Artykuły

Sztuka dla istot większych niż krasnoludki

- W czasie studiów, był to koniec lat siedemdziesiątych, z grupą przyjaciół oglądaliśmy: "Replikę", "Dantego'", "Cervantesa". Do Teatru Studio w Warszawie chodziło się na Szajnę - kontestatora, wizjonera, trochę szarlatana, który drażnił i fascynował swoją odrębnością...

- Nie tak chciałem się pokazać. Zależało mi, aby dać do zrozumienia, że człowiek nie składa się tylko z dobrych lub tylko ze złych cech. Ciągle zmaga się w nim skłonność do kreacji i destrukcji.

Wypowiadałem się poprzez teatr, który mnie określał, w pewien sposób organizował też rzeczywistość.

W czasie działalności teatrów studenckich - w Lublinie, Gliwicach, Krakowie, Poznaniu czy Gdańsku, byłem ich największym "idolem". Wtargnąłem ze swoim światem w ich świat i część mnie tam pozostała. I to jest ta siła, która zapewnia mi pamięć, daje stałe miejsce w życiu ludzi - niegdyś skromnych studentów, a dzisiaj dojrzałych osób z własnymi, często bogatymi biografiami.

Tutaj w Białymstoku też odnalazłem swego dawnego kolegę, Ryszarda Kuzyszyna. Kiedyś wspólnie studiowaliśmy w krakowskiej ASP. Ryszard należał do najlepszych, stawiano mu same dobre karty na przyszłość.

- A ostatecznie wszystko wyszło mu w Białymstoku...

- Nie wiem, czy obecnie jest wykorzystywany na miarę własnego talentu.

- W życiu nie brakowało Panu sukcesów. Oprócz zagorzałych przeciwników, miał Pan też tłumy wielbicieli swojej sztuki. Podróże zagraniczne, uznanie krytyki, udział w międzynarodowych festiwalach... I w tym właśnie okresie, kilka lat temu, nieoczekiwanie porzucił Pan teatr.

- Wybrałem zacisze. To była wewnętrzna konieczność. Zamknął się pewien okres mojej pracy twórczej, zaistniał stan wojenny. Nie był to czas sprzyjający działalności artystycznej.

- Samotność nie musi być smutna...

- Odosobnienie pozwala mi skoncentrować się na sprawach, które obecnie najbardziej mnie interesują. Mam jeszcze coś do powiedzenia. Nadal jestem czynny. Bo dla artystów, nie ma emerytury. Mam o wiele więcej czasu i spokoju niż wtedy, gdy prowadziłem Centrum Sztuki Studio, Teatr - Galerię.

- Odszedł Pan ze stanowiska, ale nie zrezygnował z nazwiska.

- Tak, teatr nadal noszę w sobie i będę się cieszył, jeśli kiedyś do niego wrócę.

- Kim obecnie jest Józef Szajna? Jakby Pan określił swoje miejsce w rzeczywistości?

- Jestem postacią trójosobową: plastyk, reżyser i autor scenariuszy. Przez jakiś czas formowałem teatr autorski. Pracowałem też jako pedagog. Wypuściłem w świat wielu liczących się dziś scenografów.

Teraz przede wszystkim maluję i nadal formułuję swój światopogląd. Jest to trzeci etap w moim życiu - okres intensywnej pracy, ale już nie w tłumie ludzi, lecz w odosobnieniu.

- Kiedy dowiedziałam się, że złożył Pan wizytę w Teatrze Dramatycznym im. Al. Węgierki, pomyślałam, że może obejrzymy na białostockiej scenie coś z teatru Szajny.

- Moja wizyta związana jest z przygotowaniem ekspozycji: Teatr Szajny w fotogramach.

- A może w przyszłości zdarzy się coś więcej?

-Nie uważam, że to źle, jeżeli jakiś teatr wystawia moje sztuki. Taka sytuacja nawet mnie cieszy. Dwa lata temu zrobiłem na przykład nową wersję "Repliki" w Tel-Awiwie. Niedawno dowiedziałem się też, że jedna z moich sztuk zostanie wystawiona w Istambule. Bywa tak, że rozpoczynam zajęcia z zespołem, a potem dalsze próby prowadzi młody reżyser. Przyjeżdżam już w fazie końcowej, czyszczę pewne rzeczy i spektakl wchodzi na scenę.

- Czy nie wydaje się Panu, że bez głośnych zaklęć "sczeźli" gdzieś nam artyści-szarlatani, którzy wywracali świat do góry nogami, odrywali ludzi od spraw doraźnych i zmuszali do przyjrzenia się sobie i życiu z innej strony? Przyblakła szarlataneria, spowszednieli kontestatorzy.

- Ma pani rację. Ale ja ciągle chcę oderwać człowieka od rzeczy codziennych i skierować jego uwagę na sprawy uniwersalne, na jego własne wnętrze.

Teatr powinien ukazywać prawdziwy świat, nawet jeśli to będzie świat okrutny, odsłaniać potrzebę miłości, marzeń... .

- Jaką rolę w życiu współczesnego człowieka powinna spełniać sztuka?

- Życie jest trudne i wielowymiarowe. Tutaj nie ma rzeczy prostych, łatwych i szczęśliwych. To jest wielki labirynt. Tyle stref wewnętrznych i zewnętrznych mieści się w jednym człowieku, że trudno to wszystko ogarnąć i, wypowiedzieć. Staram się jednak je odsłaniać. Tak wiele jest w człowieku obszarów nierozbudzonych. Sztuka powinna do nich dotrzeć. Dlaczego nie mielibyśmy obcować z rzeczami wartościowymi?

- Kultury też trzeba się uczyć, bo chyba nigdy nie jest jej za dużo?

- Często powtarzam, że najbiedniejszy człowiek, to człowiek niewykształcony. I najgorszy obywatel, to obywatel niewykształcony.

Teatr powinien przede wszystkim zainteresować widza sobą, uświadomić mu, że ma jeszcze inne potrzeby poza ochotą na tanią rozrywkę.

- Jaki więc ma być ten teatr na miarę naszych czasów?

- Niech będzie to teatr nie tylko dla Smurfów i Muppetów. Potrzebna jest sztuka robiona na miarę istot trochej większych niż krasnoludki.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji