Artykuły

Dulska jako zabytek?

Od kilku miesięcy zielonogórski teatr trwał w stanie zawieszenia w związku ze zmianami personalnymi: miejsce Hilarego Kurpanika zajęło dwóch nowych szefów - naczelny Marek Górski i kierownik artystyczny - Krzysztof Rotnicki. Czy podwojenie kierowniczych sił poprawi artystyczne wyniki pracy teatru, pokaże czas.

Na razie, by zapobiec ubocznym skutkom okresowego bezkrólewia, awaryjnie wstawiono do repertuaru "Moralność pani Dulskiej" Gabrieli Zapolskiej, której premiera odbyła się w niedziele, 20 bm.

Jaka jest ta "Moralność"?

Bardzo wierna literaturze - poczynając od scenografii (burżuazyjny salon), a kończąc na postaci pani Dulskiej, która - jak przykazała autorka sztuki - jest straszną, gderliwą babą w papilotach.

Przyjmując konwencję wierności literackiemu pierwowzorowi, którą proponuje Jowita Pieńkiewicz, rzec by można, że jest to spektakl zrobiony rzetelnie, z dynamicznie poprowadzoną akcją, niezłymi partiami aktorskimi (Janiny Buławianki i nie tylko).

Widownia zaśmiewa się do łez, oglądając na scenie prze dziwną ludzką menażerię, która w tej farsie (bo wbrew podtytułowi: tragikomedia, jest to farsa) się prezentuje. Widz bawi się tym, lepiej, że ani na chwile nie jest skłonny widzieć siebie w scenicznej rzeczywistości, którą wypełniają śmieszni i głupi ludzie z zeszłego wieku, niewiele mający wspólnego z naszymi wysoce moralnymi czasami.

Ktoś powiedział po premierze, że jak dla młodzieży szkolnej, to ten spektakl może być.

Ktoś inny rzeki. że gdyby tę Dulska postawić na tle segmentów na wysoki połysk, to może lekturowa sztuka stałaby się także materia łom do myślenia dla każdego (także szkolnego) widza.

Oczywiście, rzecz nie tylko w dekoracjach. Fakt, że przyjęło się w naszym języku określenie "dulszczyzna" najpewniej świadczy o tym, że pani Dulska ma różne twarze. U Zapolskiej chodziła w papilotach i kapralskimi metodami musztrowała cały dom. A dziś? Dziś, być może zjawia się w domu prosto od fryzjera i nie wrzeszczy na pomoc domową (choćby dlatego, że tak o nią trudno). W niedzielę wyprawia dzieci do kościoła, w czwartki - na lekcje muzyki, a w tzw. międzyczasie uprawia swoją specyficznie pojmowaną moralność. Czas ją czegoś nauczył - także sprytu i sztuki stwarzania pozorów w sposób znacznie subtelniejszy, niż robiła to poprzedniczka ze sztuki sprzed osiemdziesięciu lat.

Niestety, teatr nie dojrzał zakłamanej moralności i kołtunerii pod błyszczącym dziś często blichtrem zamiast tego pokazując karykaturę Dulskiej.

Jest śmieszna, momentami groteskowa. Każda z siedzących na widowni pań Dulskich czuje się lepsza od scenicznej bohaterki, więc śmieje się z niej do rozpuku. Gdybyż choć raz ów śmiech zamierał na wargach...

Dobrej zabawy, drogi widzu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji