Artykuły

"Romans" pełen sentymentu

66 lat minęło od dnia, w którym w teatrzyku przy ulicy Rajskiej po raz pierwszy ukazała się na scenie rodzina Gzymsików - krowoderskich murarzy, żywcem skopiowanych w wodewilowym utworze przez aktora tej sceny, Stefana Turskiego. Sam Turski grał - jak teatralne kroniki niosą: znakomicie - najstarszego z braci Gzymsików, Felka. "Krowoderskie zuchy" podbiły serca widzów; spektakl szedł przez wiele miesięcy przy zawsze szczelnie wypełnionej sali. Z życia wzięci bohaterowie z krakowskiego przedmieścia (autor-aktor zwierzał się, że odmalował w "Zuchach" autentyczną rodzinę - swoich sąsiadów) w zderzeniu z wielkopańska (w swym mniemaniu...) krakowską familią pana radcy Kłaczka - jakby parafraza, o 10 lat wcześniej powstałego "Wesela" animowali do żywego współczesnych. Nie prezentując jednak większych prócz owych wartości kolorytu lokalnego - walorów artystycznych, zniknął wodewil z pamięci wraz ze zniknięciem krowoderskich Gzymsików.

Ale tradycja w Krakowie jest zawsze żywa. Toteż gdy niemal w 40 lat po prapremierze "Krowoderskich zuchów" przypomniał ów utwór Władysław Krzemiński, snując na jego kanwie swój "Romans z wodewilu", okazał się on znowu scenicznym bestsellerem, Grany przez lat wiele w kilkakrotnie zmieniającej się, a zawsze znakomitej obsadzie aktorskiej, przeszedł do historii Starego Teatru jako jedno z większych jego osiągnięć. Ale minęło ćwierć wieku i także o "Romansie" słuch zaginał. Starsi teatromani wspominali go czasem z łezką rozrzewnienia, młodzież nie znała zupełnie. Wprawdzie w planach repertuarowych (tych perspektywicznych!) czasem o nim napomykano, ale o realizacji było głucho.

I oto dokładnie w rocznicę prapremiery "Zuchów" - 18 grudnia wystąpił z nową inscenizacją "Romansu z wodewilu" nowohucki Teatr Ludowy, zapewniając sobie - jak sądzić można - komplety widzów na dobrych lat kilka. Okazało się bowiem, że mimo dalszego upływu czasu Gzymsiki nie zestarzały się. Oczywiście dziś bawią i wzruszają na zasadzie wspomnienia z przeszłości, uroku starych rycin, mody retro, ale także i zawsze - żywego sentymentu do tradycji, do wszystkiego, co krakowskie.

A właśnie bardzo krakowskie jest przedstawienie w Teatrze Ludowym, wyreżyserowane przez Kazimierza Witkiewicza (który grał w prapremierze "Romansu"). Na scenie zbudowano (dekoracje Jerzego Groszanga) niemal cały stary Kraków. Są wieżyce Wawelu i kościoła Mariackiego, ryzality Sukiennic, jest Brama Floriańska i Barbakan. Spektakl rozpoczyna krakowski hejnał, a niby w ramy ujmuje go spacerek krakowskich typów i typków przez oszronione Planty. Same perypetie rodzin Gzymsików i Kłaczków, ich starcia i konflikty, miłość młodych, osnute młodopolską atmosferą malarskiej cyganerii - wszystko ta również działa dziś na zasadzie starych sztychów czy rodzinnych fotografii z pluszowego albumu.

Pokazany po prostu, naturalnie, z werwą i humorem, w ciekawej i dobrej interpretacji aktorskiej może się nowohucki "Romans" szczerze podobać. Nawet ci, którzy mają dotąd w oczach niezapomnianego Antoniego Fertnera, gdy wcielony w starego Gzymsika ucierał z zapałem mak, lub Helenę Chaniecką, równie energiczną i surową, co czulą i dobrotliwą, oklaskiwać muszą z zapałem ich następców: Zdzisława Klucznika i Marię Cichocką. Naturalnie, z krakowsko-krowoderska potraktowanej rodzinie Gzymsików (bardzo rodzajowa czwórka synów: Felek - Janusz Krawczyk, Franek - Roman Marzec, Staszek - Jerzy Szozda i anonimowy Waluś oraz prosta, urocza Zosia - Zdzisława Wilkówna) przeciwstawiono w spektaklu rodzinę radcy Kłaczka, rysując ją w mocno krzywym zwierciadle. Salon z olbrzymim portretem cesarza Franca Józefa, przesadne stroje (udane kostiumy Zofii Bodakowskiej), pseudowytworne maniery, w których, w farsowym wręcz wydaniu, celuje Andrzej Kozak jako narzeczony panny Kłaczkówny - wszystko to potraktowano z niemałą ironią. Z umiarem patronuje takiemu ujęciu - również aktorsko, jako radca Kłaczek - Kazimierz Witkiewicz.

Zrozumiała była wielominutowa owacja po premierze spektaklu. Nowohucki "Romans z wodewilu" to przedstawienie pełne wdzięku. Takie, co to podobać się może każdemu. I "zuchom" z Nowej Huty i "radcom" ze starego Krakowa.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji