Artykuły

Jak się nie bawić Molierem

Molier, obok Szekspira i Fredry, należy do najczęściej obecnie w Polsce grywanych i najlepiej znanych klasyków. Także na scenach krakowskich teatrów. Kiedy trzeba teatralną widownię zabawić, sięga się po Fredrę lub Moliera. Teatr Ludowy postanowił ludzi zabawić. Nic dziwnego, bo w tych ponurych, głupotami i niegodziwościami zmąconych czasach, ludzie pragną zabawy i śmiechu, choćby po to, żeby wytrzymać ciśnienie publicznego i prywatnego absurdu. Trafnie wyczuwając tę sytuację, teatrolodzy krzątają się wokół szczytnego dzieła, jakim jest dostarczanie rozrywki.

Nowohucki Teatr Ludowy zdobywszy dodatkową scenę w samym środku Krakowa, bo w Rynku Głównym 1, czyli w piwnicach pod Ratuszem, przeznaczył ją widać na miejsce rozrywki. Oto w lutym odbyła się premiera "Pierwszego w dziejach serialu kabaretowego pod nie znanym jeszcze tytułem. Odcinek I: Pokochaj mnie...". Układ tekstów i scenariusz: Joanna Olczak-Ronikier. Reżyseria: Barbara Krasińska. Opracowanie muzyczne: Jerzy Kluzowicz. Kilkoro śpiewających aktorów, wśród nich Marta Bizoń, usiłuje zawiązać jakieś scenki przypominające sytuacjami i piosenkami nieodległą przeszłość, próbuje kabaretowo śpiewać i wytwarzać wesołą przyjemność dla widzów - lecz wszystko to pozostaje tylko na poziomie obiecujących, sympatycznych prób. Poczekajmy na następne odcinki serialu.

Wkrótce potem na tejże scenie ratuszowej pojawił się "Lekarz mimo woli" - rozkoszna, wielce śmieszna farsa Moliera, uznana ongiś przez Boya-Żeleńskiego za arcydzieło gatunku, i słusznie, bo jest to komedia "grająca życiem i wesołością, pełna powiedzeń i scen, które stały się przysłowiowe". Żywioł komediowy miesza się tu cudownie z farsowym, zabawa z ostrzem satyry i chęcią poprawienia obyczajów, rozumienie natury ludzkiej ze śmiesznością obyczajowego kretyństwa, wirtuozeria teatralna z językiem żwawym, soczystym i zuchwałym. Dzięki temu komedia Moliera może zarazem bawić, wzruszać, poruszać doniosłe problemy...

Tak też się rzecz ma z "Lekarzem mimo woli". Tytuł wyjaśnia wszystko. Prostak, ulegający przymusowi i nachalnym oczekiwaniom głupiego świata, staje się tym, kim nie jest - lekarzem. "Zrobili mnie lekarzem przemocą. Nie wyobrażasz sobie, jak się ta brednia rozeszła! Ze wszystkich stron przychodzą do mnie po radę" - powiada rozbawiony i zdumiony Sganarel. Potem już wszystko leci według najprostszej recepty wmawiania wszystkim najśmieszniejszych nieprawdopodobieństw. Oto ludziom można wmówić wszystko i świat wywrócić do góry nogami. Kipiąca farsotwórcza pomysłowość; Ryczeć ze śmiechu i podpatrywać głupotę ludzką - i własną. Wystarczy grać tak, jak napisane. Tym bardziej że scenografia Elżbiety Krywszy - zmyślnie uproszczona, funkcjonalna i zabawna; i muzyka Krzysztofa Szwajgiera dowcipna.

Ale nie! Reżyser Tomasz Obara uwziął się i jeszcze dosypał komizmu z własnej niby-twórczej obfitości - żeby widzowie popękali ze śmiechu, żeby się zachłysnęli trzewiowym rechotem, żeby rozbuchali w sobie wszelkie uciechy pierwotne. Co z tego wyszło w spektaklu? Wylazły na wierzch i zdominowały całość grube chwyty sceniczne, dosadność, trywialność... jakieś erotyczne obłapianki, natrętne tzw. granie wielkim biustem Jagusi, obnażone aluzje, podniecające falowanie ludzkich ciał pod weselnym obrusem itp. Poruszanie się i gadanie na scenie staje się topornie jednoznaczne i płaskie, bo ma wywołać prostackie efekty i reakcje u widza. Nie ma to nic wspólnego ze sztuką. Teatr przestaje być sztuką. Staje się jarmarcznym kuglarstwem ku uciesze gawiedzi. Molier przestaje być Molierem. Świetny aktor Sławomir Sośnierz, tenże lekarz mimo woli, gra rolę mimo czy też poniżej swojego talentu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji