Absurd wiecznie żywy
Ponad sto lat temu pewien francuski 15-letni wyrostek napisał, że jego sztuka dla teatru kukiełek dzieje się "w Polsce, czyli nigdzie". Rychło król Ubu, tyran-półgłówek rządzący krainą nad Wisłą, uznany został za protoplastę XX-wiecznych dyktatorów, a sama sztuka dała początek teatrowi absurdu. Życie przerosło ten teatr, szczególnie na wschód od Łaby w czasach komunizmu. Okazuje się jednak, że postrzeganie świata poprzez jego absurdalność, charakterystyczne dla Alfreda Jarry, jest wiecznie żywe, co stara się udowodnić Stowarzyszenie Teatr Mumerus z Krakowa, pod wodzą Wiesława Hołdysa. "Kabaret wycinków pod wezwaniem wuja Alfreda" bawi publiczność ćwiczeniami na maszynie do wymóżdżania, krótkim przewodnikiem po religiach, którego zasadniczym problematem jest stanowisko tychże religii wobec g...., szukaniem geometrycznego dowodu na istnienie Boga czy krótkim kursem patafizyki doktora Faustrolla. Myśli wuja Alfreda spotykają się w tym kabarecie z konceptami pióra Lidii Amejko i Zbigniewa Macheja, a także z najnowszymi wiadomościami zaczerpniętymi z prasy. Dobrze, że występy Mumerusa odbywają się w pubie Podium (Kraków, ul. Bracka), bo przy piwie łatwiej znieść przenikanie się sztuki absurdu i życia w naszym kraju, czyli nigdzie.