Artykuły

Teatr wspólnoty - to takie proste

Po obejrzeniu "nowego" Dantego la Szajna, lub jak kto woli "starego" Szajny la Dante zastanowiłam się, czy na początku był Chaos, czy Słowo.

Spektakl oglądałam już dawno, bo przed wyjazdem teatru "Studio" do Florencji, ale do rozważań i dygresji skłonił mnie artykuł Małgorzaty Świerkowskiej drukowany w ostatniej "Kulturze". Tematem jest impas w jakim podobno znajduje się teatr i być może jeszcze plastyka. Wydaje się, że na jedno i drugie znaleziono antidotum.

"Boska komedia" jest przykładem "teatru wspólnoty": pomosty, aktorzy wśród widowni tak, że palcem można skrobać charakteryzację, aktorki bliżej klienta, przepraszam, widza, biegają roznegliżowane jak rusałki na obrazach z czasów secesji (cóż to za wspaniała epoka - niby wszystko zasłonięte, a jakie pole dla wyobraźni!).

Reflektory migają psychodelicznym światłem, jak w dyskotece w Bristolu. Atmosfera, która może nie tyle wciąga, co narzuca, a to wcale niełatwe.

Pełny naturalizm piekielnych kręgów - ciekawe jak Szajna wyobraża sobie ziemię?

Ale w teatrze zostało zagubione słowo - to, czego dotychczas od teatru wymagano najbardziej. Została wspaniała, ruchoma, dźwiękowa wizja plastyczna. Tylko czy w tym wszystkim nie zdewaluował się aktor?

Dawniej po pięć razy chodziło się na "Lilię Wenedę", nie mówiąc o okropnych sztuczydłach, żeby zobaczyć kreację gwiazdy, teraz można najwyżej z bliska podejrzeć i porównać muskulaturę łotra z lewej z łotrem z prawej.

Szajna rozwiązuje problemy współczesnego teatru przez plastykę. Ta ostatnia zaś stara się wyjść ze swego impasu między innymi poprzez ruch i dźwięk, co prawda jeszcze abstrakcyjny, ale pewne utrwalone w tej dziedzinie konwencje zostały przełamane (chociaż i w tym wypadku nie można mówić o braku tradycji - Kolosy Memnona już nie śpiewają, ale legenda trwa).

Czy jednak teatr i plastyka nie tracą w trakcie tych przemian swoich podstawowych funkcji? Przedtem ci z ubogim życiem wewnętrznym przychodzili na spektakl przeżywać życie cudze. Ci z małą wyobraźnią, ograniczeni niskim poziomem techniki, nosili na sercu konterfekt najmilszej, zdobili salonik pejzażem, czy portretem przodków, a sypialnię martwą naturą.

I nagle technika odbiera plastyce jej funkcję informacyjną i poznawczą, a teatrowi możliwość wzruszeń? Teraz ukochanemu daje się fotografię - zamiast miniatury, a wydarzenia wielkiej rangi utrwalają fotoreporterzy CAF-u i Interpressu.

W teatrze słowo "przeżyło się" jako nosiciel myśli i treści, a nowatorstwo coraz częściej ogranicza się do ruchomych obrazów.

Teatr zbliża się ze swoimi problemami, również tymi z drugiej strony kulis, do widza, który wcale tego nie potrzebuje. Po ścisku w tramwaju i sklepie chce relaksu, zresztą wcale nie umysłowego, chce posiedzieć w fotelu przez dwie godziny, bez Kapiących z góry strzępków i dymiących opon. Pragnie oderwania od codzienności.

Chce patrzeć na zbrodnie, których nigdy nie będzie miał odwagi popełnić, na miłość, która na scenie, nawet jeśli nie jest bezkonfliktowa, to na pewno estetyczna, a na taką w życiu coraz mniej czasu i możliwości.

Z tych właśnie powodów wydaje mi się niezwykle potrzebne i na czasie postawienie pytań, które zawiera artykuł M. Świerkowskiej. Pytań podstawowych dla funkcjonowania współczesnego teatru, który działa wśród ludzi i dla ludzi.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji