Oswajanie piekła i nieba
W przeciągu dwóch godzin można zwiedzić zarówno piekło, jak i niebo. Należący już do klasyki dramat Sartre`a przenosi widza w dziwne piekło przypominające pokój hotelowy, w którym po śmierci zamknięta zostaje trójka głównych bohaterów: Garcin (Jarosław Witaszczyk), Inez (Ewa Kibler) i Stella (Kama Kowalewska). Nie ma tu siarki, kotłów ze smołą, narzędzi tortur. Nie ma także luster, które pozwoliłyby potwierdzić potępionym własną realność. To potwierdzenie trzeba więc znaleźć w Innych, którzy stają się zwierciadłami i... katami. Tak więc "piekło to Inni". Formuła Sartre`a brzmiąca dziś już prawie jak banał, znajduje tu jednak sceniczne potwierdzenie. Bohaterowie zmuszają się wzajemnie do obnażania własnych win, ukazania ukrywanego dotąd pod maską zakłamania prawdziwego oblicza. Taka konfrontacja musi być bolesna. Odnaleźć tu możemy pewne analogie z twórczością Witolda Gombrowicza, choć to już byłby temat na osobny tekst. Z trójki wspomnianych przeze mnie aktorów najlepiej poradził sobie Jarosław Witaszczyk, nadając postaci Garcina naturalność. Inez Ewy Kibler była nieco demoniczna (aktorka dobrze sobie radzi w tej konwencji). Chwalona dotąd przeze mnie za świeżość i bezpretensjonalność Kama Kowalewska wypadła sztucznie jako Stella - "kobieta z przeszłością".
"Farrago" Lidii Amejko - autorki, która zadebiutowała w roku 1987, przenosi nas do nieba. Tytułowy bohater, aktor filmów grozy klasy B, ofiara wypadku samochodowego, wezwany zostaje przed oblicze Ekscelencji, aby zdać rachunek za swoje postępki. Problem polega jednak na tym, że dla Boga zbrodnie, które dokonywał Farrago na planie filmowym są grzechami realnymi. Tworzona przez człowieka sztuczna rzeczywistość powoduje, że Stwórca traci kontrolę nad swoim dziełem, nie jest w stanie rozpoznać fikcji i tego, co realne.
Ale Ekscelencja sam przecież jest widzem. Jego ulubiona rozrywka to oglądanie wojen religijnych, wojen poświęconych Jemu. Sztuka na początku zapowiadająca się jako żart, farsa, mimo wielu zabawnych momentów posiada swój filozoficzny ciężar gatunkowy. Bóg z nauczyciela staje się uczniem Wiktora Farragi, który uświadamia Mu, co to jest fikcja, i że nigdy nie wiadomo, co dzieje się naprawdę - może wojny husyckie to także kiepski film? Jak zaznaczyła sama autorka, "Farrago" to sztuka o swoistej psychoterapii, której poddany został Ekscelencja, uzmysławiając sobie niedoskonałość dzieła stworzenia i to, że opuścił kiedyś wydanego na mękę Syna.
Mamy tu więc dramat Boga jako Ojca - w odniesieniu do różnych znaczeń tego słowa. Przedstawienie pomysłowo wyreżyserowane przez Bartosza Zaczykiewicza (na uwagę zasługuje np. świetna scena z filiżanką kawy dla Ekscelencji) psują niepotrzebne szarże aktorskie występującego gościnnie w tytułowej roli Dariusza Siatkowskiego. Nietypową, ale bardzo udaną kreację stworzył natomiast Lech Wierzbowski (Ekscelencja), który nie pokazując się na scenie, przemawiał zza kulis swym boskim głosem. Bohaterem wieczoru był Jacek Jackowicz, grający w podwójnej roli: kelnera w "Przy drzwiach zamkniętych" i Piotra w "Farradze". Świetny warsztat, sceniczne poczucie humoru sprawią, że aktor w tej sztuce na pewno zdobędzie uznanie publiczności. Należałoby jeszcze odpowiedzieć na pytanie, co oprócz wyprawy w zaświaty łączy obie jednoaktówki? Bohaterowie Sartre`a przeglądając się w innych odkrywają mroczne strony swojego "ja", niedoskonałość uświadamia sobie także Bóg w sztuce Amejko. Aktor Farrago dostrzega natomiast, że istnieje coś jeszcze, jakaś głębia niedostępna tandetnym postaciom, które kreował do tej pory. Po powrocie na Ziemię zagra św. Franciszka z Asyżu. Jest jeszcze jedna prawda - wszyscy potrzebujemy jakichś realnych punktów odniesienia - nawet Bóg. Pomimo aktorskich niedociągnięć połączenie sztuki klasyka egzystencjalizmu z prapremierą utworu Lidii Amejko jest ciekawą propozycją artystyczną. Otoczka towarzysząca premierze otwierającej nowy sezon miała raczej charakter infernalny niż niebiański. W czarnym korytarzu prowadzącym na scenę i zaimprowizowanym foyer wchodzących do teatru kusiły młode, seksowne diablice. Nie była to jedyna niespodzianka tego wieczoru. Na widowni sceny kameralnej zamiast twardych ławek czekały na widzów miękkie fotele, a po spektaklu dyrektor Nowara zaprosił do utworzonej w kotłowni piwnicy artystycznej na lampkę szampana. Zstępowało się oczywiście w dół, jak do piekieł, a tłumy ludzi wypełniające czarną przestrzeń zaaranżowaną przez Marię Czyżak jako żywo przypominały bal u Szatana z "Mistrza i Małgorzaty".
Można było wysłuchać krótkiego recitalu oraz obejrzeć wystawę linorytów Grażyny Waliszewskiej. Byli aktorzy, reżyserzy, scenograf Agnieszka Bartold oraz autorka Lidia Amejko. Zabrakło tylko Jeana Paula Sartre`a.