Artykuły

Masłowska o biednych Rumunach

- To pierwszy manifest pokolenia urodzonego w latach 80. - mówi o sztuce Doroty Masłowskiej reżyser Przemysław Wojcieszek. Prapremiera w sobotę w Teatrze Rozmaitości.

"Dwoje biednych Rumunów mówiących po polsku" to krótki, pełen humoru i niekończących się gagów dramat - tak mówi o sztuce autorka. Bohaterowie Dżina i Parcha, udając Rumunów, wyruszają w dziwną podróż bez celu. Ona - "artystka życia", matka, której czasem zdarza się zapomnieć odebrać dziecko z przedszkola. On - aktor, kreujący postać księdza w popularnej telenoweli. - Mimo halucynacyjnego charakteru zdarzeń, przez które przechodzą główni bohaterowie sztuki, straszna kraina, którą zmuszeni są zwiedzać, jest niepokojąco realistyczna i znacznie bardziej ponura niż nasze najbardziej ponure wyobrażenia o najstraszniejszej Rumunii. I to jest Polska właśnie - opowiada Piotr Gruszczyński, kierownik dramaturgiczny w TR Warszawa. Sztuka powstała na zamówienie Teatru Rozmaitości. To pierwszy tekst teatralny autorki "Pawia królowej". - Dorota nie ukrywa, że jej stosunek do teatru jest mało entuzjastyczny - dodaje Piotr Gruszczyński. - Przedstawienia TR Warszawa trochę poprawiają reputację teatru w oczach autorki, ale to mozolny proces. Pewnie dlatego nie od razu zgodziła się na pisanie sztuki. Mówiła też na początku, że nie ma pojęcia o tym, jak się pisze dramat.

O marnowaniu młodości

Przemysław Wojcieszek dotąd w teatrze wystawiał własne utwory, a teksty innych autorów były dla niego co najwyżej inspiracją, sztukę Masłowskiej chce przenieść na scenę wiernie: - Dramat jest dziewiczy, dotąd niewystawiany, uznałem, że tym razem nie mogę w niego ingerować. Muszę przygotować inscenizację, która będzie zgodna z wizją świata Masłowskiej - opowiada reżyser. Zasugerował autorce jedynie drobne korekty techniczne.

Uważa, że "Rumuni" to pierwszy manifest pokolenia urodzonego w latach 80. - Mierzę się z tym światem, choć w gruncie rzeczy jestem trochę z boku. Bo to spojrzenie na świat pokolenia 20 latków, ja już jestem 30-latkiem. Ale pomyślałem, że pozwolę sobie tym razem na bezczelność i zostanę akuszerem tego projektu. Mam nadzieję, że realizacja tego tekstu przez faceta trochę starszego i bardziej cynicznego, okaże się dobrym pomysłem - dodaje.

"Dwoje biednych Rumunów..." podobnie jak tekst Wojcieszka "Cokolwiek się zdarzy, kocham cię" pokazywany jest w Teatrze Rozmaitości w ramach projektu "TR/PL" - cyklu spektakli, które mówią o nas "tu i teraz", o Polsce.

- Portret Polski, który szkicuje Masłowska jest bardzo ponury. Często rysowany grubą kreską. Ale z dużym wyczuciem. To bolesna opowieść. Historia przebudzenia z narkotycznego transu - zapowiada reżyser.

Podkreśla, że świat, który pokazuje laureatka Nagrody Nike, jest zdegradowany, skrzywiony. - Powiem, co mnie wzrusza w tym tekście. To jest do pewnego stopnia historia o marnowaniu młodości, o ogromnej energii, która bije z tych młodych ludzi, a która ucieka gdzieś bezpowrotnie - opowiada. - Oni nie myślą o konsekwencjach. Ich szalona zabawa kończy się katastrofą. Pragną miłości, ale nie są w stanie dogadać się ze sobą w najprostszych sprawach, chociaż czują podobnie. Ich świat rozpada się. Nie zdążył się zacząć, a już się skończył.

Każdy ma swojego Rumuna

W spektaklu jako Parcha wystąpi Eryk Lubos. Aktor, który wcześniej grał Silnego w "Wojnie polsko-ruskiej..." w Teatrze Wybrzeże. Prywatnie związany z Dorotą Masłowską. - Eryk jest w trudnym momencie, był poniekąd osobą, która towarzyszyła powstawaniu tego tekstu - zdradza Przemysław Wojcieszek. - Tu i ówdzie jest to o nim. A on oczywiście ma tę świadomość.

Eryk Lubos potwierdza, że wcale nie jest mu łatwo w tej roli. - Może faktycznie byłem natchnieniem, może jest tu kilka cytatów ze mnie. Jeśli tak, to przerażające. Jeśli rzeczywiście taki jestem, to już smażę się piekle. To nie są żarty. Ta czarna wizja naszego związku zrobiła we mnie kompletną demolkę.

I opowiada: - Dorota napisała tę sztukę w drodze, w podróży. Cały czas gdzieś jeździliśmy, a ona wtedy pisała. Nawet nie wiedziałem kiedy.

Swojego bohatera nie broni: - Parcha jest pusty, ma pierdolca na swoim punkcie, jest przerażony, że może stracić coś bardzo istotnego. A jednocześnie zajmuje się milionem rzeczy, które kompletnie nie mają znaczenia. Jak każdy samiec. To historia uniwersalna, o dziewczynie, która sobie nie radzi i facecie, który niczego nie widzi, bo tak jest zajęty swoją Rumunią, że w końcu trafia w pustkę. Co to za Rumunia? Każdy ma gdzieś to rumuńskie pole. Każdy ma swojego Rumuna w sobie.

Na zdjęciu: próba spektaklu: Roma Gąsiorowska, Eryk Lubos, Janusz Chabior.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji