciu serialach. Joanna Kurowska występuje w " Bulionerach", "Ale się kręci", "Magdzie M." i "Pierwszej miłości". Aktorka mówi, że najbardziej pomaga jej doświadczenie teatralne. - Aktorskiego rzemiosła można się nauczyć tylko w teatrze - uważa Kurowska. - Obawiam się, że młodzi, którzy zaczynają swoją przygodę z aktorstwem od serialu, o tym zapominają. Teatr uczy po pierwsze: pracy w zespole, po drugie: pokory, po trzecie: zawodu aktora. Dopiero potem można grać w serialu. To, czego nauczyłam się przez 12 lat, grając w kilku teatrach, daje mi technikę, która pozwala wcielać się w różne postaci mniej więcej w tym samym czasie i nie powtarzać się.

Ewa Andrzejewska, specjalistka od castingu, kompletowała obsadę m.in. do serialu "U fryzjera", teraz pracuje nad "Ranczem". Mówi, że chętnie obsadza aktorów wbrew ich dotychczasowemu wizerunkowi. - Dla mnie jako reżysera obsady taki kontrast jest bardzo ciekawy: komuś, kto gra w serialu pozytywną postać, zaproponowałabym, żeby w innym zagrał jeśli nie czarny, to przynajmniej ciemniejszy charakter. Ale punktem wyjścia jest zawsze scenariusz i opisana w nim postać - to określa, kogo mam szukać. Jeśli mam do obsadzenia rolę męską, a bohater ma być przystojny, w wieku 40 - 50 lat, to nie mam do dyspozycji jakiejś wielkiej grupy aktorów. Nie jesteśmy w Ameryce. Siłą rzeczy jakieś twarze będą się powtarzać.

Niektórzy realizatorzy bardziej stanowczo stawiają na aktorów, którzy kojarzyć się będą z jednym tytułem. -Staramy się, żeby aktorzy, zwłaszcza grający u nas główne role, nie występowali w tym samym czasie winnych produkcjach tego typu. Poza tym chcemy uniknąć sytuacji, że widzom będzie się mylić, jaki serial oglądają - mówi Grażyna Szymańska, II reżyser "M jak miłość".

Na zdjęciu: Joanna Brodzik i Paweł Małaszyński w serialu TVN "Magda M".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji