Artykuły

...o naszych obowiązkach

Trwa ogólnonarodowa rozmowa o aktualnych problemach. Uczestniczą w niej również twórcy. Zwróciliśmy się z prośbą o wypowiedź do JÓZEFA SZAJNY, artysty plastyka i reżysera - dyrektora Teatru STUDIO, przemianowanego ostatnio na "CENTRUM SZTUKI - TEATR GALERIA":

"W Warszawie pracuję dopiero od 10 lat dlatego cofnę się o 26 lat, do roku 1955, kiedy z Krystyną Skuszanką i Jerzym Krasowskim rozpoczęliśmy pracę i działalność artystyczną w nowo wybudowanym Teatrze Ludowym w Nowej Hucie. Przyszliśmy tam z grupą młodych aktorów z Opola, świadomi kryzysu teatrów krakowskich i teatru w ogóle, który coraz bardziej przypominał muzeum. A nam młodym chodziło o teatr żywy, rzeczywiście współczesny i nowatorski w formie.

Zbiegało się to ze schematycznym upowszechnianiem kultury, widzianej jednostronnie. W tym nietypowym mieście w takim ujęciu traciła ona rację bytu. Tak zwane czerwone kąciki czy życie świetlicowe w osiedlach robotniczych nie mogły już spełniać roli kulturotwórczej.

Teatr Ludowy powstał w nowym od podstaw budowanym mieście, mieście, którego młoda klasa chłopo-robotników nie miała tradycji żadnego teatru. Jak pamiętam, początkom tego miasta towarzyszyła też nie najlepsza sława w sferze obyczajów. Twarda praca, ostre picie w reprezentacyjnym lokalu "Gigant". Zastanawiałem się jakiej kultury, a właściwie jakiej sztuki - gdyż moim zdaniem od sztuki wiedzie droga do kultury - potrzebują mieszkańcy Nowej Huty, późniejszej dzielnicy nobliwego Krakowa. Rozmawialiśmy często z ludźmi i w zespole, czy mamy prowadzić widza za rączkę, uczyć szczebel po szczebelku, czy też zapoznawać ich od razu z twórczością teatralną na wysokim poziomie. I tak powstał na owe czasy teatr awangardowy, nowatorski, który szybko zyskał popularność środowiska i u części krytyki krakowskiej.

Jednocześnie byliśmy "pouczani" wprost z Warszawy co należy wystawiać, a czego nie należy pokazywać masom. Według niektórych opinii należało wówczas wyłącznie dawać rozrywkę tzw. teatrzyk rozmaitości. - Czy żeby widz mniej myślał? - albo niech za niego robią to inni? Mnie nazwano formalistą, a tymczasem zainteresowanie naszym teatrem w Polsce rosło. Spór trwał długie lata. Po moim odejściu z Nowej Huty zapanowała cisza.

Dzisiaj przeżywamy chwile utraty wzajemnego zaufania. Wielu z nas traci wiarę w sens działania, a zarazem wydarzenia z lipca i sierpnia 1980 roku wskazują na dojrzałość myślenia politycznego nie tylko klasy robotniczej. Przemijanie struktur myślowych i formalnych jest zgodne z życiem i czasem, dlatego subiektywna postawa w procesie tworzenia nadaje właściwy sens sztuce.

Z zaniepokojeniem obserwuję partykularne myślenie jak i rozluźnienie dyscypliny społecznej. Daje się nadal odczuć nieodpowiedzialny stosunek niektórych ludzi do swojego zawodu. Mam nadzieję, że i z tym problemem solidarnie damy sobie radę, a ruch odnowy dokona korzystnych zmian i w zakresie mobilizacji sił twórczych.

Prawo do pracy, godność ludzka są wartościami naszego ustroju i powinny być zawsze w poszanowaniu człowieka. Tyle samo co o prawach powinniśmy dzisiaj mówić i o naszych obowiązkach artystycznych. Aby przejść z ilościowego i statycznego myślenia do jakości kultury. Sztuka jest ryzykiem i zarazem odpowiedzialnością za sytuację, którą tworzymy.

Nie utożsamiam dotychczasowego systemu zarządzania z ustrojem politycznym, są to dwie różne rzeczy. W 1981 roku trzeba się z tym zgodzić, ze coś się u nas skończyło, a nowe się zaczyna. Życie samo wypiera przestarzałe formy, naturalną śmiercią umarło sprawowanie autokratycznej władzy, której nie można było utożsamić z demokracją socjalistyczną. Zastanawiamy się jaki ma być socjalizm naszego jutra, jutra drugiego trzydziestopięciolecia, a nie tylko jednej czy dwóch pięciolatek.

Za mało mówi się o społecznym sensie sztuki, o reformie w kulturze, a za dużo o jej upowszechnianiu. Czy polityka kulturalna stwarzała dawniej odpowiednie możliwości dla twórczości. O przeszkodach, zakazach, nakazach mówią dzisiaj nawet ci, którzy ich dawniej nie mieli. Osobistych pretensji nie zgłaszam, chociaż życie mnie nie pieściło. Nawet na łamach "Trybuny Ludu".

Może niepokoić to co określiłbym mianem znajomości "strategicznych" celów i nieomylności własnych gustów. Z opinii tych nie powinny rodzić się preferencje. Tymczasem nadal daje się zaobserwować częsty brak orientacji artystycznej i jakże często przechodzenie na koniunkturalizm estetyczny. Stąd dzieliło się sukcesy po równo, a nikt przecież nie był ani z opinii czy nagród zadowolony. Brak właściwych klasyfikacji przysparzał jednym popularności, drugim tylko zaszczytów. Prawda leżała obok.

Wyraźnie przeżyły się teatry omnibusy i "samoobsługa" w rozrywce. Konieczna byłaby odnowa i większe poparcie dla zespołów młodych, niedużych, artystycznie zróżnicowanych.

Sztuki nie traktuję jako narzędzia aktualności gazetowej. To przysługuje telewizyjnym programom. Rzeczywistość artystyczna powinna obejmować szerszy czas niż nasze dzisiaj. Idzie bowiem o kondycję człowieka i kształtowanie jego wyobraźni, w czasach kiedy on sam siebie zaniedbał. Idzie również o to, aby przy naszej "pomocy" nie utknął w kulturze drobnomieszczańskiej.

Stolica była kiedyś miastem niepokonanym i miastem ludzi młodych. Coraz częściej myśl społeczna, twórcza i krytyczna rodzi się poza Warszawą. Wielu wybitnych ludzi omija to miasto, zamknięte dla młodych i otwarte dla kariery ludzi przeciętnych.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji