Artykuły

Pani Dulska prowokuje

Od szeregu dni w Kaliszu zapowiadano w prasie i przez ogłoszenia otwartą dyskusję na temat "Moralności Pani Dolskiej ". G. Zapolskiej, Zapowiedziano nawet przewodnictwo... sędziego Sądu Wojewódzkiego. Fotosy w gablotach szokowały, relacje tych, którzy już to przedstawienie widzieli, również.

Nie mam zamiaru wszakże recenzować tu owo przedstawienie (reż. I. Cywińska-Adamska, scen. Z. Wierchowicz), zwłaszcza że dyskusja miała miejsce w grudniu, w szereg tygodni po premierze, która odbyła się 24 października br. Idąc do nadprośniańskiego teatru na popołudniowe przedstawienie, zastanawiałem się, czy znajdą się jeszcze chętni, którym codzienne zajęcia i kłopoty nie odebrały w szereg dni czy tygodni no spektaklu ochoty do dyskusji. Kto to będzie? Koneserzy, filolodzy, znawcy teatru czy może.. Dulscy 1970? O czym będą dyskutować? "Przecież ten utwór" - cytuję z kaliskiego programu - "niczego dzisiaj nie demaskuje". Wprawdzie pojęcie "dulszczyzny" nie jest nam obce i przejawy dulszczyzny nie są obce naszemu życiu, jednak każdy czas ma swoją własną, odmienną "dulszczyznę" i ta odmienność sprawia, że w tamtych realiach żaden współczesny kołtun siebie nie odnajdzie. Przecież nie interesuje nas dzisiaj dokonana przez autorkę krytyka mieszczańskiej rodziny, bowiem rodzina taka, jaką znała Zapolska. wcale dziś nie istnieje - rozluźniły się więzy rodzinne, osłabł autorytet "głowy rodziny"...

A tymczasem parter widowni po przedstawieniu zapełnił się niemal po ostatnie miejsce. W większości tymi, co obejrzeli spektakl przed tygodniem, dwoma, kilkoma. Przeważali zdecydowanie młodzi. "Polacy w ręce klaskać umieją" - mruknąłem nieco zgryźliwie do sąsiada, gdy wystąpienie zwolennika kaliskiej inscenizacji nagrodziła taka sama niemal ilość oklasków, jaką poprzednio nagrodzono zbiorowo wypowiedź jej przeciwnika. To nie był jednak zwykły nawyk klaskania. Było to autentyczne podziękowanie sali i nagroda za szczerą i umiejętną argumentację. Obok kultury dyskusji uderzała szczerość wypowiedzi.

Ale bo też i kaliska "Dulska" prowokowała do wypowiedzi. Rolę tytułową powierzono Wandzie Ostrowskiej, której aparycja była antytezą tradycyjnie wyobrażanej pani Felicjanowej: jędzy lub herod baby, w wieku mocno pobalzakowskim. W kaliskiej Dulskiej - jak tradycyjnie - nie ma ani cienia cieplej szych ludzkich uczuć. Prócz jednego: potrzeby miłości mężczyzny. Męża. Ale mąż (J. Michałowski) snuje się po scenie niby manekin, ogłupiały, niedostrzegany a wciąż obecny (wbrew tradycji i didaskaliom nie schodzi ze sceny ani na chwilę), ruchomy sprzęt w królestwie sprzętów, rankiem wyczołgujący się do dalszej wegetacji z wyrka, które dawno przestało być miejscem czułości. Dulska jest więc sama z tym całym kramem na głowie: swoimi potrzebami i impotentem mężem, hulaką synem, córkami, lokatorami, podatkami, sprzętami, meblami, lampami, zegarami, poduchami - przedmiotami. Nade wszystko przedmiotami, które w scenografii Z. Wierchowicz rosną wzwyż niby piekielne sklepienie tej graciarni, przeszkadzającej i niezbędnej, jednoznacznie symbolicznej, tak jednoznacznej, że aż natrętnej. Podobna jednoznaczność cechowała również sceny, które miały w sobie lub można je było posądzać o podłoże erotyczne. Z tego powodu Zbyszek (Zb. Lesień) tarza się niedwuznacznie po podłodze z Juliasiewiczowa (D Stecówna) na oczach ojca wyzwalając się z jej drapieżnych objęć dopiero po wejściu matki, która zresztą nie zwraca na to in flagranti większej uwagi niż na kurz na podłodze. Ujeżdżająca na oklep ojca Hesia (J. Orzeszkowska) zdaje się być nastolatką 1970, a obsesje Meli (E. Milska) wydają się mieć swój pierwowzór aktorski w bohaterce "Odrazy", Słowem. Pani Dulska prowokuje Nawet westchnieniem ulgi z powodu powrotu do życia po bożemu" nie kończy - tylko zapędzaniem wszystkich do harówki, pod którą sama się ugina.

Więc i sprzeciwy tych, co przed - laty w Poznaniu, w latach 20-tych, oglądali "Moralność" z Wysocką w roli tytułowej. Więc i zastrzeżenia co do wybuchu wściekłości Zbyszka, który w furii protestu rozrywa poduszkę, rozsypując po scenie garście pierza. I zajadła obrona przedstawienia w ustach człowieka, dostrzegającego w zobojętniałym na rodzinę, żonę, dom i jego sprawy Felicjanie podobieństwo ze współczesnymi ojcami, scenicznego domu ze zmieszczaniałym nowocześnie, "na pikasa" domem z kultem przedmiotów i władzą przedmiotów. Jakaś dziewczę na broni przed ewentualnym potępieniem Dulską, bo taką ją zrobiło i robi życie, pośrednio tłumacząc w ten sposób, czemu śmiechy na sali były w istocie rzadkie podczas przedstawienia. Nb. recenzja w "Ziemi Kaliskiej" B. Adamczaka nosi tytuł: "Nie śmiejcie się z tej farsy!", znaczącym zaopatrzony wykrzyknikiem.

Omijano tylko sprawę Zbyszka, który w intencjach realizatorów miał być przedstawicielem destruktywnych młodych Dulskich, pragnących jedynie zburzyć zastany porządek świata, nic w zamian nie mając do zaproponowania - jak to wyjaśniła reż. Cywińska. Może młodzi w większości dyskutanci nic chcieli sądzić, aby nie być sądzonymi?

Dyskusja ciągnęła się (a jak mi powiedziano, była to któraś już z rzędu podobnych dyskusji w nowym sezonie kaliskiego teatru) okrągłe dwie godziny, zanosiła się na dłużej, a i tak nie wszystkie proponowane przez Teatr problemy poruszono i jeszcze w wieczornym mroku i mżawce grupki wychodzących z teatru dyskutowały gorąco.

Za dnia przy kasie teatru zjawisko również nowe dziesiątki, setki nieraz widzów. Bo też piany Teatru ambitne, a dyr. Cywińska pozyskała (obok scenografa w osobie Z. Wierchowicz) do współpracy reżyserskiej dwu głośnych dziś młodych: Macieja Prusa i Helmuta Kajzara i sporo interesujących aktorów. Prus wyreżyserował w nowym sezonie w Kaliszu "Wyzwolenie" Wyspiańskiego (nie miałem możności obejrzeć z powodu choroby wykonawcy głównej roli), w planach zaś repertuarowych Teatru m. in. adaptacja (M. Prus) "Trędowatej" Mniszkównej w reż. H. Kajzara, ze scen. Daniela Mroza, "Rajski ogródek" (5 jednoaktówek T. Różewicza, adaptacja (Małż. Falkiewiczowie) "Nocy i dni" M. Dąbrowskiej (reż. I. Cywińska, scen. Z. Wierchowicz), dalej "Szewcy" St. I. Witkiewicza, prawdopodobnie "Liturgia" Grześczaka oraz "Stół i księżyc" E, Zegadłowicza. W całości więc repertuar polski. Bo i credo ideowo-polityczne nowego kierownictwa Teatru to dyskurs o Polsce i Polakach.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji