Artykuły

Szajna

"ODNAJDUJĘ się w samotności. Chcę pracować i wypowiadać się z tej właśnie pozycji, bez potrzeby ocierania się o ludzi" - mówi dziś Józef Szajna i jest to wyznanie zdumiewające w przypadku artysty, którego twórczość rozwijała się poprzez anektowanie coraz rozleglejszych przestrzeni: fizycznych, moralnych, filozoficznych i społecznych, konstytuując się ostatecznie w zjawisko niepowtarzalne, budzące zainteresowanie wszędzie: w Polsce, Francji, w Stanach Zjednoczonych Ameryki, Meksyku i Wenezueli, w Wielkiej Brytanii, Jugosławii, Holandii, we Włoszech, na Węgrzech, w Finlandii, Norwegii, Hiszpanii czy Rumunii - a więc tam, gdzie docierał ze swoim teatrem, przede wszystkim, lub wystawami malarstwa i environment. Nawet we Florencji, mieście rodzinnym autora "Boskiej komedii" z entuzjazmem przyjęto autorski spektakl "Dantego" Szajny, pokazany tam w 1974 roku na międzynarodowym festiwalu teatralnym jako prapremiera. Na wielkiej imprezie w Berlinie Zachodnim, prezentującej portret człowieka w sztuce minionych dwóch tysięcy lat, jego "Reminiscencje", znane zresztą publiczności lubelskiego BWA z 1969 roku, zajęły 160 m kwadr. powierzchni, a nazwisko autora trafiło do poszukiwanej dziś publikacji, rekapitulującej ideę tej wystawy, w której eksponowano dzieła takich artystów, jak np. Picasso.

Szajna intrygował ludzi z różnych krajów, kontynentów i kultur, bo właściwie zawsze mówił im o uniwersaliach człowieczego losu - językiem tyle własnym i oryginalnym, co ostatecznie zrozumiałym za sprawą wizualnej struktury przedstawień, która służąc budowaniu skomplikowanych metafor, nigdy nie zamieniała się w byt sam dla siebie, zrywający więzy z humanistyczną artykulacją autorskiej idei, organizującej twórczość artysty. Niektórzy krytycy, ceniący sobie dialogowanie w teatrze i subtelne grymasy aktora, zarzucali co prawda Szajnie, że odebrawszy Melpomenie jej podstawowe atrybuty dramaturgiczne, jakoby niezmienne i wieczne, zdegradował uduchowioną muzę do roli maszynisty ruchomej sceny plastycznej, teatralizując jednocześnie własną twórczość, mówiąc umownie, malarską, ale pomówienia tego rodzaju bardziej wynikały z sentymentu dla tradycji, niż z bezstronnego rozpoznania realnego pola sztuki aktualnej, na którym trudno dziś spostrzec wyraźniejsze granice miedzy rodzajami i gatunkami artystycznymi. Nie chciano chyba przy tym zauważyć, że Szajnie obce były ambicje tworzenia teatru, czy plastyki. Jego cele sprowadzały się do czegoś innego: do kreowania sztuki, ewokującej problem człowieka agresywnego dla i w imię dobra, a w tzw. planie formalnym lub metodologicznym spełniającej się przy pomocy "narracji wizualnej", uznanej przez artystę za najbardziej dziś nośny środek komunikacji międzyludzkiej. Ogromne koła z wpisanymi w nie ludźmi ("Dante"),

krzesła ("Majakowski"), beczki, drabiniaste trapezy i ruchoma "kolejka" ("Cervantes"), ogromne buty ("Replika") - te wszystkie przedmioty z oryginalnych sztuk Szajny nie należą do rodziny konwencjonalnych rekwizytów teatralnych, powiększonych i odpowiednio uszeregowanych - tylko dla zaszokowania widza, dla pustego w końcu efektu. To są znaki - konieczne elementy metaforycznej struktury artystycznej, złożonej z rzeczy, aktorów i relacji między nimi. W takiej przestrzeni scenicznej nie ma już miejsca dla aktora - pana stworzenia, który stojąc na proscenium "puszcza oko" do publiczności i upaja się brzmieniem własnego głosu. Trudno się zatem dziwić, że stosunki między Szajną a aktorami nie zawsze były anielskie.

Wspomniałem na wstępie, że twórczość tego artysty rozwijała się poprzez anektowanie różnorakich przestrzeni, m.in. społecznej. Nie miałem jednak na uwadze tzw. zaangażowania Szajny w takie czy siakie problemy socjalno-polityczne, lecz bezprecedensową instytucję, jaką stworzył po przeniesieniu się z Krakowa do Warszawy w 1971 roku, nazwaną z czasem Centrum Sztuki "Studio". Składało się ono z teatru, znakomitego zbioru malarstwa współczesnego, galerii prezentującej różne postaci sztuki aktualnej (konceptualizm, performances, video, film-art, foto-art, pikturalizm) i muzykę. W ramach Centrum działało ponadto podyplomowe studium scenografii ASP, prowadzone przez Szajnę, którego słuchaczami byli m.in. cudzoziemcy. W ozdobnych murach dawnego Teatru Klasycznego, schowanego w Pałacu Kultury i Nauki, autor "Gulgutiery" uruchomił żywy ośrodek sztuki, znany i ceniony w kraju i za granicą, więc coś społecznie ważnego. Zauważmy przy tym, jak idealnie mieści się to dzieło Szajny w ogólnej koncepcji jego sztuki. I zapytujemy: czy nie zostanie zdeformowane teraz, kiedy artysta zrezygnował już z kierowania "Studiem" i "odnajduje się w samotności"?

Ludzie nie chcą jednak przystać na oddalenie się Szajny od życia publicznego. Dziennikarze stale proszą go o wywiady (nie wszystkim ich udziela), a Włoska Akademia Sztuki i Pracy w Salsomaggiore przyznała niedawno artyście swoje najwyższe wyróżnienie: "Złotego Centaura", które swego czasu otrzymali tak wybitni twórcy, jak Chagall, Moor, Vedova. Dodajmy, że instytucja ta ma charakter światowego stowarzyszania artystów i intelektualistów, skupiająca 7000 członków, posiada własne muzeum, bank i czasopismo, a na jej czele stoi Nicolo Panepinto, dziennikarz i działacz międzynarodowego ruchu obrońców pokoju. Akademia urządza doroczne festiwale sztuki - na kolejny, w 1983 roku, zaproszono już Szajnę z "Repliką".

Ostatnio, 13 października, przyjechał do Lublina - dawne sentymenty! - na zaproszenie... naszej "Estrady", która z rozrywkowych niegdyś "Prezentacji" zrobiła ceniony, interdyscyplinarny festiwal artystyczny, za co jej chwała. Artysta dwukrotnie spotkał się z publicznością m.in. w scenerii swojej wystawy retrospektywnej w BWA, gdzie na tę okazję przybyło kilkaset osób!

Daj, Boże, każdemu taką samotność

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji