Artykuły

Smutek irlandzkiej prowincji

Sztuki takie jak "Czaszka z Connemary" Martina McDonagha kochają wszyscy. Dyrektorzy teatrów, bo do ich wystawienia wystarczy czworo aktorów, stół i para krzeseł, aktorzy, bo mogą zagrać pełnokrwiste typy, i publiczność, bo może się pośmiać, współczuć i zadumać. Kazimierz Kutz wystawiając sztukę Irlandczyka w warszawskim Teatrze Ateneum poszedł taką właśnie drogą: dla każdego coś miłego. Fabuła jest wciągająca - z zagadką kryminalną w tle, język dowcipny, naszpikowany przekleństwami, bohaterowie śmieszni i straszni zarazem. Na pierwszym planie - stary, przyklejony do butelki z bimbrem Mick (Jan Kociniak). Czasem na ten bimber i ploty wpadnie do niego Maryjohnny, miejscowa dewotka (Teresa Budzisz-Krzyżanowska), albo któryś z jej wnuków. Czas i bimber płyną szerokim strumieniem. Do momentu, gdy Mick, jak co roku, dostanie od księdza zlecenie ekshumowania kolejnej partii ludzkich szczątków z "przeludnionego" cmentarza. Tym razem wśród nich będą kości jego żony, do której śmierci Mick się przyczynił. Wieś huczy od plotek, bo może nie był to "zwykły" wypadek po pijaku, ale morderstwo. Kutz zrobił interesujące przedstawienie, dał aktorom pole do popisu (świetny jest zwłaszcza Kociniak), a przy okazji wysłał nam coś w rodzaju pocztówki z irlandzkiej prowincji. Na jej odwrocie równie dobrze można by napisać "Pozdrowienia z Polski popegeerowskiej".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji