Artykuły

My, ofiary modliszek

"Testosteron" w reż. Waldemara Patlewicza w Teatrze Polskim w Bielsku-Białej. Pisze Krzysztof Karwat w Śląsku.

Sztuka Andrzeja Saramonowicza przełamuje tabu obyczajowe i dlatego zwróciła uwagę tych polskich teatrów, które nie chcą schlebiać wyłącznie neomieszczańskiej estetyce. Jej sukces nie jest jednak tylko efektem odważnego wkroczenia we współczesny język, tak łatwo adaptujący wulgaryzmy i przekleństwa, niegdyś kojarzone z subkulturami młodzieżowymi bądź. półświatkiem. Dziś także inteligent, cokolwiek by to pojęcie nie miało jeszcze oznaczać, nie gardzi grubym słowem, a w wielu środowiskach rzucanie mięsem należy do obowiązującego kanonu zachowań. Gdy zatem język ulicy wkracza na salony sztuki, to można w tym dostrzec próbę dotarcia do realistycznej prawdy o nas samych, nawet za cenę zgorszenia. Obrazoburcze gesty i działania we współczesnym teatrze już nikogo nie powinny dziwić, i chyba nie dziwią, skoro publiczności "Testosteron" się podoba, a liczba widzów obrażonych i urażonych na pewno nie przewyższa liczby tych zadowolonych i usatysfakcjonowanych.

W takiej taktyce twórczej, jaką przyjął Saramonowicz, dostrzec zatem można element wyraźnej prowokacji estetycznej i intelektualnej. Ale czy tylko? Gdyby w prowokacji zawierała się cała formuła tej sztuki, to zapewne każdą realizację sceniczną ostatecznie dominowałby banał, bo przecież sama historyjka o tym, że pewien młodzieniec nieszczęśliwie się ożenił i w konsekwencji zamiast tańczyć na swoim weselu upija się w gronie bliskich sobie mężczyzn, jest banalna. Bo też taka miała być - dynamizuje ją farsowa konwencja, zakładająca niespodziewany rozwój wypadków i niespodziewaną zmianę relacji łączących wszystkie postaci. Walor tkwi w tym, że autor korzystając z gatunkowych reguł farsy, podjął czytelną grę z pop-kulturą, z jej fetyszami i symbolami. Przyjął jej genetyczny kod, po to, by ją obnażyć i ośmieszyć. Rozbroić jej własną bronią. No, i ośmieszyć przy tym nas, współczesnych, nieraz gotowych wierzyć w głęboko psychologiczną prawdę powieścideł pisanych "od serca", wzruszających opowieści z kolorowych magazynów, które upajają się łóżkowymi perypetiami swych bohaterek.

Ta komedia jest też reakcją na zalew sztuki feministycznej, która w skrajnych realizacjach snuje zajadłe "opowieści waginy", skierowane przeciwko światu mężczyzn - nieczułych barbarzyńców i arogantów, nie rozumiejących kobiet. "Testosteron" też mógłby być przykładem sztuki feministycznej, gdyby nie fakt, że napisał ją mężczyzna

i tylko mężczyźni w niej grają. To żartobliwa, ale zupełnie pozbawiona jadu, skarga na bezduszność kobiet, które niczym modliszki wysysają krew (i spermę!) ze swych niewinnych i - co najgorsze - nieświadomych zagrożenia ofiar. Skarga w końcu przybiera kształt zbiorowego lamentu, ale w przeciwieństwie do sztuki prawdziwie feministycznej - katharsis nie będzie. Ani na scenie, ani na widowni. Cóż, wychodząc z bielskiego przedstawienia mężczyźni nie mogą czuć się pewnie. A kobiety? Chyba też nie, bo choć niemiłosiernie kpiono tu z chłopów, to nie jest jasne, czy czasem z nich jeszcze nie bardziej. Przewrotność komedii Saramonowicza zgrabnie wychwycono w bielskim przedstawieniu.

Początek tego jednak nie zapowiadał, choć na poły pantomimiczno-muzyczny popis Dariusza Niebudka, kelnera o imieniu Tytus, przygotowującego w pustej, niezbyt wykwintnej knajpie weselne przyjęcie, dobrze wprowadza w nastrój spektaklu, który - domyślamy się - będzie żywiołową zabawą, z celowo przerysowanymi postaciami komediowymi, ocierającą się o pozór improwizowanej zgrywy, z elementami znanymi z tych kabaretów, które nie boją się zarzutów, że są mało ambitne, bo ich dowcipy krążą tylko wokół d... Maryny. Ale potem, gdy już na scenę wtoczą się pozostali protagoniści, mamy pewien kłopot z oswojeniem konwencji. Sceny się rwą, zaś aktorzy z trudem i jakby za długo dookreślają swych bohaterów, szukają charaktery styczności postaci. Gubi się dowcip językowy, puenty nie budzą jeszcze aplauzu, kontrasty nie śmieszą.

Za dużo tu szamotaniny i bieganiny. Może tylko - poza Niebudkiem - od razu we właściwy ton uderza Kazimierz Czapla, choć jego na początku także mylnie rozpoznajemy jako jakiegoś miejscowego bonza, który trzęsie okolicą, pewnie nie przebierając w środkach. Kiedy więc urażony kelner Tytus bojowo skoczy mu do gardła, jeszcze czujemy się zagubieni, jeszcze nie łapiemy konwencji. Tymczasem Stavros okazuje się podstarzałym lowelasem, w którym niegdyś zbyt często gotowała się południowa krew. Jako z pochodzenia Grek płodził mniej lub bardziej przypadkowo dzieci, osobliwie specjalizując się w robieniu synów, którym wybierał za każdym razem inną matkę. Co najmniej dwóch spośród nich odnajdujemy w jego otoczeniu. To sponiewierany tuż po nieudanej ceremonii ślubnej Kornel (Sebastian Sawicki) i pantoflarz Janis (Kuba Abrahamowicz). Pojawi się także gadający naukowym slangiem Tretyn (Tomasz Drabek) i znawca seksualnych tajemnic zwierzątek naukowiec Robal (Dariusz Stach).

Galerię postaci dopełnia rockowy muzyk Fistach (Grzegorz Sikora), nieskomplikowany wewnętrznie jak perkusyjne pałeczki. I to właśnie Fistach, w miarę rozwijania się akcji, najszybciej zjednuje publiczność, a słowo "masakra", pojawiające się w jego ustach jako reakcja na kolejne historyjki na tematy damsko-męskie, czasem przyozdabiane niesłownikowymi epitetami, animuje kolejne wybuchy śmiechu na widowni.

Druga część bielskiego widowiska jest o niebo lepsza od pierwszej. Chciałoby się powiedzieć, że lejący się strumieniami alkohol klasycznie rozwiązuje i "lepi" męskie języki, ale i paradoksalnie coraz żywiej koordynuje zachwiane kroki protagonistów. Spektakl nabiera tempa, a każdy z bohaterów ma do opowiedzenia (albo i do odegrania) rodzaj historyjki czy pijackiej psychodramy, pokazującej klęski bądź zwycięstwa w odwiecznej walce płci. Coraz w tym więcej absurdalnego bełkotu, który naukowo porządkuje i wyjaśnia na przykładach ptaszków czy małpek nieśmiały, więc i niedoświadczony seksualnie Robal-Stach.

Im dalej, tym lepiej, aż do brawurowo odśpiewanego i odtańczonego, choć tutaj dziwnie dwuznacznego szlagieru "Daj mi tę noc".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji