Szminka Melpomeny
W nocy ze środy na czwartek [18/19 października] w komnatach Piwnicy pod Baranami wciąż przybywało ludzi o twarzach pieczętowanych karmazynową szminką - jubileuszowy wieczór z pocałunkami Niny Repetowskiej realcjonuje Paweł Glowacki w Dzienniku.
W ogonku do wejścia na scenę wszyscy byliśmy szarzy, nijacy, banalni, ale każdy, który w blask wstępował, by 40-lecie pracy twórczej Niny Repetowskiej [na zdjęciu] uczcić recytacją, tańcem, listem bądź arią miłosną - wracał już naznaczony piętnem wyjątkowości.
Nie mogło być inaczej, bo każdego, kto wystąpił, warga Niny w nagrodę brała w swe posiadanie.
A gdy wiecznie pokryta nigdy niewysychającą czerwienią warga Niny bierze cię w posiadanie - twarz twoja jest płótnem przez Jacksona Pollocka biczowanym farbami miotanymi wprost z tubek. Ta szminka pasjami lgnąca do ludzi! Ta krwistość intensywna i poślizgowa niczym cudownie uwalniające od wszelkich boleści - sadło syberyjskich tygrysów! Szminka - przylepa, szminka - przytulanka, szminka - rzep twego policzka. Nie ma się co dziwić, że każdy, kto ze sceny zstępował, wyglądał jak Mohikanin, który właśnie wykopał tomahawk i na ścieżkę wojenną wstąpił.
Wiceprezydent Krakowa Henryk Bątkiewicz - karmazynowa malina na lewej skroni. Marta Bizoń i Agata Ślazyk - sinusoidy na czołach. Jacek Zieliński wraz z córką Gabrielą - elipsy pod oczami. Udający Violettę Villas Jacek Murano z teatru Sabat - hiperbola na grdyce. Lidia Bogaczówna i Mieczysław Święcicki - ogromne stożki na żuchwach. No i Piotr Kuba Kubowicz... Nieokiełznana warga jubilatki zmieniła lwią grzywę pieśniarza w rudą zebrę w czerwone pasy.
Wystarczy. Długo jeszcze mógłbym wymieniać ludzi cudownie odmienionych, ale tyle wystarczy, by pojąć, że noc tę specjalną zaludnili członkowie Bractwa Karmazynowej Szminki, i że na cześć Niny Piwnica pod Baranami stała się oto buczącą "Jesienią Czejenów". I niechaj, szanowna artystko, będzie tak jeszcze wiele razy.
Aktorko z najlepszej bożej łaski, dyrektorko teatrów, wielbicielko bycia samotnie na scenie, senny koszmarze wszystkich nierozgarniętych prezesów ZASP-u, niewiasto tańcząca z kotami - oby alchemicy, co w manufakturach Christiana Diora konstruują arystokratyczne mazidła, jeszcze bity wiek, albo i dwa, mogli pokornie prosić cię o wargę.