Teatr
„Fanszen” znaczy po chińsku „obrócić się” lub „przekręcić”. „Fanszen” przyniosła ze sobą rewolucja, która dla setek milionów bezrolnych i małorolnych oznaczała „nowe życie”. Ale — jak zdołaliśmy się w wieku XX przekonać — rewolucja miewa rozmaite twarze, a te same szczytne hasła znaczą co jakiś czas coś innego. „Fanszen” też znaczy co chwila co innego. I dlatego tytuł sztuki znanego brytyjskiego dramaturga — Davida Hare’a trafnie wprowadza w obłędną dialektykę rewolucji. Napisana w roku 1975 sztuka, której tematem stała się reforma rolna w Chinach, a która była sensacją kilku sezonów na Wyspach, grana jest obecnie w Nowej Hucie w reżyserii Waldemara Śmigasiewicza. Krytycy zdążyli już ponarzekać, że za… późno, ale publiczność, która zaryzykuje spektakl w Teatrze Ludowym, na pewno odczuje satysfakcję. A w ogóle, Państwowy Teatr Ludowy w Nowej Hucie, warto w tym sezonie odwiedzać. Henryk Giżycki wraz z zespołem kontynuuje udany sezon.