Artykuły

Pani Dulska nie śpi

Adam Hanuszkiewicz zrobił z "Dulskiej" dwuznaczny, nasycony staroświeckim erotyzmem wodewil. Kolejne obrazy - wśród sutych kotar, kanap i abażurów, cała scena w barwach przykurzonego burgunda - przeplatane są i komentowane roztańczonymi piosenkami-kupletami. Zaś w brawurowym finale, w rytm Offenbachowskiego kankana, wszystkie stęchłe zapaszki tego komu przesłania nam - zamiast Kurtyny -odurzająca woń perfum opadająca ze sceny na widownię. Brudy, które należy - według Dulskiej - prać w domu, Hanuszkiewicz poperfumował. Znak czasu? Trudno o bardziej wyrafinowaną ironię.

"Dulską" postanowiono pokazać w Olsztynie dla uhonorowania rocznicy pierwszego powojennego spektaklu na tej scenie. Otwarto ją, jak wiadomo, 18 listopada 1945 roku właśnie premierą "Moralności pani Dulskiej". Pytanie: kim była tamta Dulska, a kim może być teraz?

Okropnie się rozgniewał Adam Hanuszkiewicz, gdy mu zwróciłem uwagę na dwuznaczny sens, jaki - moim zdaniem - mogła mieć .Moralność pani Dulskiej" tuż po wojnie, gdy było już oczywiste, kto będzie największym wrogiem przejmujących władzę w Polsce komunistów: mieszczaństwo. Ówczesna propaganda doskonale umiała wykorzystać dla własnych celów krytycyzm wobec tej klasy społecznej, wywodzący się jeszcze z XIX wieku, z tradycji socjalistycznych, ale też i z ideologii artystów romantycznych: "precz z filistrami".

Ironia historii sprawiła, że to właśnie mieszczańskie wzorce - od wątpliwego naśladownictwa sposobu urządzania mieszkań, po praktyczne zasady życiowe - najchętniej przyjmowali za swoje awansujący społecznie w tamtych latach chłopi i robotnicy. Te wzorce okazały się nieśmiertelne.

Jak na mnie huknął Hanuszkiewicz! - Chce pan twierdzić, że wszyscy ludzie teatru podjęli wtedy komunistyczną propagandę? Nikt nawet nie myślał o czymś takim. Grano Dulską, bo niczego innego wtedy nie można było grać, a przede wszystkim dlatego, że Zapolska jest znakomitą autorką.

Miał rację i jej nie miał. Nie przekonał mnie. Zbyt dobrze mi tkwią w pamięci szkolne lekcje historii i polskiego z lat sześćdziesiątych, kiedy to Dulska wciąż była dyżurnym przykładem wroga przodującego ustroju. Stała się papierową karykaturą na użytek doraźnej propagandy, kimś na kształt rozpowszechnianych wcześniej rysunków satyrycznych radzieckiej grupy "Kukryniksów" albo - daleko nie szukając - "Przekrojowego" Augusta Bęc-Walskiego. I nie wiedziałem, w naiwności nastolatka, jak tę Dulską zaklasyfikować.

A jednak Hanuszkiewicz mógł się u-nieść, bo nie oglądał się wstecz, tylko znalazł na dzisiejszą Dulską swój własny sposób. Orzeźwiająca ironia bezustannie pulsuje w jego spektaklu. Nie ma w nim postaci jednoznacznych. O ile w ogóle są w tej "Dulskiej" bohaterowie negatywni, to może najprędzej wystawiony jest pod osąd widza Zbyszko? Smarkacz narozrabiał, zrobił służącej dziecko, a tłumaczy się tym, że nie może już wytrzymać w owym kołtuńskim domu. Grający go Dariusz Poleszak chwilami nawet jest z tym swoim tłumaczeniem się - o zgrozo przekonywający. "Lecz pani Dulska nie śpi, lecz pani Dulska czuwa" - o czym dowiadujemy się już z pierwszej, otwierającej przedstawienie piosenki - i mamusia posprząta po nim jak zwykle, doprowadzi do ładu niezliczone ilości poduch i pierzyn zalegających scenę. Nikt jej za to nie powie: dziękuję. Lecz ona zna dobrze swoją niewdzięczną rolę strażniczki domowego ogniska. Wbrew tradycyjnemu image, nie prezentuje się nam rozmemłana, przeciwnie, w większości scen nienagannie zapięta pod szyję, jest dostojną matroną. Zdumiewające, jak udało się Hanuszkiewiczowi poskromić na potrzeby tej roli nieokiełznany temperament naszej gwiazdy, Danuty Markiewicz. Brawo!

Ironiczny, równy dystans twórcy spektaklu w stosunku do wszystkich postaci, okazał się - nie po raz pierwszy w historii - formułą zbawienną. Ironii służą obrazy sceniczne budowane sugestywnymi skrótami, tak charakterystycznymi dla teatru Hanuszkiewicza.

Oto na przykład, gdy wszyscy rwą włosy z głowy z powodu niewczesnego porywu honoru Zbyszka, który chce Hankę - "garkothika" (wspaniała Magdalena Woźniak, połączenie "pierwszej naiwnej" z wulgarnością) wprowadzić do rodziny, reżyser sadowi Hankę na kanapie, a wokół niej całą familię Dulskich - jak do fotografii. I widownia się śmieje: prawda, jaki to idiotyczny pomysł z tym ślubem?

Oto dalej, żeby wybić ów pomysł Zbyszkowi z głowy, kuzynka Juliasiewiczowa (Wiesława Niemaszek) w rytm upojnego tanga przebija stawkę i - sama zaciąga go do łóżka. Bo czymże innym można przekonać żółtodzioba? Ta kapitalna scena pantomimiczna we troje - bo w tańcu uczestniczy również ofiara, w białej sukience kontrastującej z czarną suknią demonicznej wręcz tutaj rywalki -kończy się w chwili spełnienia chrapliwym krzykiem godowym naszego "czarnego łabędzia": "Ciociuuu!". Załatwione.

Dwuznacznie potraktowane zostały również obie siostry-podlotki: energiczna i dociekliwa Hesia (Alicja Kochańska-Krauze) oraz rozmarzona Mela (Aleksandra Godlewska). Obie dziewczyny biegają po scenie w krótkich falbaniastych haleczkach i wysokich sznurowanych bucikach: dziewiętnastowieczne negliże z aluzyjnym podtekstem...

W tym domu zdominowanym przez baby swą własną, żałosną pantomimę rozgrywa Dulski (Władysław Jeżewski); pozbawiony głosu świadek, osłaniający się tarczą-gazetą.

A kiedy ostatecznie ma zostać rozstrzygnięty los odsyłanej na wieś Hanki, ona sama leży na wozie - pijana, z flaszką wódki w ręku; zaiste, rodzajowy obrazek ilustrujący tezę: "chłop wiecznie pijany", nad nią zaś Dulska i Juliasiewiczowa spierają się z pazerną chrzestną Tadrachową (Hanna Wolicka) o wysokość odszkodowania. Komentarzem do tej sceny jest, pobrzmiewająca echem songów Brechta, piosenka o forsie. A co ważniejsze z twierdzeń i morałów aktorzy wygłaszają wprost do widza zza wnoszonej na scenę... sądowej barierki. Widz ma osądzić.

Teatr popularny w najlepszym gatunku. Ten teatr jest w ciągłym ruchu, perfekcyjnie opracowanym, wywiedzionym z ducha tańca i muzyki.

Spotkanie z Adamem Hanuszkiewiczem stało się dla zespołu naszego teatru cennym doświadczeniem. Z rezultatu zespół może być dumny. Bo to jest to, co się nazywa kawałkiem dobrej, zespołowej roboty. Dobrze by było, gdyby doświadczenie tego teatru pozostawiło na naszej scenie trwalsze ślady na przyszłość.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji