Artykuły

Reżyserowałem Post ludożerców

- W przededniu wernisażu widziałem na schodach BWA młodych ludzi dźwigających worki z ziemią. Czyżby chciał pan pogrzebać artystyczny salon w dodatku ludowy?

- Zapomina pan, że ziemia rodzi: to symbol życia i płodności.

- Ziemia rodzi? Pozwoli pan zatem, że przypomnę: Na scenie mnóstwo śmieci, jakieś szmaty, plastikowe odpadki, stare buty, kikuty manekinów i kopiec ziemi, z którego sterczy ludzka ręka. Czy nie jest to scena ze spektaklu, który pan od początku do końca stworzył?

- Skoro już przywołał pan tu "Replikę", to wypadałoby dodać, że ręka sięga po kawałek chleba, że z tego kopca wygrzebują się ludzie, dzielą się grudkami ziemi - żyją.

Owszem, są zmaltretowani, w łachmanach i bosi, ale na tyle żywi, że z ziemi wydobywają okaleczone kukły i ożywiają je. Jeśli ktoś nie chce, nie może, czy nie umie odczytać tej sceny jako zmartwychwstania, to ja już na to nic nie poradzę.

Rzecz w tym, że nie tylko moje osobiste doświadczenia, ale również refleksje ogólnej natury nie pozwalają mi wierzyć, że świat jest pełen ładu i harmonii, a życie niekończącym się pasmem szczęścia. Wiem, że więcej w nim chaosu i dramatu, więc nie chcę i nie potrafię tworzyć innej sztuki.

- Zgoda. Chciałem tylko podkreślić ekspresję, czy jak kto woli pasję, bez której nie byłoby Szajny. Niektórzy krytycy twierdzą nawet, ze jest to obsesja, że to numer 18729, wytatuowany na lewym przedramieniu więźnia szczególnie niebezpiecznego, oznakowanego dodatkowo czerwonym punktem na pasiaku, nie pozwala panu zapomnieć o koszmarze Oświęcimia.

- Oczywiście, że nie mogę zapomnieć - byłem na samym dnie człowieczego losu. Również część ekspozycji białostockiej nawiązuje do tego w sposób bezpośredni. Jest to przestrzeń zbudowana z płaskich sylwet ludzkich jak strzelnicze tarcze z powiększoną fotografią twarzy rzeźbiarza Pugeta zamordowanego w Oświecimiu w 1942 roku. Kiedy widz wchodzi w tę przestrzeń, zawsze napotyka jego spojrzenie i jest to spojrzenie ofiary zwyrodnialców spod znaku swastyki. Jest w tym hołd, jaki winien jestem współwięźniowi artyście, jest protest przeciw bestialstwu określonego czasu i miejsca, ale także ostrzeżenie i to niekoniecznie plakatowego typu "Przeciw wojnie". Mam powody tak sądzić, bo na przykład w Meksyku moją sztukę odbierano jak tragiczne misterium po trzęsieniu ziemi. To już wykracza poza polsko-niemieckie sprawy z lat wojny, poza konkretne fakty historyczne.

Mówiąc w telegraficznym skrócie chcę na przykład dowieść prawdy, skądinąd niby banalnej, ale przecież często na świecie lekceważonej, że artystę można nawet i zabić, ale sztuki, nie.

- Wystawa w "Arsenale" zajmuje całą powierzchnię tej, było nie było, sporej galerii. Domyślam się, że jest to pełna prezentacja pańskiego dorobku?

- W pewnym sensie tak. Są tu bowiem prace najstarsze z lat pięćdziesiątych, strukturalne obrazy z lat sześćdziesiątych, collage's starsze i nowsze, obrazy-reliefy, a także assemblage's i obrazy z cyklu "Mrowisko" sprzed dwóch lat. Jest to jednak wybór z większej całości, bo tuż przed Białymstokiem wystawiałem w warszawskiej "Zachęcie" i w Moskwie, gdzie miałem do dyspozycji powierzchnię trzykrotnie większą. Po zamknięciu tej wystawy mam wernisaż w Pradze, gdzie przygotowuję ekspozycję na powierzchni nie mniejszej, niż 1500 rm kw.

- Wystawiał pan w Ciechanowie i Stanach Zjednoczonych, w 1970 roku wystawa na Biennale w Wenecji przyniosła panu światową sławę, w 1975 roku pana imieniem nazwano Teatr przy Slavie Cultural Center w Port Jefferson w stanie Nowy Jork, Jest pan również honorowym członkiem Międzynarodowych Stowarzyszeń Sztuk Plastycznych AIAP/IAA z siedzibą w Paryżu, a także członkiem Włoskiej Akademii Sztuki i Pracy, która przyznała panu Złoty Medal.

Samo wyliczenie choćby najważniejszych pana wystaw indywidualnych w kraju i za granicą zajęłoby nam pół "Kuriera", a przecież jest jeszcze teatr Szajny.

- Jako scenograf pracowałem m.in, z Krystyną Skuszanką, Jerzym Krasowskim, Lidią Zamkow i Jerzym Zegalskim. Projektowałem scenografię do "Myszy i ludzi" Steinbecka, "Stanu oblężenia" Camusa, "Wariata i zakonnicy" Witkacego, "Dziadów" Mickiewicza, "Makbeta" Szekspira...

- Miał pan również realizacje reżyserskie i scenograficzne równocześnie.

- Przez tych kilkadziesiąt lat zdarzyło mi się występować w tej podwójnej roli niejednokrotnie. Współpracowałem między innymi z Jerzym Grotowskim w Teatrze 13 Rzędów przy "Akropolis" Wyspiańskiego, w Częstochowie wyreżyserowałem "Post u ludożerców" Joanny Gorczyckiej - to był zresztą mój reżyserski debiut. Miałem "do czynienia" z Gogolem, Cervantesem, Majakowskim, Kafką, Gounodem, Bryllem...

- A przecież najważniejszy okres pana pracy w teatrze to lata 1971-82, kiedy już po współpracy z Teatrem Starym w Krakowie obejmnje pan dyrekcję Teatru Klasycznego w Warszawie, szybko zresztą przekształcając go w słynny Teatr Studio, a następnie w Centrum Sztuki - Teatr Galerię.

Powstało wówczas kilkadziesiąt spektakli autorskich z pana scenariuszem, w pana reżyserii i z pańską scenografią. Żadne z tych przedstawień nie pozostało nie zauważone przez krytykę i publiczność, wiele z tych premier to były głośne wydarzenia nie tylko w kraju. Zresztą sporo z tych przedstawień realizował pan już za granicą.

Wtedy właśnie powstają kolejne "Repliki" grane do dziś w kraju, Europie i obu Amerykach, posępny "Witkacy", napisana wspólnie z Marią Czanerle "Gulgutiera", "Dante" z muzyką Krzysztofa Pendereckiego - spektakl, o którym Włosi po prapremierze we Florencji pisali entuzjastycznie: "Dante w piekle żyjących", "Dante na nowo odnaleziony przez Polaka Józefa Szajnę" i "Cervantes", po którego premierze sam pan powiedział: "Każdy z nas jest poddawany próbie żyda, musi przejść przez ogień, który go spala, przez własną ciekawość, która rodzi i dobro i zło. Każdy z nas ponosi też odpowiedzialność za to, jak te próby go uformują".

I nagle przed sześcioma laty rzucił pan teatr.

Dlaczego?

- Zrezygnowałem ze stanowiska, a nie z pracy.

- Ale jednak nie robi pan już teatru.

- Nie muszę go robić, on jest we mnie, a zresztą teatr i plastyka znaczą dla mnie to samo. Prawdę mówiąc odszedłem, gdy ogłoszono stan wojenny. Nie chcę oskarżać żadnej ze stron, ale prawdą jest, że w samym teatrze, wokół niego i ponad nim robiło się wszystko, tylko nie teatr. Coraz częściej jednak myślę, że kiedyś jeszcze do niego wrócę.

- Dotychczas kierunek pańskich artystycznych wojaży to był Zachód. Teraz Białystok, Moskwa...

- Wie pan, im dalej idzie się w kierunku zachodnim, tym szybciej dotrze się na Wschód.

- Wiem, że chętnie mówi pan o sobie: plastyk-reżyser-pedagog.

- Wykładałem w krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych, a od 1972 jako profesor ASP w Warszawie uczyłem polskich i zagranicznych studentów.

- Nie uwierzę, że może pan jeszcze czymś zaskoczyć czytelników "Kuriera".

- Piszę książkę...

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji