Deszczu się nie boją
Rozmawiamy z JERZYM ZONIEM [na zdjęciu], dyrektorem rozpoczynającego się dziś [8 lipca] XVII Międzynarodowego Festiwalu Teatrów Ulicznych w Krakowie
" To już siedemnasty festiwal. Czy przez te lata udało się panu wypracować własną formułę Imprezy?
- Festiwal uliczny przed laty charakteryzował się tym, że mogłem zaplanować przynajmniej jedno gigantyczne widowisko, które przeważnie kończyło imprezę. Teraz, ze względów finansowych, nie możemy sobie na to pozwolić. Z urzędu miasta dostaliśmy jedynie 100 tys. zł. Za to zapraszamy teatry, które zaprezentują szereg mniejszych przedstawień. Powinny ucieszyć widzów. Co ciekawe, uliczni aktorzy i zespoły bardzo chętnie przyjeżdżają do Krakowa i to nie tylko z uwagi na rangę imprezy, ale także ze względu na Rynek, który jest wyjątkowym miejscem dla wszystkich artystów. Tu spektakle mogą odbywać się symultanicznie, a Floriańska pozwala robić niesamowite parady.
- W którą stronę będzie zmierzał festiwal?
- Przymierzam się powoli do przygotowania festiwalu tematycznego, na przykład poświęconego historii ulicy. Może się to uda już w przyszyłym roku. Wszystko zależy od pieniędzy.
- A co poleciłby pan szczególnie widzom tegorocznego festiwalu?
- Przede wszystkim spektakle powstałe w ramach projektu Magic'Net. Tworzy go krakowski Teatr Mumerus oraz zagraniczne grupy z Portugalii, Hiszpanii, Szwajcarii, Austrii. Koprodukcja przyniosła dwa spektakle, które zostaną pokazane w Krakowie. Przedstawienie El poeta hambriento możemy oglądać w amfiteatrze PWST, a na dziedzińcu Goethe Instytut Diabelskie godziny według Fernando Pessoi. Wejście na obydwa widowiska, tak jak na wszystkie spektakle uliczne jest bezpłatne. Poza tym poleciłbym jeszcze Wędrujące
Lalki Pana Pejo z Petersburga oraz ukraińskiego Hioba. To poważny mistyczny spektakl bez słów, ale naprawdę robi wrażenie dzięki aktorom i muzyce granej na żywo.
- Podczas festiwalu obejrzymy także przedstawienie krakowskiego Teatru KTO, który pokaże Wieżę Babel w pana reżyserii.
- To spektakl sprzed 12 lat, ale wciąż chętnie oglądany przez uliczną publiczność. Mówi on o tolerancji i z tego powodu za każdym razem, gdy wybucha wojna, pojawia się zapotrzebowanie na tego typu widowisko.
- Pozostaje życzyć ładnej pogody.
- Ulicznicy deszczu się nie boją, gorzej jest z publicznością. Na szczęście, prognozy są niezłe".
Rozmawiała Magda Huzarska-Szumiec