Artykuły

Gogol z Monty Pythona

"Ożenek" w reż. Gabriela Gietzky'ego w Teatrze im. Mickiewicza w Częstochowie. Pisze Tadeusz Piersiak w Gazecie Wyborczej - Częstochowa.

Kto chce obejrzeć najnowszy spektakl Teatru im. Mickiewicza - "Ożenek" w reżyserii Gabriela Gietzky'ego - niech spróbuje w sobotę 11 listopada - o ile jeszcze dostanie bilety. Później nie ma na to szans, bo inne przedstawienia sztuki w tym miesiącu zostały już wykupione.

Przed premierą "Ożenku" podkreślano w teatrze, że ten pierwszy spektakl proponowany przez nową dyrekcję na dużą scenę wskazuje kierunek, jaki obierze teraz teatr. Po premierze już wiadomo, że ów kierunek to poszanowanie teatralnej tradycji niewykluczające nowoczesnych poszukiwań formy, mądry śmiech, przede wszystkim zaś - stawianie na dobre aktorstwo.

"Ożenek" Gogola znają wszyscy, choćby z wielokrotnie powtarzanej w telewizji realizacji Ewy Bonackiej z 1976 roku, z powalającą na kolana obsadą (Irena Kwiatkowska, Anna Seniuk, Czesław Wołłejko, Wiesław Michnikowski). Częstochowska realizacja jest zupełnie inna - na szczęście. Młody reżyser Gabriel Gietzky wychowany został na innym kanonie humoru i jako artysta kreatywny nie próbuje powielać wzorców. Przeciwnie, dał się poznać z poszukującego, uwspółcześniającego podejścia do klasyki.

To, że oglądamy inny "Ożenek", da się zauważyć już po pierwszym podniesieniu kurtyny. Na scenie widać coś w rodzaju sklepu: otwarte półki, na nich rozmaite dobra, jakby wszystko wystawiono na sprzedaż. Miejsce okazuje się z czasem salonem w domu panny na wydaniu. Dlaczego tak? Gietzky tłumaczył przed premierą: - "Ożenek" opowiada o tym, że XIX-wieczne swaty były usankcjonowanym handlem żywym towarem, transakcjami, w których korzyść materialna zupełnie wypierała uczucie. O tym zaś, że świat nie zmienił się tak bardzo od czasów Gogola, opowie uwspółcześniony, ale uniwersalny kostium aktorów spektaklu.

Dziwaczność typów skreślonych przez autora Gietzky podnosi do poziomu groteski, sięgając przy tym po rozwiązania z półki Monty Pythona. Jako niedawny aktor daje grającym dodatkowe atuty w budowaniu sytuacji - śmieszne rekwizyty, niuanse w relacjach między postaciami, drobne gesty bardzo zabawnie dopowiadające kwestie...

W "Ożenku" nie ma bowiem dramatycznych wydarzeń, wartkiej akcji, to raczej obyczajowy obrazek kreślony piórkiem satyry. Spektakl opiera się więc na znakomitym dialogu (przekład Juliana Tuwima) i postaciach tworzonych przez aktorów. Ci zaś podążają za mistrzostwem pióra i są znakomici - przyznajmy im to. Nawet ci, którzy nie mówią ani słowa, istnieją na scenie.

Jednak częstochowski "Ożenek" nie jest tylko wyśmiewaniem bezdusznego mieszczaństwa, głupoty, prowincjonalizmu. Znalazło się w nim miejsce na wzruszenie i współczucie. W finałowej scenie rozwija się umowny śluby kobierzec, na którym staje panna młoda czekająca na oblubieńca. Ale jej wybranek nie przychodzi... I wtedy dotkliwie uderza widza smutek bijący z tych postaci - boleśnie samotnych. Samotnych z powodów obyczajowych, ale też z chorobliwej nieśmiałości, niedojrzałości do związku, lęku przed odpowiedzialnością, z powodu odkładania uczucia na później, kiedy osiągną "pozycję". Tak trafiamy do naszych czasów, gdzie coraz więcej ludzi w miastach z tych właśnie względów decyduje się na samotność. Ten jeden moment najlepiej uwspółcześnia Gogola.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji