Artykuły

Z teatru „Fantazy”

Reżyser, który waży się inscenizować któryś z polskich dramatów romantycznych musi liczyć się z serią zdegustowanych lub oburzonych min, zaczepnych i krytycznych uwag. Kochamy naszych wieszczów i domagamy się od reżyserów biorących na warsztat romantyczne teksty po pierwsze należytej czci, po drugie nieużywanie ich na darmo (tzn. inscenizowanie wtedy gdy ma się coś nowego do dodania).

Na Mikołaja Grabowskiego z pewnością spadną po nowohuckiej realizacji Fantazego gromy. Bo choć nie można go podejrzewać o brak szacunku a tym bardziej o nieumiejętność ciekawej interpretacji tekstu, to przecież zaakceptować ten spektakl, usprawiedliwić jego powstanie niełatwo.

Przede wszystkim karkołomnym i wielce ryzykownym przedsięwzięciem jest realizacja Fantazego, dramatu rozegranego między indywidualnościami przy braku odpowiedniej obsady I tu, jak się zdaje leży główna przyczyna niepowodzenia. Bo przecież trudno się zgodzić, że Fantazy (Zbigniew Zaniewski) to tylko miękki rozkapryszony laluś, że Idalia (fatalna w tej roli Hanna Wietrzny) to egzaltowana historyczka. Major (Ireneusz Kaskiewicz) dusza szorstka lecz dobra, hrabina Respektowa (Krystyna Rutkowska) fałszywa matrona, zresztą rodzona babka Dulskiej zaś jej córeczki to: jedna — Diana (Ewa Sąsiadek) — płaczliwy kołek w płocie, a druga — Stefka (Barbara Szałapak) — infantylna trzpiotka, Ta ostatnia rola, to zresztą jeden z jaśniejszych punktów obsadowych obok czystej, szlachetnej kreacji Tadeusza Szanieckiego jako hr Respekta oraz bardzo dobrego Krzysztofa Wojciechowskiego w roli sybirskiego męczennika Jana.

Znając krąg fascynacji Mikołaja Grabowskiego można sądzić, że podjął się on realizacji Fantazego, ponieważ dramat ten zawiera pretekst do rozważań na temat moralnych postaw i wyborów Polaków. Robił już Grabowski w Krakowie spektakle na ten temat; w Transatlantyku Gombrowicza podejmował problem polskich emigrantów: bolesna tęsknota za Starym czy bez krytyczna akceptacja Nowego; podobnie w Listopadzie Rzewuskiego rozważał ten problem w szerszym, bo nie tylko emigracyjnym kontekście. Zrealizowany obecnie dramat dawał szanse kolejnej prezentacji: pięknoduch i obieżyświat, rozkochany w sztuce i mistyce Fantazy, oraz Jan — skazany na zesłanie bohater walczący o wolną Ojczyznę.

Tym razem jednak nie udał się Grabowskiemu dyskurs. Głównie z powodu nierówno wyważonych sił obydwu postaci, ale także w wyniku „rozstrojonego” tła, na którym miało dojść do konfrontacji. Tłem jest majątek Respektów. Przybycie tu Jana i Fantazego jest w gruncie rzeczy wersją stereotypowej ucieczki do Arkadii, której idylliczne zakątki tak chętnie odwiedzali strudzeni walką rycerze i mimozowaci kochankowie. Goszcząca ich hr. Respektowa dobrze rozumuje wydając dyspozycje służbie błyskawicznego stworzenia arkadyjskiej scenerii „jak w Tassie”. Grabowski układa landszaft z niektórych, zaprogramowanych przez nią elementów i obnażając ich fałszywą sztuczność drwi z tej inscenizowanej sielanki. Drwi też z pozy przybranej przez epatującą mistycyzmem Idalie, która swoich gości uwodzi ekscentrycznym widokiem przez okna salonu na stary cmentarz. Ale drwina reżysera obraca się niestety przeciw niemu samemu. Wszyscy (z wyjątkiem zdesperowanego Jana, oraz towarzyszących mu Majora i grupki półdzikich, porozumiewających się bełkotliwym narzeczem kałmuckich sług), zajęci są stwarzaniem przed sobą nawzajem pozorów, udają lepszych, ciekawszych, innych…

Ironiczne przedstawienie małości i fałszu hrabiostwa wymyka się reżyserowi spod kontroli. Nadaje pospolity ton całej tragedii czyni z niej błahą obyczajówkę. Mały realizm bierze górę nad metafizyką.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji