Artykuły

Śmietnikowy casanowa w TR Warszawa

- Myślę, że w polskich warunkach, gdy jest tylu dobrych aktorów poza Warszawą żyjących na granicy minimum socjalnego, przyznawanie tak nieprzyzwoicie wysokiej nagrody [Feliksy Warszawskie] tylko dla "stołecznych wirtuozów" jest, delikatnie mówiąc, nieeleganckie - mimo że przyznawane w Bristolu - mówi wArszawski aktor REDBAD KLIJNSTRA.

Dorota Wyżyńska: Gdybyś dziś miał przedstawić Rookiego...

Redbad Klijnstrą: To chłopak - jak to się mówi - "niewychowany". Ojciec uciekł z domu do innej kobiety. Matka od tego czasu pozostaje w ciągu. Rookie to taki podstarzały osiedlowy przystojniaczek. Wszystko, co wie o świecie, wie z filmów akcji. Wobec braku perspektyw liczy się to, co teraz można zrobić dla zaspokojenia swoich zmysłów.

Od początku wiedzieliśmy, że nie możemy naśladować zewnętrznych oznak charakterystycznych dła tzw. blokersów. Autentyki by nas wyśmiały, to pewne. Dlatego staliśmy się bardziej cytatami z filmów, a wewnętrznie chcieliśmy uwiarygodnić uczucia znane każdemu, jak pragnienie przyjaźni, bliskości, miłości.

Sala prób w Teatrze Rozmaitości zmieniła się w brudną, zaniedbaną klatkę schodową ze skrzynkami na listy i zsypem... Jak aktor czuje się w tak urządzonej przestrzeni teatralnej?

- Jako "śmietnikowy casanowa" czuję się tam j ak najbardziej na miejscu. Przestrzeń, którą stworzyła Magdalena Maciejewska, jest czujnym przetworzeniem osiedlowych klimatów. Mamy nawet zapach zupy wydostający się przez szpary nieszczelnych antywłamaniowych drzwi.

Za rolę Rookiego byłeś nominowany do Nagrody Feliksa Warszawskiego. Zaskoczyło Cię to?

- Tak, zaskoczyło. Miło zaskoczyło, bo wtedy przy Feliksach już za samą nominację otrzymywało się czek... Ale to nie koniec zaskoczeń. Na bankiecie podszedł do mnie ówczesny członek jury, bardzo zacny pan, którego najwyraźniej coś gryzło, i powiedział, żebym się nie martwił, że nie dostałem nagrody, bo wszyscy członkowie, którzy oglądali mnie w tej roli, dali mi najwięcej punktów, tylko po prostu nie wszyscy widzieli przedstawienie. Tu zaskoczenie też w pewnym sensie było miłe. Jednocześnie już nigdy nie mogłem tej nagrody traktować poważnie. Patrząc szerzej, myślę, że w polskich warunkach, gdy jest tylu dobrych aktorów poza Warszawą żyjących na granicy minimum socjalnego, przyznawanie tak nieprzyzwoicie wysokiej nagrody tylko dla "stołecznych wirtuozów" jest, delikatnie mówiąc, nieeleganckie - mimo że przyznawane w Bristolu.

Dlaczego ten spektakl był dla Ciebie ważny?

- To był czas, kiedy zajmowałem się różnymi innymi rzeczami, a nie aktorstwem. I właśnie propozycji Grzegorza Jarzyny, który zaprosił mnie do tego spektaklu, zawdzięczam, że nie zrezygnowałem z grania w teatrze. Ta sztuka składająca się z dwóch monologów pozwoliła Maćkowi Wojdyle i mi coś przekroczyć. Po raz pierwszy, mimo że wspierany przez Marię Mąj i Waldemara Obłozę, byłem na scenie tak długo zdany na siebie. To samotna wyprawa pod okiem publiczności. Dlatego zagranie tego spektaklu po raz ostatni jest moim symbolicznym pożegnaniem z bardzo intensywnym, ale pięknym okresem spędzonym w teatrze, który będę pamiętał jako "Rozmaitości".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji