Artykuły

Pryncypia i J. Szajna

Eksplozja demokracji pociągnęła za sobą ujawnienie zjawisk, których różnorodność, a chwilami i wewnętrzna niezborność, stanowi dla każdego publicysty idealną odskocznię dla dywagowania w radosną nieskończoność. Cena tej nieskończoności bywa atoli wymierna, a rachunek nie sama Grecja płaci. To ostatnie odnosi się nie tylko do publicystów. Może nawet do nich najmniej, jako że ich przestoje bywają taksowane wedle normatywów czysto iluzorycznych. Ale, ale! Nie sposób nie odkryć radosnej prawidłowości, iż właśnie kultura stanowi ogniwo życia ogólnonarodowego, w którym rytmiczność pracy utrzymuje się na poziomie sprzed sierpnia (acz, oczywiście, w stylu i jakości tej pracy zaszły różnice. Zasadnicze. I też radosne!). Ale wydaje mi się godny szczególnego podkreślenia ów fakt, iż ludzie teatru i filmu, pisarze, plastycy, muzycy nie zatracili w ogniu dysputy nawyku pracy. Zapewne! Sam mechanizm tworzenia uwarunkowany jest odmiennym zestawem motywacji, ich specyfika zasadza się m.in. w podatności twórcy na bodźce niezwykłe. A takich właśnie nie szczędziły polskim artystom ostatnie tygodnie. Ich nieporównywalna z niczym atmosfera podbudzała do nieporównywalnych działań! Już wiadomo, że zachodzą także w sferze filmu, już czytać można poezję, której dobór i treść metafor dyktuje czas nowy. Czytałem właśnie piękne strofy Jerzego Ficowskiego...

Jest chyba naturalnym, że proces taki przebiegać musi w trybie paroksyzmowym. Zwłaszcza w planie sztuk zbiorowych, takich jak teatr czy film, sytuacja prowokuje do środowiskowych przecen i wycen. "Literatura" przyniosła dramatyczny reportaż z zebrania dokumentalistów filmowych, w kilku pismach czytałem relacje z obrad kilku stowarzyszeń twórczych. Obok przecen zbiorowych trwa też weryfikacja poczynań indywidualnych. Niepokoi mnie trochę spór, jaki wybuchł w warszawskim Teatrze Studio, gdzie zespół aktorski zakrzyknął "veto" wobec poczynań swego dyrektora. Józef Szajna należy do szczupłej grupy artystów, których dokonania w dziedzinie teatru eksperymentalnego liczą się w skali szerszej niż nasz kraj. Dokonania te bazowały zawsze na osobliwej fuzji teatru i malarstwa, przy czym obie dyscypliny traktował Szajna dosyć brutalnie, dopracowując się w efekcie jakości nowych. Ich przykładem idealnym legendarny spektakl "Repliki" znany teatromanom świata. A można też wspomnieć o "Dantem" czy kolażu z Witkacego.

Wymogi osobliwych widowisk Szajny są utrapieniem dla aktorów, gwałcąc nie tylko ich tęsknoty do osobistego uczestnictwa w podziale sukcesu (tu aktor staje się jedynie modułem w cielsku przedstawienia), ale i ich fizyczność. To wszystko prawda. I zawsze byłem pełen podziwu dla zapaleńców, co decydowali się na udział w tych czarnych mszach barokowego quasi-teatru.

Byłoby przecież bardzo żal, gdyby miało wizji Józefa Szajny zbraknąć w naszym życiu kulturalnym. Żal i strata. Więc komu należy przesyłam niniejsze przesłanie. Pewien, że spór w teatrze Studio zakończy się z pożytkiem dla wszystkich stron zainteresowanych. Jedną z takich stron jest publiczność warszawska...

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji