Artykuły

Zespół schodzi na psy

Hanuszkiewicz zdaje się uważać publiczność za durniów

Co robić z Hanuszkiewiczem? Dyskutować się nie da, bo wszyscy krytycy są od niego głupsi, oprócz tych, oczywiście, którzy z rozpędu nabranego co najmniej dwadzieścia lat temu, nadal dopatrują się w nim nowatorstwa i prowokacyjnej aktualności. Chwalić się nie da, bowiem w jego dzisiejszych spektaklach tylko rozwiązanie niektórych scen zasługuje na uwagę. Również złośliwe uwagi o jego kolejnych premierach wydają mi się zajęciem zbyt łatwym i banalnym.

Sprzeczności między dobrym samopoczuciem Hanuszkiewicza a efektami jego działalności scenicznej są kolosalne. Przede wszystkim chroniczne przerabianie poważnej literatury na pseudomusicale wcale nie jest przejawem propagowania w atrakcyjnej formie naszych historycznych, ideowych wartości, naszych wad i zalet. W rzeczywistości Hanuszkiewicz zdaje się uważać publiczność za durniów, która tego, co nie podlane rozrywkowym sosem nijak nie pojmie.

Co głupszym licealistom lub zdziecinniałym rówieśnikom reżysera może to się nawet podobać, ale Słowacki, Gombrowicz, Prus czy Zapolska - przewracają się w grobie. I nie tylko z tego powodu, że ciężar i wymowa niektórych postaci literackich (zwłaszcza kobiecych) bywają nagminnie przeinaczane w stosunku do oryginału, tak aby pewne sezonowe faworyty z zespołu Teatru Nowego mogły sobie zagrać możliwie najgłówniejsze role, w najpiękniejszych i najdroższych kostiumach.

Również lansowanie młodzieży aktorskiej jest tylko pozorem. Wyraźnie widać, że dość anonimowy wianuszek wokół żywego pomnika Mistrza w ostatnich miesiącach mocno się przerzedził. Pozostała już tylko wciąż obiecująca Edyta Jungowska, z tych najzdolniejszych.

Zespół aktorski Teatru Nowego (nigdy znakomity) wyraźnie schodzi na psy. W spektaklach śpiewanych i tańczonych z maniakalnym uporem nikt ze stałego składu ani tańczyć przyzwoicie, ani śpiewać obecnie nie potrafi. Także krąg muzycznych współpracowników Hanuszkiewicza niczego świeżego do spektakli wnieść nie potrafi, choć mniemają, że są ambitnie współcześni.

To samo da się powiedzieć o obowiązującym na Puławskiej - niezmiennie od lat - guście w zakresie scenografii i kostiumów. Co najwyżej poprawne pomysły Xymeny Zaniewskiej i Mariusza Chwedczuka często przypominają "z ducha" antykwariat, stojącą wodę, teatr TV sprzed ćwierćwiecza.... o twórczym potraktowaniu światła nie ma mowy.

Na dobrą sprawę miałem recenzować ostatnią premierę w Teatrze Nowym - musical "Dulska". Ale nie wiem, czy warto. Ci, którzy widzieli jakieś ostatnie spektakle Hanuszkiewicza lub coś o nich czytali, mogą mi wierzyć, że i tym razem było podobnie. Wszystkie schematy i nieliczne przebłyski inscenizacyjne dość znaczącego przed wieloma laty reżysera można odnaleźć i w "Dulskiej".

Sądząc z wypowiedzi Hanuszkiewicza w programie, spektakl ma być próbą życzliwego zrozumienia i częściowej rehabilitacji słynnej postaci. Ale to zupełnie się nie udało, bowiem pani grająca Dulską posługiwała się aktorstwem przypominającym marną operetkę skrzyżowaną z męczącym gadulstwem w stylu Hanki Bielickiej. Przerażająca głupota takiej bohaterki nie może wzbudzić u inteligentnego widza niczego poza znudzeniem i irytacją. Pozostali aktorzy grali równie okropnie. Do tego jeszcze leciwy dyrektor bardzo polubił ostatnio śpiewać na scenie. I to już koniec.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji