Artykuły

Jeszcze jedna Dulska dzisiaj...

Mimo wszystko "Moralność pani Dulskiej" chętnie ogląda się na scenie. Mimo wszystko - to znaczy mimo że sztuka ta mogła już nam zbrzydnąć doszczętnie. Tyle razy grano ją w Warszawie i w teatrach wszystkich innych miast polskich, tak ją windowano na sztandarowe dzieło realizmu krytycznego, na główny atut w obrachunkach z mieszczańską przeszłością... Już dawno stała się klasyką, weszła do obowiązkowej lektury szkolnej, jest nieznośnie oklepana. To prawda, że Teatr Kameralny dokonując jej wyboru nie zdradził szczególnej pomysłowości, ale nie miejmy o to pretensji. Sztuka jest tak dobrze napisana, tak wyjątkowo teatralna, z tak znakomitymi rolami, że zawsze będzie cieszyć widza. Któraż to jeszcze z jej rówieśnic, polskich sztuk obyczajowych ostała się po latach w takim splendorze i w tak czerstwej młodości? Ani jedna.

Jej aktualność? "Moralność pani Dulskiej" jest obrazem epoki już zamkniętej, czy też raczej jej wycinka. Ale na dzisiejszej widowni z pewnością jeszcze znajdzie się wielu takich, którzy zrozumieją, że o nich jest mowa na scenie. Czy też raczej nie zechcą tego zrozumieć... Kołtuństwo, które z taką nienawiścią atakuje Zapolska, obłuda i zakłamanie, owo "życie po bożemu" ukrywające poza fasadą zacnych słów lepkie podłości i brudne łajdactwa przetrwały i w naszych czasach w pewnych środowiskach. W innych wytworzyły się w nowych formach. Nowa "Moralność pani Dulskiej" jest do napisania. Dopóki jej nie ma, doceniajmy wartość starej.

Wystawienie tej sztuki nie nastręcza specjalnych trudności inscenizacyjnych czy reżyserskich. Koncepcje nowatorskie, tzw. nowe odczytania i rewizjonistyczne podejścia mamy już za sobą - owe panie Dulskie w kotarach, czy z Hanką jako pozytywnym bohaterem. Nie ma tu problemów, sztuka jest całkowicie Jednoznaczna. Po prostu trzeba ją dobrze zagrać. Najwyżej można ją ująć w sposób bardziej komediowy lub bardziej farsowy, bardziej z namaszczeniem lub bardziej ostro. No i obsada aktorów jest tu decydująca, ich Indywidualność i talent nadają ton przedstawieniu.

Przedstawienie w Teatrze Kameralnym reżyserował ROMAN ZAWISTOWSKI w sposób komediowy, bez przejaskrawień, naturalnie, chciałoby się powiedzieć: potocznie. Brakowało teatralnego komponowania scen dla lepszego wydobycia efektów, brakowało żywszego tempa, które by przydało przedstawieniu błyskotliwości i wesołości. Zrezygnowano z tego na rzecz naturalności, prawdy raczej życiowej niż teatralnej. Ostatecznie można i tak, nie będziemy się o to kłócili.

Ciekawsze jednak od reżyserii jest ujęcie aktorskie, przede wszystkim głównej roli. Zwłaszcza, jeżeli Dulską gra JANINA ROMANÓWNA. Już choćby z tego powodu z zainteresowaniem szło się do teatru. Jaka jest Dulska Romanówny? Przede wszystkim została ona podniesiona wraz z całą rodziną o szczebel wyżej w sferze towarzysko-finansowej. Zawistowski przeniósł akcję sztuki Zapolskiej ze Lwowa do Krakowa, co ostatecznie na to samo wychodzi, bo te same zjawiska powtarzały się w całej c. k. Galicji i Głodomerii. Romanówna jakby przeprowadziła się do Warszawy, do środowiska bogatszego mieszczaństwa, do sfer jakby z komedii Perzyńskiego. Przez to zbliżyła się do koleina współczesnego. Jej Dulska test kobietą dbającą o siebie i o zewnętrzny wygląd swego domu, niemal elegancką. Swego straszliwego kołtuństwa nie ma namalowanego na twarzy, nie demonstruje go w zaniedbaniu stroju czy w śmiesznych grymasach. Romanówna gra wewnętrznie, dramatycznie. Ma swoje dwie wielkie sceny, kiedy dowiaduje się o grożącym Hance dziecku i kiedy wije się ze skąpstwa przy wypłacaniu "odszkodowania". W ogóle skąpstwo Romanówna uczyniła naczelną cechą pani Dulskiej.

I jeżeli Paul Cazin kiedyś oglądając "Moralność pani Dulskiej" powiedział: "To jest na miarę Moliera" (według relacji Boya cytowanej w "Listach Teatru Polskiego") - to Romanówna grała po molierowsku, choć w swych komediach Molier nie zostawił kobietom ról popisowych. W sumie bardzo interesujące ujęcie, które z pewnością będzie zanotowane w scenicznej historii pań Dulskich.

ZRESZTĄ wszyscy niemal wykonawcy grali dobrze, lub co najmniej poprawnie. Bardzo miłą i nie przesłodzoną Melą była MARIA CIESIELSKA, może najlepsza z tych, jakie widziałem na scenie, czego nie można powiedzieć o Hesi. JOLANTA CZAPLIŃSKA była w tej roli aktorsko prymitywna. JAN CIECIERSKI może znaleźć się wśród najlepszych Felicjanów. Interesującym Zbyszkiem był KAZIMIERZ MERES uwydatniając w nim bardziej dobry grunt niż zdeprawowany charakter. EUGENIA HERMAN w roli Juliasiewiczowej pokazała dużą kulturę aktorską i dowcip, bardzo gładko prowadziła dialog. MARIA ŻABCZYŃSKA w niezawodnym epizodzie Tadrachowej zabłysła swym niezawodnym talentem. MARIA KLEJDYSZ była prostą i skromną Hanką, a MARIA HOMERSKA zagrała jedyną skrzywdzoną przez autorkę rolę Lokatorki. Scenografia była dziełem JANA MARCINA SZANCERA.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji