Artykuły

Listy

W rozmowie pt. "Odpowiedzialność" ("Argumenty" nr 3) p. Szajna w odpowiedzi na pytanie: "Na czym polega kompozycja narracji plastycznej" odpowiedział:

1) "dla wyłuskania autentyczności dramatu ludzkiego nie potrzeba wielu słów ani niepotrzebnych gestów; słowo straciło na sile, bywa jednak potrzebne",

2) "można korzystać z cudzych tekstów",

3) odnośnie Fausta "Jeśli użyłem "Fausta" Goethego to też przecież nie z myślą o robieniu poprawek do autora; dokonałem pewnego wyboru i to nie pozostając w niezgodności z autorem, ale w ramach tej samej idei, która kiedyś była ideą Goethego. Modele życia zmieniły się, mogę dokonać wyboru z innej pozycji własnej. Nie mogę działać z pozycji klasyka romantycznej XIX-wiecznej duszy, z pozycji myślenia Pana X czy Y. Myślę sam, przede wszystkim trzeba określić własną postawę. Teatr nie jest ,,Desą" czy sklepem sprzedającym cudze myśli".

Swego czasu w liście do "Kultury" skrytykowałem "Fausta" p. Szajny i recenzentów, pp. Fillera i Grodzickiego. Zarzuty moje były ostre. Riposty jednak nie było. Pośrednio odpowiedź na moje zarzuty znalazłem dopiero po 3 latach w "Odpowiedzialności", w przytoczonych powyżej fragmentach. Chciałbym się do nich ustosunkować.

Czy istotnie dla wyłuskania autentyczności przy stosowaniu kompozycji narracji plastycznej nie trzeba wielu słów? W "Piwnicy Auerbacha" plastyczny Frosch p. Szajny tak przemawia do nie mniej plastycznych kumpli:

"Cóż się z wami dzieje? Nikt nie chce pić, nikt się nawet nie uśmiechnie? Czekajcie, już ja was podstroję! Siedzicie, jakby was szczyną cyrulik opryskał. Nic tylko mokra wiecha słomy a zazwyczaj płomień buzuje w was, że nie podchodź, bo się zetlisz".

U Goethego brzmi to tak (w moim przekładzie) :

Nikt nie chce pić, nie chce się śmiać?

Lekcję fasonu muszę dać!

Wy dziś jak mierzwa, jak zmokłe kury

Choć wpierw z was ogień aż bił do góry.

Z zestawienia tekstów wynika, że p. Szajna użył w 43 słowach 68 zgłosek Goethe w 23 słowach 35 zgłosek: przy czym alokacja Goethego jest nie mniej "knajpowa" niż u p. Szajny. Ja mój przekład zmieściłem w 28 słowach o 36 zgłoskach.

W tym konkretnym przypadku (nie mając dostępu do przekładu p. Bordowicza mogłem przytoczyć tylko ten jeden przykład na podstawie "Dialogu") trzeba było p. Szajnie dla wyłuskania autentyczności znacznie więcej słów niż Goethemu. Tezę p. Szajny zbija własny jego "Faust".

Pan Szajna ma absolutną rację, gdy twierdzi, że można korzystać z cudzych tekstów. Dodam, że nawet trzeba, oczywiście z podaniem autora. Ale jest w tym jedno "ale". Tekst to nie jest tylko tekst, to jest również i sens. Jedno słowo może mieć dużo sensów. Jeżeli, też cytuję cudzy tekst, muszę użyć go w tym sensie, w jakim używa go autor, chyba że zależy mi na podkreśleniu czy wytworzeniu dwuznaczności, która zmieniałaby sens autora. W ten sposób można nieraz przy pomocy wiernego przytaczania tekstu głosić antysens. Taka manipulacja wymaga jednak specjalnego zaznaczenia. Gdyby więc p. Szajna nazwał swojego Fausta Anty-Faustem czy Szajn-Faustem Jana Wolfganga Goethego, nie miałbym nic przeciwko temu, ale że nazwał go Faustem Jana Wolfganga Goethego, tu już popełnił przestępstwo. P. Grodzicki broni w tym punkcie p. Szajnę za pomocą argumentu, że to nie jest nic strasznego, ponieważ, "kto dziś w Polsce czytuje Fausta, najwyżej zna się go z opery Gounoda". Taki argument nie przynosi chwały i aż dziwić się należy, że wśród tylu zawodowo piszących o kulturze i filozofii intelektualistów nie znalazł on odporu.

Truposze p. Szajny wykrzykują, chodząc wkoło po scenie, że błądzi człowiek, kiedy dąży. Przypuśćmy, że przytaczają dosłowny tekst Goethego: "Błądzi człowiek, jak długo dąży". Ale że mówią to truposze i to wielokrotnie i z naciskiem i z intonacją, widz inaczej :nie może tego zrozumieć jak tylko, że błędem jest w ogóle dążenie; skoro trupio się kończy. Natomiast PAN - Goethego, mówiący w Prologu w Niebie "Błądzi człowiek jak długo dąży" stwierdza jedynie fakt ludzkiej niedoskonałości. Popełnienie błędów jest dla Goethego nieodłączną cechą ludzką i to taką, która jest warunkiem rozwoju.

Jak może w tych warunkach twierdzić p. Szajna, że wystawiając swego Fausta, pozostawał w zgodności z autorem i w ramach tej samej idei, która była kiedyś ideą Goethego! Kiedy i gdzie Goethe wyznawał tę Szajnowską ideę truposzów, że błędem jest dążyć?

Nie odmawiam p. Szajnie prawa dokonywania wyboru z innej niż Goethe pozycji. Jeśli nie może, niech sobie też i nie działa "z pozycji klasyka romantycznej XIX-wiecznej duszy, z pozycji myślenia Pana X czy Y", a nawet dodam Panów Z, Ż, Q itd. Zgadzam się też z p. Szajną, że teatr nie jest Desą czy sklepem sprzedającym cudze myśli, ale skoro ów nie-Desowski teatr oferuje nabywcy oryginalnego Fausta Jana Wolfganga Goethego, to niestety - analogicznie jak w Desie - ma obowiązek sprzedać tylko oryginalnego Fausta a nie podrobionego, nawet gdyby był podrobiony przez samego p. Bordowicza i to tak doskonale, że oryginalny Faust byłby przy nim w oczach p. Treugutta tylko amatorskim płodem.

Będąc sam tłumaczem "Fausta", nad którym siedzę już 18 lat (Goethe pracował nad nim 60 lat) zdaję sobie sprawę z tych olbrzymich trudności, z jakimi musi się zmierzyć każdy, kto chce "Fausta" wystawić czy przetłumaczyć.

Pisząc te dość ostre uwagi nie chciałbym być zrozumiany jako ten, który żywi niechęć do p. Szajny. Wysoko cenię jego talent i traktuję sprawę jako epizod.

ROMAN SZYMANKO Warszawa

Powiada pan Szymanko: "Tekst to nie jest tylko tekst, to jest również i sens. Jedno słowo może mieć dużo sensów. Jeżeli też cytuję cudzy tekst, muszę użyć go w tym sensie, w jakim używa go autor, chyba że zależy mi na podkreśleniu czy wytworzeniu dwuznaczności, która zmieniałaby sens autora. W ten sposób można nieraz przy pomocy wiernego przytaczania tekstu głosić antysens".

Nie wiem, które z naszkicowanych tu misternie prawideł pan Szymanko najbardziej lubi. W jakimkolwiek bądź razie odpowiedź Szajny na moje pytanie "Na czym polega kompozycja narracji plastycznej", w wywiadzie zamieszczonym w 3 nrze "Argumentów" brzmiała w rzeczywistości następująco:

"Nawet nie mówiłbym tu o kompozycji, gdyż ona dotyczy właściwie konstrukcji myśli. Wolałbym to określić ogólniej; dla wyłuskania autentyczności dramatu ludzkiego nie potrzeba wielu słów ani niepotrzebnych gestów; nową sztuką nie musi być więc balet ani pantomima czy widowisko audiowizualne, rozgrywające się poprzez czysty pokaz ciała, słowo straciło na sile, bywa jednak potrzebne; nie ma najmniejszego sensu, żeby z niego rezygnować kiedy jest przydatne. Ale w tym ujęciu nie będziemy go traktować jako literaturę, jest to po prostu materiał. Można korzystać więc z cudzych tekstów. Może mi się w przyszłości uda zrobić "Boską komedię" Dantego? Może będzie tam więcej milczenia niż tekstu? Jeżeli użyłem "Fausta" Goethego, to też przecież nie z myśli o robieniu poprawek do autora; dokonywałem pewnego wyboru, i to nie pozostając w niezgodności z autorem, ale w ramach tej samej idei, która była kiedyś ideą Goethego. Modele naszego życia zmieniły się. Mogę dokonać wyboru z innej pozycji, własnej. Nie mogę działać z pozycji klasyka, romantycznej XIX-wiecznej duszy, z pozycji myślenia pana X czy pana Y. Myślę sam: przede wszystkim trzeba określić swoją postawę: teatr nie jest "Desą" czy sklepem sprzedającym cudze myśli".

Pan Szymanko zechciał skorzystać tylko z niektórych wytłuszczonych tu fragmentów odpowiedzi, nie troszcząc się zresztą o poprawność w cytowaniu. Szkoda, bo choć cytaty w polemicznym ogniu pana Szymanki nabrały barwy, wagi, koloru złotych myśli, jak choćby ten: "można korzystać z cudzych tekstów", iskrzący się w jego obróbce szczególnie rzadkimi cennościami, to jednak oprawa owych myśli wyłuskanych z kontekstu stał się raczej już znany nam, cytowany "antysens".

Skoro rzecz ciągle idzie wokół cytowania, zakończmy ją cytatem z trzeciego programu wydanego przez Teatr Polski w Warszawie w sezonie 1970/71: otóż, na pierwszej nie numerowanej stronie widnieje napis, mówiący o pewnym, dawniejszym widowisku: "FAUST Tekst Johanna Wolfganga Goethego w wolnym przekładzie Macieja Z. Bordowicza w układzie Józefa Szajny". Więc nie był to po prostu "Faust" - utwór Goethego, rozumiany jako filologiczna kopia, co zostało od razu zaznaczone przez realizatorów.

ZBIGNIEW TARANIENKO

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji