Artykuły

Co teraz, Winnie?

"Happy days" w reż. André Hübnera-Ochodlo w Teatrze Atelier w Sopocie. Recenzja Agaty Kirol w Gazecie Wyborczej-Trójmiasto.

W sobotę odbyła się premiera Happy days Samuela Becketta w reżyserii André Hübnera-Ochodlo. Był to naprawdę szczęśliwy dzień dla teatru Atelier, który obchodzi swoje piętnaste urodziny.

No, a co teraz, Winnie? - to jedna z kluczowych kwestii dramatu Becketta. Pytanie to stanowi wyraz zakłopotania Winnie, która nie wie, co ma dalej robić. Unieruchomiona przez autora w kopcu piachu kobieta nie potrafi patrzeć przed siebie z zaciśniętymi ustami. Mówi więc o wszystkim, co jej przyjdzie do głowy. - Tak mało jest rzeczy, o których można mówić, że mówi się o wszystkim. O wszystkim, o czym można - wyjaśnia swoje nieopanowane gadulstwo bohaterka, która oprócz mówienia i szperania w swojej opasłej torbie nie jest zdolna do niczego. Winnie musi spędzić kolejny dzień tak, aby całkiem się nie znudzić i nie zapomnieć o tym, że jest człowiekiem.

Zobacz mnie

Sztuka Becketta mówi o potrzebie zaistnienia w pełni człowieczeństwa. O tym, że wszyscy chcemy zdążyć przeżyć swój szczęśliwy dzień. Niespełniona, strudzona swoim losem Winnie pragnie być obiektem czyjejś troski. Chce znaleźć odbiorcę dla swojej bezmyślnej paplaniny, którą broni się przed bezradnością i zagłusza lęk przed bezsensem własnej egzystencji. Według Becketta człowiek istnieje tylko wtedy, gdy jest zauważalny i tylko wtedy może być szczęśliwy. Dlatego towarzysz bohaterki - Willie - partneruje jej przede wszystkim jako widz.

Odpowiedz mi

Rolę Williego w doskonałym spektaklu teatru Atelier gra ukryty za sceną kontrabas - we wspaniałym wykonaniu Adama Żuchowskiego. Rola Williego została w ten sposób radykalnie zredukowana jedynie do obecności tego, kto jest i czasem słucha. Dzięki echom muzycznych odpowiedzi i dopowiedzeń kontrabasu efekty kunsztownej pracy Bogusławy Schubert nad gestem i słowem są wyraźniej wyeksponowane, wydają się dosadniejsze. Artystka dała rewelacyjny pokaz aktorstwa w wypracowanej zgodnie z partyturą Becketta mimice.

Nowatorski pomysł na stworzenie pary muzyczno-aktorskiej okazał się atrakcyjnym i bardzo ciekawym rozwiązaniem. Wprowadzone do sztuki cytaty muzyczne w konfrontacji ze słowami wyjaśniają znaczenia scenicznych działań. Jeśli dla Winnie kochać i być kochaną oznacza spełnienie, to największą dla niej radością i przywołaniem do życia jest walc Usta milczą z Wesołej wdówki Franza Lehara. Ten walczyk o miłości staje się pieśnią, dla której żyje bohaterka. W przedstawieniu melodia snuje się niczym myśl przewodnia sztuki.

Gra kontrabasu przemawia z siłą równą słowu, zwłaszcza gdy dźwięki nabierają znaczeń i interpretują zachowania postaci. Gdy słyszymy wciąż tę samą, męczącą plątaninę słów Winnie i obserwujemy głupotę machinalnie powtarzanych przez nią gestów, zza sceny dochodzą, wygrane przez kontrabas, odgłosy kwiku zarzynanych świń.

Ten skowyt towarzyszy również projekcji filmu w realizacji Wojciecha Ostrowskiego. Obrazy, wyświetlane na piasku, są rejestracją tylko ruchu oczu i wyolbrzymionych ust aktorki. Ten film oraz teatralność schematycznej dekoracji (tablica szkolna z naszkicowanym słońcem zamiast tła) odwołują się do metod stosowanych w teatrze przez Samuela Becketta.

Czekam na szczęśliwy dzień

Coraz głębiej grzęznąc w piachu, Winnie desperacko stara się cały czas wiedzieć, co teraz robić, żeby w oczekiwaniu na śmierć kontynuować swoje życie z godnością. Jej walka o szczęście pokazana w spektaklu graniczy z szaleństwem. Ale jest to szaleństwo każdego z nas, kiedy ze świadomością swojej śmiertelności nie cofamy się i pełni nadziei dalej czekamy na własne szczęśliwe dni.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji