Artykuły

Trans codzienności. Rozmowa z Amanitą Muskarią

- Chodziło o pokazanie toksycznej codzienności w rodzinie, o pokazanie rodziny, która zabija, choć nie ma w niej spektakularnych tragedii: alkoholizmu, bicia, molestowania Jest przymus bycia razem, przymus wspólnego posiłku - Dorocie Jovance Ćirlić opowiada Amanita Muskaria.

Dorota Jovanka Ćirlić: Życie bohaterów "Daily Soup" toczy się między realną codziennością a jej telenowelowym skrzywieniem. Wszyscy w tej rodzinie się mijają, w zasadzie tylko wymieniają uwagi o tym, kto i co chce zobaczyć w telewizji. W poprzedniej sztuce "Podróż do Buenos Aires" gra toczyła się między sacrum i profanum. Teraz życie bohaterów zdominowało profanum. Miejsce sacrum zajęła opera mydlana. Walczycie panie o nową wrażliwość?

MONIKA MUSKAŁA: Pod tym względem "Daily Soup" jest kontynuacją "Podróży...". Bohaterowie tej sztuki też są boleśnie rozpięci pomiędzy swoją fizycznością a duchowością. Kiedy boli ich dusza, mówią o wzdęciach, kiedy są na skraju rozpaczy, myślą o środkach na przeczyszczenie. Głównym motywem sztuki jest przewód pokarmowy, wszystko toczy się wokół jedzenia, trawienia, wydalania, jedzenie staje się mechanizmem rodzinnej opresji, a w konsekwencji tego głodówka wydaje się jedyną możliwością uwolnienia się.

GABRIELA MUSKAŁA: Chodziło o pokazanie toksycznej codzienności w rodzinie, o pokazanie rodziny, która zabija, choć nie ma w niej spektakularnych tragedii: alkoholizmu, bicia, molestowania Jest przymus bycia razem, przymus wspólnego posiłku. Takim wspólnym posiłkiem jest również serial, to inny rodzaj "papki", którą faszerują się nasi bohaterowie - dobrowolnie lub pod przymusem. Prawdziwe dramaty, frustracje zostają zepchnięte na drugi plan, o nich się nie mówi.

MONIKA MUSKAŁA: Pozostając przy metaforze przewodu pokarmowego, chciałyśmy pokazać, że czasem leży nam na żołądku coś, co niekoniecznie sami zjedliśmy. Tak to funkcjonuje w rodzinie. Chodzi o rzeczy spychane od pokoleń w podświadomość, rzeczy, o których istnieniu nie mamy pojęcia, a które bolą nas w środku i powodują "niestrawność". Telenowela pełni funkcję przerywnika. Zabawiłyśmy się doprowadzeniem dialogów serialowych do absurdu - nie ma w tym żadnego moralizatorstwa, to czysta zabawa, element muzyczny.

GABRIELA MUSKAŁA: Rzeczywistość "Daily Soup" nie jest do końca realna, a telenowela i rozmowy o jedzeniu to tylko ucieczka, jeden z "zagłuszaczy" pozwalający bohaterom sztuki nie słyszeć ich wewnętrznej, bolesnej prawdy, nie myśleć o trupie zamkniętym w szafie...

Język, który powinien być środkiem komunikacji, demaskuje to, że w podstawowej komórce społecznej, czyli mówiąc po ludzku "rodzinie" relacje zawodzą. Komentując poprzednią sztukę, mówiły panie o inspiracji językiem swojej Babci. A teraz, jak to było?

MONIKA MUSKAŁA: Każda z postaci jest uwięziona w swoim języku, to, że nie ma między nimi porozumienia, wynika właśnie z tego, że żadne nie potrafi się wyłamać z powtarzalnego schematu językowych i emocjonalnych reakcji, posłuchać, o czym mówi ten drugi, gdy mówi o czymś innym, i dlaczego mówi o czymś innym, gdy najwyraźniej chce powiedzieć coś zupełnie innego. Przy pisaniu język jest dla nas zawsze największą inspiracją, również "Daily Soup" jest w pewnym sensie "podsłuchane".

GABRIELA MUSKAŁA: Jeśli chodzi o rodzinną konstelację w naszej sztuce, to bezpośrednią inspiracją była scena, którą zaobserwowałam kiedyś w supermarkecie: kłótnia rodziców nad głową ich dziesięcioletniej córki. Nadawali na siebie, zwracając się przy tym wyłącznie do swojego dziecka i próbując przeciągnąć je na swoją stronę jak bezwolną lalkę ("Popatrz, jaka twoja matka jest fałszywa", "Chyba widzisz, że twój ojciec nie jest normalny"), a ona stała między nimi zgaszona i zrezygnowana. Pomyślałam wtedy, że jej los w jakimś sensie jest już przesądzony.

Jak funkcjonuje zespół roboczy Amanita Muskaria (i skąd taki pseudonim)? Kto za co odpowiada?

GABRIELA MUSKAŁA: Monika mieszka w Salzburgu, ja w Warszawie. Każda ma swoje życie zawodowe. Kiedy się spotykamy, rozwijamy pewne pomysły, a potem pracujemy osobno, wymieniając się materiałami. Pisząc "Podróż..." komunikowałyśmy się za pomocą telefonu i faksu, dzisiaj mailujemy i rozmawiamy przez skype'a. Najważniejsze dla naszej pracy są jednak kilkutygodniowe sesje, kiedy mamy szansę wyłączyć się z naszej codzienności. Mamy swoje ulubione miejsce: małe mieszkanie Moniki w Wiedniu.

MONIKA MUSKAŁA: Podczas pracy dużo rozmawiamy, ale piszemy de facto osobno. Niedawno przeczytałam, że w podobny sposób pracuje duet Sauter&Studlar - piszą osobno, siedząc w jednym pokoju. My wymieniamy się tekstami, przebudowujemy je, rozwijamy, poprawiamy, zmieniamy, miksujemy, tak że w efekcie końcowym nie istnieje kwestia copyrightu na poszczególne sceny, dialogi czy pomysły...

GABRIELA MUSKAŁA: Dlatego jedna autorka, Amanita Muskaria. Pseudonim pochodzi od łacińskiej nazwy muchomora, którym syberyjscy szamani wprowadzali się w trans. W swym południowoamerykńskim brzmieniu idealnie pasował do "Podróży do Buenos Aires", poza tym przypomina trochę nasze nazwisko

Pani Moniko, jest pani przede wszystkim tłumaczką. Sama nią będąc, często mówię na co dzień językiem bohaterów tłumaczonych przeze mnie książek. Czy w pani oryginalnej twórczości pobrzmiewa jakieś echo tłumaczonych mistrzów?

Ktoś powiedział, że tłumaczenie to bardzo dokładna lektura. Tłumacz czyta powoli, zdanie po zdaniu, zastanawiając się nad każdym niemal słowem. Wmyśla się i wczuwa w autora, by zinterpretować go jak najtrafniej. Przepuszcza przy tym cudzy utwór przez swoją wrażliwość, intelekt, doświadczenie, erudycję Bardzo dużo nauczyła mnie ta "dokładna lektura" sztuk, studiowanie tkanki tekstu. Nawiasem mówiąc, zawód mojej siostry polega również na interpretacji tekstu [!]. Ale kwestię ustalania ewentualnych wpływów naszych doświadczeń zawodowych na twórczość Amanity Muskarii pozostawiam innym.

Pani Gabrielo, jest pani przede wszystkim aktorką, i to wielokrotnie nagradzaną. Czy pisząc, wyobraża sobie pani siebie w którejś z ról?

Nie, nie piszę sztuk ani ról z myślą o sobie. Ale moje doświadczenie aktorskie bardzo przydaje się w pisaniu. Jako praktyk teatru zwracam dużą uwagę na dramaturgię tekstu, jego teatralną atrakcyjność, dynamikę, rytm. Przy komponowaniu dialogów i tworzeniu kwestii staram się, by nie były one tylko ciekawe literacko, ale żeby stanowiły dla aktorów bogaty materiał do budowania roli.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji