Opowieść o prowincji – Piotr Waligórski i jego „Kochanowo”
Na nowohuckiej scenie czeka nas premiera spektaklu Kochanowo i okolice – czyżby szykował Pan musical na czas karnawału?
Nie wiem, czy to będzie musical, ale na pewno spektakl muzyczny. Mimo iż piosenek w przedstawieniu będzie dużo, to jednak poruszane tematy stanowią najistotniejszą warstwę spektaklu.
Jak Pan trafił na mało znany tekst Przemysława Jurka?
Szczerze mówiąc, tę propozycję otrzymałem od teatru.
I co Pana zaintrygowało w tym dramacie, że postanowił go Pan zrealizować?
To jest bardzo ciekawa opowieść o polskiej prowincji, o ludziach tam żyjących, którzy mają swoje marzenia, ambicje, ale i kompleksy. To rzecz o granicach życiowych kompromisów.
Te granice mogą przekroczyć lub nie bohaterowie spektaklu, czyli członkowie zespołu muzycznego żyjący gdzieś w Polsce B…
Zespołu amatorskiego, deathmetalowego, co jest informacją istotną, gdyż deathmetalowcy kojarzą się z muzyką agresywną, głośną, otaczają się symbolami czarnych mszy. To historia czwórki przyjaciół, którym w czasach studiów nie udało się zrobić kariery. Mieli okazję, z której nie skorzystali. Mimo upływu lat, powrotu do rodzinnego miasteczka i ustatkowania się, nie przestali marzyć, wciąż odbywają próby swojego deathmetalowego zespołu. I oni właśnie nagle otrzymują niebywałą szansę, żeby zagrać jako support przed zespołem, który w młodości ukształtował ich muzyczne. Szansę występu za dobre pieniądze. To bardzo intratna propozycja dla twórców, którzy wypadli z rynku, a mają szansę nie tylko wrócić na estradę, zarobić niezłe pieniądze, ale i nagrać płytę. Jest jednak pewien problem: koncert ma się odbyć podczas dożynek…
I jaką podejmują decyzję?
Początkowo nie zgadzają się, gdyż leader zespołu uważa, iż występ na dożynkach i muzyka deathmetalowa to kompletnie dwa różne światy. A jakie są ich dalsze losy — nie bardzo chcę zdradzać, bo osłabię ciekawość widzów. Mogę jedynie dodać, że sytuacja ta powoduje, iż bohaterowie biorą udział w wielu zabawnych zdarzeniach, ale jednak pogrążających zdesperowanych muzyków. Atmosfera wiejskich festynów i prowadzonej przez wójta Kampanii wyborczej odradza w nich uśpione ambicje… I one mają najistotniejszy wpływ na dalsze losy zespołu.
Jaki z tego morał wynika?
Może postawmy pytania: czy należy być wiernym własnym ideałom, czy też należy w życiu umieć wybierać kompromis, pod warunkiem że znamy jego granice? A jakie są granice kompromisu?
W spektaklu czekają nas muzyczne atrakcje…
Tak, tak, i to duże, bowiem aktorzy występujący w przedstawieniu są członkami znakomitego zespołu Kurtyna Siemiradzkiego, który jest bardzo dobrze znany w Krakowie. Chłopcy grają w spektaklu również kilka piosenek skomponowanych specjalnie na okoliczność tej premiery.
Ponoć występ w tym przedstawieniu to jubileuszowa feta Kurtyny?
To prawda. Kurtyna Siemiradzkiego w nadchodzącym sezonie obchodzić będzie swoje 15-lecie. Zagrają na żywo z prawdziwym rockowym „beatem”, jak kiedyś podczas ogólnopolskiej trasy z radiem RMF. Tak więc zapraszam miłośników tej muzyki na dobrą — mam nadzieję — premierową zabawę.