Jeszcze nie...
TYTUŁOWY NONDUM dynda w pętli, ale umrzeć nie może. Czepia się życia. Kiedy, wydawałoby się, już przyszła na niego pora, wypowiada sakramentalne: Nondum, jeszcze nie...
Lidia Amejko napisała współczesny moralitet o umieraniu. Pełno w nim nawiązań do tradycji literackiej, począwszy od średniowiecznego Everymana, czyli Każdego, aż po Bohatera z "Kartoteki" Różewicza. Związki z Różewiczem podkreśla dekoracja, a zwłaszcza sprzęty gospodarstwa domowego pamiętające początek lat 60. i łóżko, w którym chętnie poleguje Nondum. I choć niewiele w tym dramacie więcej od tego, co można wyczytać w "Rozmowie mistrza Polikarpa ze śmiercią" czy "Skardze umierającego" (Amejko, a jakże, lubi wtręty komizmem podszyte, taka jest, cała utkana ze smacznych odniesień do ludowych wyobrażeń o świętych, postać Posługaczki), twórcy spektaklu dołożyli starań, aby nadać mu formę intrygującą. Po pierwsze, usadowili widownię na scenie mieszając oba plany celowo, po drugie, obrotówkę wraz z widzami wprawili w ruch, po trzecie, sięgnęli po ciekawy zabieg zamiany widowni i sceny - widownia Polskiego staje się w pewnym momencie ogromną, pustą sceną, gdzie pojawiają się postaci przywoływane w dialogach. To prawda, że to wszystko już było, czy też bywało w teatrze, nawet w Teatrze Polskim (np. w pamiętnym spektaklu Krzysztofa Pankiewicza "Trucizna teatru"), ale powiązane zostało z tekstem Amejko inteligentnie, tworząc kolaż o człowieku uciekającym od śmierci. Niektórzy dostrzegają w tym objaw lęku przed sytuacją ostateczną, ale ja widzę raczej bardzo ludzkie nienasycenie życiem.
Najwięcej jednak dali tekstowi Amejko aktorzy, a w szczególności sugestywny w swej pozornej bezbronności Krzysztof Kołbasiuk jako bohater tytułowy i Łucja Żarnecka w roli Posługaczki. Kołbasiuk uwiarygodnił dylematy człowieka na rozdrożu, między życiem a śmiercią, nadając mu chwilami rysy lekko ironiczne, czasem liryczne, czasem serio. Na jeden moment warto zwrócić uwagę, kiedy Kołbasiuk w zachwyceniu obserwuje dziewczynę grającą jedno z wcieleń Psychopompa (Magdalena Smalara), postaci tyleż symbolicznej, co tradycyjnej, nawiązującej do zajęcia niejakiego Charona, przewoźnika po Styksie. Ten zachwyt Nonduma zastępuje wszelkie słowa o przywiązaniu naszego bohatera do świata widzialnego, do jego kształtów, piękna, namacalności. Choć to właśnie słowo okazuje się kluczem do wieczności. "Nie ma wieczności poza fabułą, panie Nondum", powiada Posługaczka, filozofująca na modłę Witkacowskich szewców. Tak tedy autorka dramatu piecze przy jednym rożnie dwie pieczenie: moralitet o śmierci i misterium nieśmiertelności słowa, czyli, przebóg, literatury!