Artykuły

Przyszłość należy do głupców

U nas nie ma polityków przemawiających - nie ma takich, którzy byliby świadomi istnienia reguł przemawiania, wygłaszania publicznych mów. Poziom naszych oratorów jest zatrważająco niski. Przecież każdy doskonale wie, że talent aktorski jest niezbędny w polityce. Problem w tym, że w tej i wielu innych oczywistych sprawach traktuje się nas jak idiotów, wciska się nam kit, a my nie protestujemy - mówi Jan Nowicki w rozmowie z Jerzym Szerszunowiczem w Kurierze Porannym.

Kurier Poranny: - Na ile sposobów jest Pan w stanie powiedzieć słowo "prawda"?

Jan Nowicki, aktor: - Nie wymienię cyfry, bo nigdy tego nie sprawdzałem, ale... Może na sto, to nie, ale na kilkadziesiąt sposobów na pewno.

Pomiędzy jakimi biegunami mieściłoby się znaczenie tych kilkudziesięciu "prawd"?

- Od prawdy po kompletny fałsz. To kwestia intonacji, odpowiedniej mimiki, postawy, wyglądu, spojrzenia, ułożenia ust. Wystarczy powiedzieć "prawda", a po chwili zrobić taki grymas, że wszyscy zrozumieją, że "gówno prawda". Samo słowo nie wystarczy - trzeba odpowiednio wygłosić, by przekazać określoną treść.

Nie wydaje się Panu, że osoby występujące publicznie często nie mają tej świadomości. Nasi politycy bez końca tłumaczą, co mieli na myśli. Każde przemówienie premiera budzi skrajne reakcje i sprzeczne komentarze. Nasi politycy nie potrafią przemawiać czy my nie potrafimy słuchać?

- U nas nie ma polityków przemawiających - nie ma takich, którzy byliby świadomi istnienia reguł przemawiania, wygłaszania publicznych mów. Poziom naszych oratorów jest zatrważająco niski.

Czego im brakuje?

- Wyglądu, głosu, wyczucia gestu. Nie są w stanie zrozumieć, że każde pojawienie się na trybunie, to próba kreacji. Wszyscy wielcy mówcy byli doskonałymi aktorami - Hitler, Churchill, Demostenes, od którego wszystko się zaczęło. U nas panuje totalna amatorszczyzna.

Nikt nie rokuje nadziei?

- Największe postępy, abstrahując od treści wystąpień, robi Andrzej Lepper. On ma jakąś obecność - jest charakterystyczny, umie za pośrednictwem kamery zwrócić się bezpośrednio do widza przed telewizorem. Podobne zadatki na dobrego trybuna miał Lech Wałęsa. Zresztą obecnie wypada jeszcze lepiej, niż w czasie, gdy był prezydentem. Mówiło się nawet, że ma charyzmę. Coś w tym jest, ale bez przesady - charyzmę, to miał Chopin, Paderewski, Pisłsudski, Skłodowska-Curie. Teraz co trzeci facet uważa, że ma charyzmę.

Może nie co trzeci, ale wśród polityków kilku "charyzmatycznych" chyba jest - choćby premier Kaczyński...

- Żeby mieć charyzmę, trzeba mieć wygląd.

Jaki wygląd?

- Co mi pan takie pytania zadaje? Przecież doskonale wiadomo. Wystarczy przejrzeć galerię prezydentów USA - żaden kurdupel się nie przebił. To niewykonalne z prostej przyczyny - kobiety nie zagłosują na nijakiego fizycznie, małego faceta.

Bush nie jest taki wysoki...

- Ale jest zgrabny, wysportowany. Clinton pięknie się uśmiechał. Reagan był aktorem. Kennedy pięknym facetem, bożyszczem kobiet.

Bez wyglądu, ani rusz?

- Goebbels nie miał wyglądu, ale za to posiadał fenomenalny talent do publicznych wystąpień. Podobnie, jak Fidel Castro, który w podeszłym wieku wygłaszał z pasją kilkugodzinne przemówienia.

Liczy się nie to, co ma się do powiedzenia, tylko to, jak się mówi?

- Liczy się właściwe zestrojenie treści i formy. A tymczasem kilka dni temu widzę w telewizji premiera dukającego z kartki podsumowanie 100 dni rządów...

Nie można czytać przemówienia?

- Można, ale czytania też trzeba się nauczyć. Nie można się gapić w kartkę, jak sroka w gnat, bo to od razu wygląda podejrzanie. A do tego jeszcze kadr, w którym widać małego człowieka...

Wzrostu nikt sobie nie wybierał...

- Toteż ja nie mówię, że on jest za niski, tylko, że pokazuje się go niedobrze. Tom Cruise jest niski, a tego nie widać. Burt Lancaster też nie był dryblasem, ale za to jak wygląda na ekranie! Redford jest niski, ale fotografuje się go tak, że wygląda na mocnego faceta. A z naszym prezydentem czy premierem zawsze to samo - mały, korpulentny człowiek dukający niewyraźnie z kartki. Żeby nie wiem jak słuszne rzeczy miał do powiedzenia, to i tak nic z tego nie wyjdzie...

Prawda nie broni się sama?

- Nie w przemówieniach do mas. Kto mówi pięknie, jest słuchany - kto nie potrafi mówić, niezależnie od tego, co powie, i tak niewiele z tego wyniknie. Na tym polega magia przemawiania do tłumu, że można wspaniale mówić o niczym. Jest taka scena w "Czarodziejskiej Górze", gdy człowiek przemawia w szumie wodospadu. Prawie nie jest słyszalny, ale mówi tak pięknie, że Naphta nie może oderwać od niego oczu. To jest ideał nie do osiągnięcia, ale pokazuje, na czym polega istota rzeczy.

Mówi Pan, że premier nie potrafi przemawiać. Tymczasem po kongresie PiS-u zachwyceni przemówieniem liderzy partii nie kryli szczęścia, że mają takiego wodza...

- Przecież pan doskonale wie, dlaczego tak się dzieje, a pyta tylko dlatego, żebym to ja odpowiedział - żeby to były słowa Nowickiego. Nakłania mnie pan do mówienia rzeczy oczywistych... Nie boję się, ale po co mam powtarzać to, co wszyscy doskonale wiedzą - że to jest banda służalców, którzy mówią bzdury, żeby się podlizać szefowi. Przecież wysłuchałem expose premiera Kaczyńskiego i nie znalazłem w nim nic historycznego, przełomowego. Tak to wygląda dla postronnego obserwatora. Być może, gdy słucha się wodza, który jednym gestem może zdmuchnąć ze stanowiska, odebrać ciepłe posadki, przeżywa się inne emocje i inaczej odbiera taki występ...

Partyjni koledzy premiera zachwycali się tym, że półtorej godziny mówił bez kartki, "z głowy"...

- Mówiłem już o tym, że w czytaniu, o ile się potrafi, nie ma nic złego. Przeciwnie - każde ważne wystąpienie musi być przygotowane na piśmie. A to, że ktoś potem mówi "bez kartki" oznacza tylko tyle, że dobrze się nauczył tekstu na pamięć. Jeżeli ktoś mówi wyłącznie "z głowy", to najczęściej mówi za dużo i byle jak. A to, że wiernopoddańcza sejmowa widownia przerywa ciągle brawami, nie świadczy o jakości przemówienia.

Podsumowując: Dobry polityk powinien być dobrym aktorem?

- A czy to nie oczywiste?

Być może, ale kiedy powie to fachowiec, aktor...

- To co to zmieni? Przecież każdy doskonale wie, że talent aktorski jest niezbędny w polityce. Problem w tym, że w tej i wielu innych oczywistych sprawach traktuje się nas jak idiotów, wciska się nam kit, a my nie protestujemy. Wmawia się nam, że prezydent jest wspaniałym mówcą, premier charyzmatycznym przywódcą, a Polska ma najlepszy z możliwych rządów...

Mam jednak wrażenie, że niektórzy ludzie w to wierzą. Wystarczy posłuchać, co mówią osoby w sondach ulicznych pokazywanych w telewizji...

- Niech pan mi nie mówi o ludziach wziętych z ulicy! Przecież pan doskonale wie, że jesteśmy najgłupszym społeczeństwem na świecie. Już Norwid o tym pisał, że słońce wychodzi, gdy widzi polski naród, a zachodzi, gdy widzi polskie społeczeństwo. Jesteśmy głupi - i pan, i ja, i my wszyscy.

I dlatego nie mamy prawa się wypowiadać, chwalić rządu, wierzyć w autorytet prezydenta czy premiera?

- Ależ oczywiście, że mamy prawo - powiem więcej, im ktoś jest głupszy, tym częściej zabiera głos.

Marni politycy zmanipulowali marne społeczeństwo i wygrali wybory?

- Politycy są zawsze tacy, jakie jest społeczeństwo - to też rzecz oczywista. Jestem daleki od tego, żeby w czambuł potępiać to, co robi nasz obecny rząd. Nie uważam, żeby przed nastaniem PiS-u w Polsce panował raj, a teraz wszystko się zepsuło. Było mnóstwo korupcji, dziadostwa, złodziejstwa na najwyższych szczeblach władzy. Pomysły PiS-u z szybkim karaniem przestępców, wyłapywaniem złodziei, piętnowaniem korupcji - to wszystko jest piękne. Tylko nie można bez końca wmawiać ludziom zagrożeń, utrzymywać społeczeństwa w ciągłym strachu. Błędem jest też pokazywanie się bez przerwy w mediach.

Ludzie nie mogą już patrzeć na polityków. W gazecie powinno być o zwierzętach, o polityce zagranicznej, o porach roku, jakiś wiersz chciałoby się przeczytać... Ale nic z tego - ciągle te same gęby. Brzydkie, głupie, żałosne. Ja już nie mogę czytać o posłance Beger, tej prowincjonalnej Macie Hari, którą się bez przerwy fotografuje, a Lepper mówi, że ją molestują politycznie, a ona beczy po kątach... To wszystko ma poziom żenujący, poniżej "Trędowatej"...

Ale za to jaką ma widownię!

- Bo widownia jest na tym samym poziomie.

To, jak z aktorami: jedni świetnie grają w wybitnych filmach, które obejrzy garstka widzów, a inni stają się gwiazdami oglądanych przez miliony oper mydlanych.

- Głupota jest wszechogarniająca - żyjemy w królestwie bylejakości. To zestaw naczyń połączonych: politycy są tacy, jacy wyborcy, a jedni i drudzy oglądają telewizję, która jest taka, jak jej widzowie. Zmierzamy do kompletnego ogłupienia, co nie jest niczym nadzwyczajnym. Czym bogatsze społeczeństwo, tym głupsi obywatele. Statystyczny Amerykanin czy Japończyk jest głupszy od statystycznego Polaka. Głupcy są użyteczni: w czasie pokoju na komendę pracują, w czasie wojny na rozkaz stają się mięsem armatnim. Nikomu nie zależy na rozumnym indywidualiście - przyszłością tego świata są głupcy.

Dziękuję za rozmowę.

***

Sylwetka

Jan Nowicki - urodzony w 1939 w Kowalu pod Włocławkiem, absolwent krakowskiej PWST, od 1965 roku związany ze Starym Teatrem w Krakowie i Piwnicą pod Baranami. Zagrał w kilkudziesięciu filmach, ostatnio w "Niepochowanym" - historii tragicznej śmierci premiera Imre Nagy'ego, przywódcy węgierskiego zrywu w 1956 roku. Film wyreżyserowała jego żona, Marta Meszaros.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji