Artykuły

Józef Szajna żegna się z Centrum Sztuki

WIELKIEJ sławy artysta, autor dzieł plastycznych wpisanych do światowego dziedzictwa kultury, twórca własnego, niepowtarzalnego teatru, w 60-lecie urodzin, w 30-lecie pracy artystycznej rozstaje się ze stworzonym przez siebie Centrum Sztuki - Teatrem Galerią Studio.

- Dlaczego? Dlaczego zdecydował się Pan zamknąć ten rozdział? Epokę niemal, patrząc z perspektywy warszawskiego życia teatralnego, a także znaczący okres w twórczości Szajny. Czy poczuł się Pan zmęczony? Czym?

- Sytuacją i ludźmi. Poczułem się zdementowany, racje wypadły mi z ręki. Cóż tu mówić o racjach humanisty, kiedy wszystko poszło w przeciwnym kierunku, światem rządzi technokracja, pragmatyzm... Kiedy nasze niepokoje wewnętrzne nie liczą się, choć mnożą pod ciśnieniem światowej polityki, przewrotnej, często kłamliwej, zdemoralizowanej, kiedy reżyserzy o mentalności nauczycieli gimnazjalnych robią z teatru podręcznik historii - czuję się bezradny.

Bo teatr widzę inaczej. Jako placówkę artystyczną i kulturotwórczą, jako miejsce, w którym poprzez kreację artystyczną zadaje się pytania najwyższej rangi i tworzy konieczność samodzielnego szukania odpowiedzi. Poczułem się obcy. Tu, w Warszawie. Kiedyś powiedziałem: tyle lat upłynęło, a ja się tak trudno asymiluję. Rzeczywiście tak jest. Tak jak kiedyś nie uszanowano u nas pracy - zabił nas fałszywie rozumiany egalitaryzm, to "czy się stoi czy się leży" - tak nie uszanowano stołeczności tego miasta. Tu się przyjeżdżało na stanowiska, a ja przyjechałem do pracy. Nie mogę uciec z Warszawy, uciekam z oficjalności, powierzchowności publicznego życia.

- Czyli Szajna mówi: wolę nazwisko niż stanowisko...

- Mówiono: Szajna wytrzyma tu najwyżej 5 lat. Wytrzymałem dłużej. Wytrwałem cierpliwością. Tak, to prawda, miałem zagwarantowaną swego rodzaju autonomię, nikt mi nie mówił, kogo mam angażować i co robić. Ale pośród tych bacików, które mnie łechtały, były i takie, które mnie smagały. Po "Gulgutierze" (napisanej wraz z Marią Czanerle) długo nie aprobowało mnie środowisko. Zacząłem być tolerowany dopiero po sukcesach zagranicznych. Tak, poczułem się bezbronny wobec płytkich ocen recenzentów, wobec polityki kulturalnej, będącej narzędziem propagandy, nie sztuki. Odchodzę bez żalu. Zamykam pewien okres pracy. To nie ja jestem zmęczony, to teatr jest zmęczony. Od paru już lat. Opada... Za mało w nim młodych, a przecież to młodość jest życiem.

- Nie lubi Pan etykietek, szufladkowania zjawisk artystycznych. Nawet jeśli Pan tego nie mówi wprost, powiedział Pan wielekroć swoimi pracami plastycznymi, swoim teatrem. Teatr Szajny intryguje, zachwyca, drażni. Jak nazwać ten teatr dziś, po 10 lalach kreowania Studia?

- Oglądać się za siebie? Gadamy, wspominamy, bierzmy się wreszcie do roboty! Jestem tu 10 lat a - sądzę - napracowałem się za 20. Kiedy dziś słucham wielu przemówień profesorów, jak 10 lat temu docentów (a sam byłem już profesorem) to przypomina mi się rozmowa Passoliniego z Moravią: "Czego niepotrzebnie się uczymy? Co nas wprowadza w błąd? - Oglądanie się za siebie".

- Na siebie! A Szajna - ekspert i doradca światowych towarzystw sztuki, akademik złotego medalu sztuki włoskiej, Szajna autor wstrząsających "Reminiscencji", a Szajny autorski teatr i "Dante" "Gultrutiera", "Cervantes", "Witkacy", "Replika", a "Materia spektaklu", na której uczy się cała Ameryka Południowa?

- Nie dokończyłem cytatu. Oni mówili: "Oglądanie się za siebie, czyli nauka historii". Ja się z tym zgadzam. Powtarzam: teatr to miejsce kulturotwórcze, nie szkoła historii, ani też sposób na zaspokajanie drobnomieszczańskich gustów łatwą rozrywką. Nie robiłem takiego teatru. Za to zyskiwałem różne etykietki. W Nowej Hucie nazywało się Szajnę formalistą. Dziś może byłbym rewizjonistą, może kontrrewolucjonistą w kulturze? Nie chcę być w 60-tym roku życia pouczany, ani prowadzony za rączkę. Wiem sam. Studio określiło się w Warszawie i w świecie. Nie jest placówką upowszechniania literatury, historii, aktualnej publicystyki, a teatrem narracji wizualnej, kształtowanej przez inscenizatora-plastyka, teatrem chłonnej publiczności. A że bywał niezrozumiały dla niewrażliwego widza? To "niezrozumialstwo" mnie martwi. Nigdy nie przypuszczałem, że jeśli idzie o kulturę plastyczną, jesteśmy tak daleko w tyle za światem. To dlatego powstała tu Galeria, nagromadziły unikalne zbiory sztuki współczesnej. Chciałem zbliżyć ją, spotkać z nieotwartą wrażliwością widza. Mówiłem: - Patrz, obcuj z tym, będziesz bliższy kulturze! Tak dokonuje się upowszechnianie.

- Teatr Szajny jest także inny architektonicznie. Zmienił Pan optykę i perspektywę widza lokując go w centrum zdarzeń scenicznych, otworzył scenę studyjną w malarni. Rozmawialiśmy wielokrotnie o nowej wizji przestrzennej siedziby Studia. Są plany, są projekty i co? Już Pan przecież zaczynał zmieniając formułę teatru na Centrum Sztuki. Zostawi Pan to, nie dokończy?

- No właśnie. Nie pyta Pani czego nie zrobiłem przez te lata. Właśnie przebudowy - adaptacji pomieszczeń, obmyślanej dokładnie, obliczonej na tani grosz. Niestety, w Warszawie jest tyle rzeczy niemożliwych. Koło naszej urzędniczej biurokracji toczy się i toczy. Nie warto kolan, szkoda nóg na krążenie wokół tego hermetycznego kręgu.

- Nie wyobrażam sobie, żeby indolencja administratorów zaprzepaściła ideę Centrum Sztuki. Tak, jak chcę wierzyć, że zostawiając dyrektorski fotel Studia nie odchodzi Pan od teatru, że ten rozdział nie jest ostatni. I co teraz?

- Jeszcze nie umieram... Na pewno będę obserwował to miejsce, może służył radą, jeśli będzie komuś potrzebna. A teatr? Mam tyle jeszcze do zrobienia... Chcę żeby moje przedstawienia szły w świat. Zapraszają mnie na wykłady, wystawy. Tyle spraw zaniedbałem. Przez ostatnie lata żyłem jak Cygan...

Co teraz? Gdy jest tak głośno wokół nas wszystkich, trzeba wrócić do refleksji, do bunkra własnej samotności. Wrócę do nie napisanych książek, do nie namalowanych obrazów, czy to mało? Jestem ciągle na tej samej drodze: idę za swoim życiem...

Szajna żegna się z Centrum Sztuki - Teatrem Galerią Studio. Sposobi wystawę swoich prac, projektów, fotogramów z realizowanych przedstawień. Wejdzie ona do stałej ekspozycji Galerii. I tak zostawia swój ślad. W marcu także (od 15 do 27 bm.) będą przypomniane wybitne Jego inscenizacje - "Dante", "Replika", "Cervantes". Trudno nie rzec z nadzieją: czekamy na kolejne.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji