Artykuły

"Witkacy" Szajny

TO znamienne, że na swą pierwszą premierę w kierowanym przez siebie warszawskim teatrze "Studio" (dawny Klasyczny) wybrał JÓZEF SZAJNA właśnie Witkacego. I to nie którąś z jego licznych sztuk, lecz "montaż" czterech znaczących dla twórczości Stanisława Ignacego Witkiewicza i w jakiejś mierze dla tej twórczości reprezentatywnych sztuk: "Oni", "Gyubal Wahazar". "Szewcy" i "Nowe Wyzwolenie", dając im wspólny tytuł "Witkacy". A więc - zdawałoby się - jakaś "synteza" Teatru Witkacego a jednocześnie credo własnego teatru, Teatru Szajny: twórcza kontynuacja tamtego teatru.

Ale to mistyfikacja. Nie ma kontynuacji, nie ma syntezy, nie ma Teatru Witkacego. Jest natomiast synteza twórczości scenicznej Józefa Szajny, jest Teatr Szajny w postaci najpełniejszej, najbogatszej. Dotychczas Szajna realizował swoje wizje plastyczno-literackie w teatrach kierowanych przez innych artystów teatru (jeśli nie liczyć krótkiego okresu dyrekcji w Nowej Hucie). Obecnie po raz pierwszy miał możliwość stworzenia dzieła teatralnego wyłącznie na własne ryzyko i odpowiedzialność. I kiedy czyta się w programie teatralnym jego programowy artykuł "Tylko teatr otwarty" (referat wygłoszony na Międzynarodowym Spotkaniu Reżyserów i Scenografów w 1970 roku we Florencji) - pod wiele zawartych tam stwierdzeń, hipotez, sformułowań - można podkładać właśnie spektakl pt. "Witkacy". Dla Szajny tekst autorski jest zawsze tylko tworzywem, materiałem; jako plastyk traktuje go jako materiał, z którego tworzy nowe dzieło sztuki, przemodelowuje je zgodnie z własną wizją plastyczną. Albo - inaczej: posługując się jakimś gotowym, złożonym tekstem rozsypuje czcionki i układa je na nowo.

W "Witkacym" posłużył się fragmentami wymienionych na wstępie sztuk i występującymi w nich postaciami, łącząc niektóre (Bałandaszek z "Oni" i "Król Ryszard III" z "Nowego Wyzwolenia", Marianna z "Oni" i Gospodyni z "Nowego Wyzwolenia", "Gliwuś" z "Oni" i "Wężymord" z "Nowego Wyzwolenia", Abłobuto z "Szewców" i "Wahazar" - itd.) - bądź na zasadzie kontrapunktu, bądź też - jak w wypadku Bałandaszka i Ryszarda III - krańcowych przeciwieństw, czy też dopełniania się.

Pozostały więc z Witkacego niektóre sytuacje, pozostały imiona i nazwiska postaci, pozostał niewiele tylko przekształcony a często dosłowny dialog - oczywiście w innych układach i kontekstach, ale powstała zupełnie nowa jakość teatralna. Właśnie: teatralna. Witkacy wściekał się często na siebie, że nie jest zdolny do realizowania w twórczości dramatopisarskiej własnej teorii teatru, teatru Czystej Formy, teatru, który byłby tylko - lub aż! - jednym z autonomicznych gatunków sztuki, uwolnionym od jego semantycznej służebności. Szajna to osiąga w coraz większym stopniu a "Witkacy" stanowi tu osiągnięcie z dotychczasowych najpełniejsze. No więc chociaż dominującym akcentem przedstawienia jest pesymizm i gorycz - ale to nie tyle z Szajny co z Witkacego - bo trzonem spektaklu jest gorzka i ostra satyra na mieszczących sztukę barbarzyńców ("Oni").

CZY jest to więc już Teatr Szajny w czystej postaci? Chyba jeszcze nie. Sądzę że byłoby to możliwe, gdyby Szajna pisał sam oryginalne scenariusze teatralne i gdyby dysponował "własnymi" aktorami. To drugie będzie mógł osiągnąć po dwóch, trzech sezonach. Na razie musiał pracować z zespołem, który przejął po poprzednim dyrektorze. Ale z niektórymi z wykonawców już się "dogadał". Mam tu na myśli Antoniego Pszoniaka, który występuje (gościnnie) w roli Tefuana (postać ze sztuki "Oni"), Irenę Jun (Halucyna z "Oni" i Tatiana z "Nowego Wyzwolenia") - a może "podchowa" sobie jeszcze Mariana Opanię, który w podwójnej roli tytułowej (Bałandaszek i Król Ryszard III) wykazał zarówno sporo talentu i dobrej woli jak i mało jeszcze wytrawnego aktorstwa.

W Teatrze Szajny nie ma miejsca na "kreacje", na indywidualności, chociaż stawia on na aktora. Ale aktor jest tylko jednym z równorzędnych elementów przedstawienia obok różnych gatunków plastyki, dźwięku, światła, rekwizytu, pantomimy - komponowanych, zgodnie z kanonami nowoczesnego malarstwa. Ta agresja plastyki dominowała również w "Witkacym", oczywiście "plastyki Szajny", w której obecne są zawsze jakieś stare worki, poduszki, łachmany i specjalnie konstruowane inne rekwizyty, odpowiednio eksponowane.

Czy wynikiem tej agresji jest jakiś uporządkowany, jednoznaczny obraz w świadomości odbiorcy? Szajna nie oczekuje takiej jednoznaczności, nawet ją wyklucza. "Najistotniejszy jest sam akt twórczy - pisze w programie teatralnym. - Sens praktyczny, doraźna funkcjonalność dzieła pozostaje sprawą odbiorcy".

Jest miejsce w Warszawie i na taki teatr. I dobrze, że jest również taki teatr.

"Witkacy". Scenariusz teatralny na kanwie utworów St. Ign. Witkiewicza - Józef Szajna. Premiera w warszawskim teatrze "Studio". Reżyseria i scenografia, Józef Szajna, muzyka, Bogusław Schaffer.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji