Artykuły

Podróż do jądra pustki

W Teatrze Rozmaitości w sobotę prapremiera nowej sztuki Doroty Masłowskiej. "Dwoje biednych Rumunów mówiących po polsku". To pierwszy utwór, który laureatka nagrody Nike napisała specjalnie dla teatru, na zamówienie TR Warszawa. Reżyseruje Przemysław Wojcieszek.

Dorota Wyżyńska: Trudno było namówić Dorotę Masłowską na napisanie dramatu? Miała Pani wątpliwości?

Dorota Masłowska: Bardzo się bałam, bo strasznie unikam robienia czegoś na zamówienie, na konkretny termin. Poza tym w ogóle byłam wcześniej pięć razy na krzyż w teatrze i raczej mnie to wszystko nie interesowało. Było to raczej wyzwanie i zagadka, czy umiem.

"Dwoje przesympatycznych bohaterów pod wpływem niejasnego impulsu udaje się w niezamierzoną frenetyczną podróż życia po Polsce, pełną śmiesznych przygód, które stopniowo przestają być aż tak śmieszne..." - pisze Pani w przedpremierowej zapowiedzi. Po co im ta podróż?

- Wydaje mi się, że po nic. Dla mnie jest to jakaś impulsywna, instynktowna podróż do jądra pustki, do samego centrum niczego.

Podobno sztuka "Dwoje biednych Rumunów..." też powstała w podróży?

- Właściwie nie pamiętam za bardzo, gdzie powstała. Trochę w Warszawie, trochę we Wrocławiu, dużo wtedy jeździłam i przesiąkłam jakoś tą atmosferą różnych stacji benzynowych i różnych beznadziejnych przypadkowych miejsc, hoteli, itp. I tak się to rzuciło na tę sztukę, że właśnie dzieje się w takim zawieszeniu, niebycie pomiędzy jednym miejscem a drugim.

Ona jest "artystką życia". On - aktorem grającym księdza w popularnej telenoweli. Czy wielu takich młodych ludzi włóczy się bez celu po warszawskich ulicach?

- Kompletnie nie chciałabym, żeby ten tekst nasuwał komukolwiek takie pytania. W ogóle nie chciałabym, żeby ta historia traktowana była za bardzo w kategorii "a to Polska właśnie".

Nie wydaje mi się, żeby te postaci były bardzo uniwersalne. A jednak sztuka została włączona do antologii "TR/PL", czyli cyklu tekstów, które mówią o nas "tu i teraz", o Polsce właśnie. Przemysław Wojcieszek w rozmowie ze mną nazwał ten utwór "manifestem ludzi urodzonych w Polsce po 80 roku". Ten obraz Polski, który Pani nam tu maluje, nie ma zbyt wielu elementów optymistycznych.

- Rzeczywiście, ta sztuka jest bardzo ponura, ale to jest konsekwencja inscenizacji Przemka, która jest bardzo dosłowna, bardzo jeden do jeden. Ja chciałam, żeby ta jej brutalność i ponurość była odciążona przez baśniowość, że jest bardzo źle, ale przypływa rudowęgłowiec Ibupron i to wszystko zostaje wzięte w cudzysłów.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji