Artykuły

Słówko w sprawie Dulskiej

Ta Dulska gderze, niegroźnie gderze, tyle że bardzo ochrypłym, ostrym głosem Hanki Bielickiej. Nie jest potworną megierą, nie jest cyniczną mater familias, jest tylko babą, co wszystko musi pokwitować serią pokrzykiwań, ale w istocie ma dobre serce. Dba o Felicjana, poprawia mu szalik, czyści cylinder, cóż - zapobiegliwa żona i matka, tyle że ze straganu.

Powiedzmy, ze współczesnego straganu, w którym królują ceny umowne na pomidorki i oranżadę w foliowych torebeczkach.

Ten Felicjan to kreacja. Wiadomo, nic nie powie aż do sławetnego: "A niech was wszyscy diabli", ale chodzi i wygląda jak samo wcielenie godności człowieka, co dostał się pod pantofel z wyboru i wygodnie mu z tym.

Ten Zbyszko to nawet niegłupia latorośl Dulskich. Całkowicie świadoma własnych ograniczeń i pewnie dlatego pozbawiona motylego wdzięku wielu innych scenicznych Zbyszków.

Ta Hanka, ta Tadrachowa, to zaledwie figury stylistyczne z szufladki: kobiety z ludu.

Ta Juliasiewiczowa, Mańcia-kuzynka, nie ma w sobie nic ze spryciku osoby mimo wszystko i przede wszystkim atrakcyjnej.

Ta lokatorka nudzi się już zbyt pretensjonalnie.

Ta Hesia to nieporozumienie.

Ta Mela ma w sobie, owszem, nieporadność dobrego serduszka i cielątkowość, ale w nikłym wydaniu to jest, skromniutkie.

To przedstawienie całe jest takie sobie, niestety. Dla porządku: widziałam obsadę pierwszą to jest Hankę Bielicka jako Dulską (a nie Adriannę Godlewską), Witolda Pyrkosza (Felicjan), Piotra Garlickiego (Zbyszko), Magdę Celównę w roli Hanki (a nie Joannę Kasperską), Halinę Jezierską w roli Tadrachowej (a nie Marię Krawczykównę). Wandę Majerównę - Juliasiewiczowa), Wiesławę Kwaśniewska jako lokatorkę (a nie Iwę Młodnicką). Annę Bobik w roli Hesi (nie Agatę Rzeszewską) i Marię Kalinowską w roli Meli (a nie Hannę Bieniuszewicz).

Uff! Być może ta druga obsada zmienia wrażenia i proporcje, być może, chociaż skłonna jestem przypuszczać, że niestety nie jest tak pięknie.

I cóż by tu jeszcze napisać trzeba było o "Moralności pani Dulskiej" wystawionej w reżyserii Marii Kaniewskiej przez Teatr Rozmaitości?

Jak zwykle ostatnio - sala świeci pustymi krzesłami. Jak zwykle na Zapolskiej, dużo starszych pań i bardzo dużo młodzieży szkolnej (lektura!)

Jak zwykle na występach Hanki Bielickiej dużo śmiechu na widowni.

Czy ten spektakl coś znaczy w recepcji scenicznej "Moralności pani Dulskiej" (licząc od daty prapremiery krakowskiej z roku 1906?)

Naturalnie, niewiele.

Jest. W Warszawie jest sobie "Moralność pani Dulskiej" na scenie. Ani "pomysłowo" unowocześniona, ani poprawnie tradycyjna, ani wybitna, ani skandalicznie niedobra.

Będzie jeszcze takich pozycji sto lub więcej. I sto lub więcej razy arcydramat Zapolskiej znajdzie na scenie swoje odbicie.

Pisać o Zapolskiej, w Polsce, teraz - dla kogo? Wszyscy już wszystko o niej wiedzą co trzeba. I to, że słabą była aktorką, i to. że z trzydziestu kilku utworów, które napisała kilka to arcydzieła, a reszta grafomania, I to, że sportretowała w "Moralności pani Dulskiej" odwiecznego kołtuna i że ten kołtun - będzie naprawdę żył wiecznie, zmieniając tylko kostiumy, bo ód tego jest kołtunem. I że tę "Moralność pani Dulskiej" grywało się i grywa regularnie za granicą, tę przyjacielską i tę wrogą ideowo. I że jest to pysznie napisany utwór, że zawsze może bawić.- I że ma role co się zowie, trzeba tylko aktorów przednich, by te role zalśniły.

Wszystko to wiedziała, prawie od zawsze, aż do znudzenia.

Kończę więc, ale przedtem jedno westchnienie: jakąż wspaniałą zabawą była "Moralność pani Dulskiej" w serialu Wajdy "Z biegiem lat, z biegiem dni" - jaką radością dla widowni i aktorów, ile smaków i podtekstów wyciągnięto z tej zabawy...

Ech, łza się w oku kręci...

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji