Artykuły

Samotność z uporu i niemocy

"Dogrywka" węgierskiego dramatopisarza Györga Spiro to dramat o braku porozumienia, o podziałach tak silnych, że chwilami wręcz zabawnych.

Kłócą się tu wszyscy: żona z mężem, rodzice z jedyną córką, nawet dawni koledzy z podwórka - dziś przybysz z zagranicy i gospodarz przyjmujący go w przaśną gościnę, raczej zresztą z przymusu niż z grzeczności. Mamy zgrzyty różnego rodzaju: pokoleniowe, płciowe, historyczne, ideowe i osobiste. Pewnie można by doszukać się jeszcze jakichś innych, po co jednak wyręczać widza i zabierać mu część zabawy? Niech sam odkryje, że nie tylko u nas nie zawsze jest tak różowo, bo okazuje się, że białe jest mimo wszystko białe, a czarne jest czarne.

Fabuła rysuje się tak: do drzwi emerytowanego aktywisty komunistycznego puka pewnego dnia gość z kwiatami. Czterdzieści lat temu, krótko po tragicznych wydarzeniach roku 1956 na Węgrzech obecny pan domu pomógł przybyszowi w ucieczce. Teraz przyszła pora na rewanż, okazuje się jednak, że to wcale nie takie proste, bo dobroczyńca nie dostrzega różnicy między zasługą a winą. Spiro przez chwilę konsekwentnie zarysowuje w swojej sztuce łańcuszek wydarzeń, by po chwili rozerwać go gwałtownie na małe kawałki i rozrzucić bez ładu, składu i logiki.

Warstwa tekstu to jedna strona medalu. Reżyser spektaklu Monice Dobrowlańskiej udało się wydobyć z niego to, co najważniejsze: tę dziwną mieszankę uporu i niemocy, które nie pozwalają wyrwać się bohaterom ze stanu dusznego marazmu, a każą im trwać przy swoim nawet za cenę pozostania nieszczęśliwymi. Za cenę beznadziejnej samotności.

Nie podoba mi się natomiast zakończenie, które zaproponowała Dobrowlańska. Scena, gdy w kuchni pozostają już tylko mąż i żona, powoli gaśnie światło, a z głośników sączy się leniwie "What a Wonderful Word" Louisa Armstronga, jest za mało wyrazista w stosunku do tego, co pokazali przez minioną godzinę na scenie aktorzy. Jeśli chodzi o dynamikę gry, kwartet: Małgorzata Peczyńska (żona), Katarzyna Węglicka (córka), Wojciech Kalwat (stary) i Roland Nowak (gość) jest jak pędząca z górki para tandemów. Szkoda, że muszą tak gwałtownie hamować pod koniec.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji