Romantyzm - i współczesność
SEZON teatralny w pełni.W stolicy premiera dosłownie goni premierę. A co najważniejsze - wśród wielu tytułów są i takie, z którymi od razu warto się zapoznać.
Prym zdecydowanie wiedzie Teatr Narodowy, i to na swych obu scenach. Na scenie głównej zobaczyć możemy "Dzieje Wacława" Stefana Garczyńskiego, wystawione po raz pierwszy, mimo że od śmierci poety minęło już lat 140. Garczyński (1805-1833) to zapomniany nasz poeta romantyczny, przyjaciel Mickiewicza, który na wieść o wybuchu powstania listopadowego przedarł się do kraju, walczył w jego obronie, a po upadku czynu zbrojnego znów musiał podjąć tułacze życie emigranta. Trudy wojenne dały szybko znać o sobie. Ciężko chory na płuca Garczyński udaje się zgodnie z zaleceniami lekarzy na południe i w drodze do Włoch umiera w Avignonie, gdzie zostaje pochowany na miejscowym cmentarzu.
W tej ostatniej drodze towarzyszy mu do końca wiernie Adam Mickiewicz, z którym się wcześniej Garczyński w Dreźnie zaprzyjaźnił. Doglądając chorego przyjaciela, czuwa nad wydaniem jego dzieł, których korektę sam przeprowadził. To właśnie Mickiewicz pierwszy wysoko ocenił twórczość swego młodszego kolegi, którego opowiadaniom wojennym zawdzięczamy "Redutę Ordona". Ale lata mijały, nowe i wspanialsze dzieła powstawały, o Garczyńskim powoli nawet poloniści poczęli zapominać.
I oto ożył na Scenie Narodowej, w pięknym kształcie nadanym jego "Dziejom Wacława" przez Adama Hanuszkiewicza, któremu tę premierę zawdzięczamy w oprawie scenograficznej Mariana Kołodzieja i z muzyką Andrzeja Kurylewicza. Spektakl to fascynujący zwłaszcza dla tych - tak licznych u nas przecież wielbicieli poezji romantycznej, bo obracamy się w kręgu spraw dobrze nam znanych choćby z poezji Mickiewicza i Słowackiego, i niemal w podobnych sytuacjach scenicznych.
W spektaklu tym w głównej roli - na tle imponującej obsady aktorskiej - występuje młody Krzysztof Kolberger. Pełen młodzieńczego uroku, a zarazem żaru i wewnętrznej siły, znakomicie współgra z sylwetką bohatera romantycznego. Rokuje niemałe nadzieje na przyszłość.
A w Teatrze Małym, filii Teatru Narodowego "Kartoteka" Tadeusza Różewicza, mimo kilkunastu lat od swej prapremiery równie żywotna i aktualna jak wówczas, na scenie Dramatycznego. Świetnie i z wyczuciem poprowadzona przez reżysera Tadeusza Minca, z przejmującą, znakomicie opracowaną rolą Wojciecha Siemiona. Wstrząsająca biografia pokolenia Kolumbów t tragicznymi wspomnieniami z czasów wojny i jakże trudnym okresem powojennej stabilizacji.
W"Ateneum" wracamy do romantyzmu: do "Fantazego" Juliusza Słowackiego. Do zabawy słowem i zabaw z uczuciem, do drwiny z romantyczności z jej pozy i sztuczności, do pochwały życia prostego i afirmacji prawdziwych wielkości.
Ta niemal salonowa komedia zakończona samobójczym strzałem ofiarującego swe życie rosyjskiego Majora dla dobra ludzi mu bliskich, pełna jest zmienności tonów, nastrojów i hierarchii poruszanych spraw. Stąd i realizacja sceniczna nie jest tak prosta, jak mogłoby się wydawać. I mimo niewątpliwych zalet przedstawienia, trudno je uznać za w pełni udane. Jakoś zatracił się ten Fantazy i nie bardzo wiadomo w końcu, kogo mamy przed sobą ; czy pana znudzonego dotychczasowym życiem i szukającego prawdziwej odmiany, czy po prostu człowieka o wypalonym sercu. Bo poety szukającego piękna w życiu, choćby fałszywego, było w nim chyba najmniej, mimo że piękne podawanie wiersza Jest jednym z głównych atutów tego przedstawienia.
No bo też stawka aktorska - co się zowie! W roli tytułowej Jerzy Kamas. Idalię gra Aleksandra Śląska. Rzecznickiego Jan Świderski (jego rozmowa z Idalią o rzekomym porwaniu tejże stała się najmocniejsza sceną tego przedstawienia), Majora gra Ignacy Machowski, hrabiostwo Respektów: Hanna Skarżanka na zmianę z Haliną Kossobudzką i Jerzy Kaliszewski. Spektakl reżyserował Maciej Prus, poetycką oprawę scenograficzną zawdzięczamy Marcinowi Stajewskiemu, znanemu nam dotąd z teatralnych prac telewizyjnych.