Artykuły

Igraszki z historią

"Termopile polskie" w reż. Andrzeja Marii Marczewskiego w Teatrze Nowym w Łodzi. Pisze Renata Sas w Expressie Ilustrowanym.

Teatr im. Jaracza ogłosił, że odwołuje prawie gotową, zaplanowaną na najbliższą sobotę, premierę "Szwaczek". Szef artystyczny zobaczył, co się kroi, i zrezygnował z niemal zakończonych przygotowań. Teatr Nowy akurat w tym samym czasie, po ostrych ocenach "Termopili polskich", "wydał" premierę na bis. I okazało się, że może być jeszcze gorzej niż było.

Po marcowej prezentacji dramat Tadeusza Micińskiego wystawiony przez Andrzeja Marię Marczewskiego, sięgający do 26 lat historycznego horroru (1787-1813) zakończonego trzecim rozbiorem Polski, uwolniony został od części inscenizatorskich igraszek. Nie ma rikszy, akrobatów i "basenu" udającego Elsterę, a całość z ponad 3 godzin została skrócona, ale raptem do... prawie trzech godzin.

Ratunku dla przedstawienia nie widać. Nie pomogło, że dawnego księcia Pepi zastąpił Adam Bauman. W kuluarach komentowano, że chyba głównym argumentem doboru aktora był fakt, że pasował na niego kostium poprzednika. Nie wystarczył wdzięk nowej Wity (Magdalena Kaszewska).

W fotel wciskają realizatorskie pomysły porażające dosłownością. Skoro mówi się o odbijaniu w lustrze, to aktor patrzy w kawałek szyby w podłodze. Gdy mowa o karabinach, wynoszą dwa. Gdy Suworow (za tę postać uznanie należy się Stanisławowi Brejdygantowi) podczas rzezi Pragi stwierdza "umywam ręce" i mówi, żeby mu przyniesiono miskę, to człowiek z miską wchodzi. Śmierć, nie wiedzieć czemu, wciąż pokazuje zmodyfikowany gest Kozakiewicza.

Aktorskie kwestie odsłaniające poczynania Katarzyny II (gościnnie gra Teresa Budzisz-Krzyżanowska), słabości Stanisława Augusta (dlaczego aż tak przeraźliwie groteskowy jest Przemysław Wasilkowski?), dramaty związane m.in. ze zjazdem w Kaniowie, Konstytucją 3 Maja, Targowicą, kampanią polsko-rosyjską 1792, sejmem niemym w Grodnie, insurekcją kościuszkowską - to wszystko jest, ale...

Historia jawi się w tym przedstawieniu jak życie Tuwimowskich strasznych mieszczan, którzy osobno widzą okno, osobno drzwi i nijak nie potrafią własnej tożsamości zlepić w jakąś całość. Płynie potok słów, głównie wykrzyczanych lub wyśpiewanych, sypią się ścięte głowy. Pepi zaczyna spektakl od poruszającego wyznania: "Bóg mi powierzył honor Polaków, oddam go tylko jemu".

Ostatecznie jednak nastrój całości lepiej oddaje padające ze sceny zdanie: "jesteśmy w jasełkach". Szkoda historii, a widzów żal.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji