- Niech mi chłopa ześle Bóg - marzy aktorka Stanisława Celińska
Ze STANISŁAWĄ CELIŃSKĄ rozmawia Anita Czupryn.
"- Z czym pani kojarzą się wakacje?
- Z odpoczynkiem i z zastanowieniem się nad sobą. Od 2 lat staram się je mieć, bo wcześniej tylko pracowałam. To było błędem. Lubię pracować. Męczę się, gdy nic nie robię. Choćby ostatnio. Do nieprzytomności harowałam w ogródku. W tym roku robię sobie 3 tygodnie wakacji.
- Gdzie będzie pani wypoczywać?
- Nad polskim morzem. Już zapomniałam, czym jest słona woda, jod. Morza więc sobie nie odpuszczę.
- Z wakacjami kojarzy się też rodzina, dla której nareszcie ma się więcej czasu.
- O tak! Mam już wnuki, jeden - 2,5, drugi - 1,5 roku. Stęsknili się za mną, bo dwa miesiące byłam z teatrem we Francji. Pomagają mi w ogródku, chwytają za grabki i... młotki. Musiałam im wytłumaczyć - i zrozumieli, że kwiaty, które sadzę, to żywe istoty i nie wolno do nich z młotkiem.
- Wakacje to też czas na miłość
- Jeśli chodzi o miłość do mężczyzny, to teraz takiej nie posiadam. W tej materii panuje u mnie spokój i cisza. Mam miłość rodziny i zwierząt. Wszyscy mieszkamy w jednym domu, a ja jestem taka baba-kwoka. W domu panuje matriarchat.
- Nie wierzę, że już nie czeka pani na miłość.
- Nie chcę zadowalać się namiastkami. Chciałabym czegoś specjalnego. Wolę być sama niż w nieudanym związku. Nie po to z kimś się jest, by się męczyć. Na siłę szukać nie będę. Ale... Jeśli Pan Bóg ześle mi jakiegoś papułaza - bo ja tak nazywam ten podgatunek człowieka zwany płcią męską, to papułaza przyjmę".