Artykuły

Dulska - tu i teraz

Okazuje się, że można się śmiać nawet z tego, co znamy niemal na pamięć. Udowodniła to Teresa Kotlarczyk, realizując w Bielsku "Moralność pani Dulskiej". Ale przecież w dulszczyźnie nie wszystko jest do śmiechu.

Teresa Kotlarczyk przyjechała do Bielska na zaproszenie Henryka Talara, żeby zrealizować swój pierwszy spektakl w teatrze dramatycznym. Do tej pory reżyserowała tylko filmy i spektakle telewizyjne (np. "Zakład" czy "Wilka stepowego"). Mimo niemałych sukcesów filmowych i kilku nagród, nie spieszno jej było do teatru dramatycznego. Jak sama mówi, jeszcze w czasach szkolnych teatr wydawał się jej straszliwie nudny. Tym bardziej zabieranie się za "Moralność pani Dulskiej", jakoś nie pasowało do zainteresowań ambitnej reżyserki. Wystarczyło jednak, że artystka pobawiła się tekstem - co sama stwierdziła - żeby odkryć w nim fascynujące ją problemy, np. kwestię manipulacji ludźmi.

Głupia pewność siebie

Kołtuństwo nie umiera, zmienia tylko skórę - zdaje się mówić Teresa Kotlarczyk. Bielska "Moralność" dzieje się w scenerii, którą trudno przypisać jakiejkolwiek epoce, może być wszędzie i zawsze, zatem też tu i teraz. Na scenie jest tylko stół i kilka krzeseł, a stroje bohaterów nie wyróżniałyby ich z tłumu tak samo sto lat temu, jak i dzisiaj. Kilka drobnych korekt tekstu, jak wspomnienie aptekarza z Czechowic czy groźba wyprowadzenia się do Kóz, przybliża świat Dulskiej bielskiej rzeczywistości (i najbardziej śmieszą bielską publiczność). Poza tym "Moralność pani Dulskiej" toczy się swym utartym fabularnym torem: coś złego się dzieje, o czymś się nie mówi, coś się ukrywa... jak wszędzie. I śmieszy to zakłamanie, to umysłowe skostnienie, ta głupia pewność siebie i swoich poglądów.

Patrzymy na Dulską i myślimy, ile z jej kołtunerii przetrwało i pasuje do naszej rzeczywistości. Myślimy, że takich kołtunów nie brakuje i dzisiaj. Jakoś świetnie pasuje to określenie do wbijania w ziemię krzyży przeciwko innym ludziom, a zarazem mówienia o Bogu i miłości; pasuje też do kanapy, z której ogląda się z wypiekami na twarzy romanse polityków. A może po obejrzeniu "Moralności" Kodarczykowej coś z Dulskiej znajdziemy w sobie? Choćby z tego powodu warto wznawiać Zapolską, bo kołtun może urosnąć i w naszych głowach.

Brawo Felicjan!

W przedstawieniu warto pochwalić grę aktorów. Samą Dulską gra Joanna Orzeszkowska-Kotarbińska (gościnnie). Jest pełna temperamentu, a do roli podchodzi z dużym komizmem. Jak zwykle znakomity jest Grzegorz Sikora, jako Zbyszko. Jego występ u Teresy Kotlarczyk to już wykorzystana szansa, bo reżyserka zaproponowała mu role w swoich dwóch najbliższych filmach. Bardzo dobrze wypadła adeptka Jagoda Kołeczek, jako Juliasiewiczowa. Ta młoda osoba w oczach, z roli na rolę, staje się dobrą aktorką. Nie sposób pominąć tu najbardziej symbolicznej roli Felicjana. Podczas premiery wcielił się w nią Henryk Talar, później będzie ją grywał również Aleksander Pestyk. Talar jest tak ujmująco potulny, drepczący, milczący, zbierający się do czegoś, że zaczynamy go lubić i na coś z jego strony czekamy. I nie na próżno, bo w finale jego jednego, Felicjana, stać na bunt (nawet trochę większy, niż zaplanowała to Zapolska). Pamiętajmy bowiem, że sztuka ta jest oskarżeniem nie tylko Dulskiej, ale też otaczającego ją tchórzostwa. Dulszczyzna tkwi nie tylko w Dulskiej, a wbrew pozorom pokonać ją mogą nawet najsłabsi.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji