Artykuły

Milczenie

Niedzielna premiera w Teatrze Ludowym przyniosła nader interesujące, chociaż przyjęte nie bez zastrzeżeń - przedstawienie "WILKÓW" ROMAIN ROLLANDA (przekład JOANNY GUZE) w inscenizacji i reżyserii WACŁAWA JANKOWSKIEGO, scenografii TADEUSZA SMOLICKIEGO, z muzyką JACKA GRUDNIA.

Kilka słów o sprawie zasadniczej - o treściach tej pierwszej części zamierzonego przez autora teatru ludowo-rewolucyjnego. Armia francuska walczy z Prusakami, rzecz dotyczy obrony Moguncji, czasów terroru, wydarzeń oczywistych, takich jak ofiarność, patriotyzm, zdrada prawdziwa i urojona. To co się dzieje poza sceną, to co wywołuje bieg retorycznie sformułowanej akcji bardzo mi odpowiada. Generałowie francuscy - rewolucjoniści szafują wielkimi słowami. Tylko czasem odezwie się w nich zwykła ludzka zawiść, posądzenie, wytykanie sobie złego pochodzenia. Znakomity pisarz francuski Rolland, wyraźnie opowiadający się po stronie sił postępu i pokoju, nie mniej wyraźnie opowiedział się przeciwko każdej zdradzie, nawet tej, która musi przynieść klęskę moralną, choć pozornie przyczynia się do zwycięstwa.

Kiedy się kończy przedstawienie, kiedy przewali się ta burza słów, szarpaniny, skazywania na śmierć jednego z dowódców - widz pyta wyraźnie: dlaczego komisarz Quesnel milczy wtedy, kiedy Teulier wzywa go do wyjawienia prawdy. Dlaczego komisarz nie chce powiedzieć współwalczącym, że intryga, jaką wymyślił, korzystając z dobrego przypadku Verrat - rzeźnik rewolucjonista, wcale źle nie świadczy o tym generale rewolucyjnym, który odszedłszy od swoich arystokratów stał się bohaterem Francji trójkolorowej?

Reżyseria Wacława Jankowskiego wyraźnie poszła w kierunku roboty aktorskiej - lepszej koncepcji być nie może. Stąd pewne zabawne zderzenia temperamentów. Występujący w Teatrze Ludowym gościnnie WOJCIECH ZIĘTARSKI stworzył prawdziwą kreację. Był jakby przeciwko patosowi słów, jego Teulier był powściągliwy, ascetyczny, jego słowa i skromne gesty zatrzymywały jakby w kadrze filmowym akcję. Aktor ten był przeciwstawieniem żywiołowości, szerokiego rozmachu zarówno ANDRZEJA GAZDECZKI (Verrat), RYSZARDA GAJEWSKIEGO (świetna rola, ukazująca szerokie możliwości aktorskie w postaci d'Oyrona), wreszcie TADEUSZA SZANIECKIEGO (Quesnel). Dodajmy do tego kolejne postacie dowódców i persony epizodyczne JANUSZA SYKUTERY, WŁADYSŁAWA BUŁKI, MARIANA JASKULSKIEGO, ZBIGNIEWA ZANIEWSKIEGO, ANDRZEJA FRANCZYKA, ADAMA DZIERŻYŃSKIEGO i in. - to zobaczymy na zasadzie jakiego kontrastu reżyser zbudował ten wieczór. W postaci Teuliera - Ziętarskiego odnajduje moralny, społeczny i polityczny kontrapunkt wobec sił historycznych rewolucyjnych. Inscenizator dość dokładnie przeczytał słowa autora o obawie, że "Wilki" mogą niektórym Wydać się sztuką antyrewolucyjną. Jankowski wykluczył takie odczytanie tekstu. Ziętarski jest oczyszczeniem rewolucji. Kiedy pójdzie na śmierć, da dowód, że niewinna śmierć jego współtowarzysza walki posądzonego jakże niesłusznie o współpracę z arystokracją i kontrrewolucją - widz zaczyna się zastanawiać nad motywami milczenia komisarza Quesnela. Tego milczenia zaakceptować nie może.

Patetyczne sceny wstępu z "Marsylianką" ancient regimem, z odczytaniem w jęz. francuskim wyroku śmierci na rzekomego zdrajcę, smugi dymów układając się to kolory rewolucyjnej Francji, prosty, wydłużony, pochylony ku widowni podest, gdzie żrą się rewolucyjni przywódcy, prosta, pleśniejąca z sekundy na sekundę muzyka Grudnia - świadczą o celowym wykorzystani machiny teatralnej. Ze skutkiem szlachetnym, bo zmuszającym do myślenia.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji