Artykuły

Nowy blask "śpiewogry" Bogusławskiego

"O wieści gminna! ty arko przymierza Między dawnymi i młodszymi laty" - trudno o bardziej reprezentatywny cytat z okazji premiery "Krakowiaków i górali" w Państwowym Teatrze Ludowym w Nowej Hucie. Tekst literacki - libretto - pióra twórcy sceny narodowej Wojciecha Bogusławskiego, po raz pierwszy w naszej literaturze, wprowadza na scenę lud polski bez sielankowych i ckliwych słówek. "Krakowiacy i górale" , Wystawieni w Teatrze Narodowym w Warszawie 1 marca 1794 r. - są doskonalą okazją dla każdego reżysera, inscenizatora do zastosowania różnorakich pomysłów.

I nic dziwnego, że ta narodowa "śpiewogra" spełniała zawsze rolę na wskroś polityczną. Nie trzeba tu chyba przypominać o tym, że atakujący wojska Igelströma lud warszawski miał jeszcze w uszach podczas pamiętnych dni rewolucyjnych 1794 roku śpiewki, arie i pieśni usłyszane podczas trzech przedstawień sztuki Bogusławskiego. Tylko trzech przedstawień -"zwierzchność" bowiem zawiesiła wystawianie "Krakowiaków i górali" już po trzech spektaklach. Był to celnie wymierzony cios wobec Wojciecha Bogusławskiego, członka Związku Rewolucyjnego. Ale też cios ten nie potrafił zniszczyć sztuki granej do dzisiaj przez wszystkie te teatry, które chcą w jakiś sposób zadokumentować dobrze rozumianą tradycję naszej sztuki narodowej.

I dlatego inscenizacja "Krakowiaków" niezapomnianej pamięci Leona Schillera była obok ogromnego sukcesu artystycznego - hołdem złożonym najbardziej postępowym tradycjom sztuki polskiej. I dlatego wierność inscenizacyjna Teatru Ludowego w Nowej Hucie wobec przedstawienia Leona Schillera w Łodzi świadczy o tym, że teatr w Nowej Hucie - jego zespół i kierownictwo - właściwie rozumieją swoje miejsce w reprezentowaniu sztuki godnej pierwszego socjalistycznego miasta w Polsce.

"Krakowiacy i górale" to - mówiąc prawie, że bez żadnej chęci metafory - arka przymierza między najpiękniejszymi kartami insurekcji kościuszkowskiej i naszą dzisiejszą walką o zbudowanie podstaw socjalizmu.

Pieśń śpiewana przez chór na zakończenie aktu II, jej wyraźne aluzje polityczne do sytuacji w jakiej znalazła się Polska pod koniec w. XVIII były wyraźnym określeniem roli społeczeństwa w walce o swą - jak to określa Bogusławski - całość. Słowa:

Nuze, bracia, dzieci, zony!

Idźmy wsyscy, idźmy śmiało,

Niech ten będzie zawstydzony.

Kto by dziś miał męstwa mało.

Gdzie o wsystkich idzie całość

Tam najpierwsa cnota - śmiałość.

są wyraźnym manifestem politycznym zręcznie wstawionym przez Wojciecha Bogusławskiego do swej sztuki.

Analogie podczas oglądania wspaniałego widowiska nasuwają się automatycznie same przez się: i krakowiacy i górale z przeludnionych powiatów nowotarszczyzny, nowosądeczyzny, bocheńskiego i brzeskiego budują dzisiaj Nową Hutę, która powstała przecież na polach i wśród dróg i dróżek Mogiły, gdzie Bogusławski umieścił akcję swojej sztuki. Ale przecież nie te płytkie zestawienia decydują o żywotności narodowej opery przez "imć pana Wojciecha Bogusławskiego oryginalnie napisanej".

Żywotność owa polega na niekłamanej acz przetopionej w tyglu utalentowanej duszy artystycznej - ludowości. Świadczą o tym śpiewki ludowe, świadczy o tym zastosowanie kilku cech gwarowych (przede wszystkim mazurzenie) i w końcu świadczą o tym melodie, które są dziełem nadwornego kapelmistrza Stanisława Augusta - Stefaniego. Tu zresztą mała uwaga: wydaje mi się, że w muzyce "Krakowiaków i górali" znać trochę wpływu wymuskanej muzyki dworskiej, ale melodie ludowe opracowane przez Stefaniego są oczywiście na tyle wyraźne i łatwe do uchwycenia, że bronią się doskonale przed rytmiką menueta czy salonowego poloneza. Bogusławski wyraźnie dalej poszedł w siwym libretcie niż Stefani - ale jest to rzecz mniej ważna i - "śpiewogra" jest jednak monolitem artystycznym, w którym wszystko jest na swoim miejscu.

Jakże tedy wygląda samo przedstawienie "Cudu mniemanego czyli krakowiaków i górali" w nowootwartym Teatrze Ludowym w Nowej Hucie?

Przede wszystkim inscenizacja nowohucka jest w każdym cala jak najbardziej wierna inscenizacji schillerowskiej. Pisząc o niej musimy podkreślić doskonały pomysł znany już i budzący na widowni zawsze jak największe zachwyty, wprowadzenia marsza kosynierów w II akcie, kiedy krakowiacy uzbrojeni w kosy wchodzą na scenę w pogoni za góralami.

Ten pomysł jest złożeniem hołdu tradycji tego przedstawienia, które bardzo związane z bieżącymi wydarzeniami było w okresie insurekcji kościuszkowskiej sztuką w pewnym sensie agitacyjną. Na scenie nowohuckiej zastęp krakowiaków ustawiony w wojskowym ordynku i śpiewający bojową pieśń budzi swym wykonaniem marsza jak najgłębszą aprobatę.

W ogóle reżyser przedstawienia nowohuckiego słusznie położył nacisk na sceny zbiorowe, a kierownik muzyczny zrobił wszystko, aby widz jak największą uwagę zwracał na dobrze wykonane partie chóralne. "Krakowiaków i górali" wystawił przecież zespół teatralny, a nie operowy i dlatego nie można mieć pretensji do słabiej wykonanych partii solowych. W każdym bądź razie stylizacja tańca zbójnickiego, polonez, krakowiak wykonane zostały bardzo dobrze. Przy tym przedstawienie podkreśla pewną umowność autentycznych choć opracowanych tańców ludowych. Ich rozmach, "bajeczna kolorowość" przyciągają uwagę słuchacza i widza.

Ale byłoby grubym uproszczeniem, gdybyśmy w "Krakowiakach i gólalach" dostrzegli tylko muzykę ludową, na sposób ludowy zawiązaną intrygę miłości Basi i Stacha oraz kłótnię krakowiaków i górali. Sztuka Bogusławskiego daje możliwości aktorskie - wbrew pozorom wyłącznego nacisku, położonego na taniec, arię, przyśpiewki Najbardziej dramatycznie są zarysowane przez Bogusławskiego postacie studenta z Krakowa Bardosa, Miechodmucha - organisty, Doroty żony młynarza i Stacha. Wydaje mi się, że wymienione tu role zostały bardzo dobrze obsadzone.

Jerzy Horecki w roli Bardosa zachował pełny umiar w rysowaniu postaci spełniającej zadania "spiritus movens" w godzeniu zwaśnionych chłopów. Moment, kiedy wyrzuca on po kolei książki ze swojej żakowskiej torby jest naprawdę bardzo dobrze wygrany. Obok takich drobiazgowo wykończonych momentów swej roli - Horecki okazał się bardzo muzykalnym aktorem i jego aria ,,świat srogi, świat przewrotny" była wykonana chyba najlepiej spośród wszystkich arii "Krakowiaków i górali".

Miechodmuchem był Jerzy Przybylski. Rola ta jest bardzo niebezpieczna - każe bowiem aktorowi kroczyć po granicy rozmachu gry aktorskiej i szarży. Przybylski ustrzegł się niebezpieczeństwa przesady, wypunktował wszystkie społeczne akcenty swej roli będąc doskonałym pomocnikiem proboszczowskim w uzyskiwaniu maksymalnego dochodu z pogrzebów, ślubów i oczywiście... cudów.

Dorotą była Eugenia Romanow. Zachowała ona zgodnie z tekstem całą werwę młodej żony starego młynarza. Amant Basi młynarzówny - Stach, którego grał Ferdynand Matysik, był na wskroś ludowy. Jego zadziorność, "kosynierstwo" typowo krakowskie, przy momentach głębokiego zakłopotania w "przymusowej" miłości do Doroty, były bardzo dobre.

Mniej dramatyczną rolę Bryndasa grał Franciszek Pieczka. Trzeba przyznać, że ów aktor ma wprost doskonałe warunki dla kreowania tej roli. Rolę zbójeckiego przywódcy zrozumiał bardzo dobrze i wraz z Witoldem Pyrkoszem, Tadeuszem Juraszem i Janem Mączką stanowili bardzo zabawną grupę górali-zawadiaków i jak trzeba - tchórzów.

Zdzisław Leśniak jako pastuch dał się może zbyt mocno ponieść pomysłowi jąkania, Wanda Uziembło jako Basia grała z dużą werwą, choć słusznie w pewnych miejscach stonowaną, dobrym krakusem był Tadeusz Szaniecki w roli Jonka, Ferdynand Sarnowski zaś właściwie zrozumiał postać Bartłomieja - młynarza.

Poza tym, w roli państwa młodych wystąpili Maciej Nowakowski i Anna Gołębiowska, Wawrzyńca grał Stanisław Marecki, a starą babę Maria Szaniawska.

Sumując: Państwowy Teatr Ludowy w Nowej Hucie wybrał właściwie na swą inauguracyjną premierę "Cud mniemany czyli krakowiaków i górali". Co więcej - Wanda Wróblewska, jako reżyser przedstawienia - zachowała w pełni inscenizację schillerowską tego dzieła i w rezultacie otrzymaliśmy pełne rozmachu widowisko ludowe. Dekoracje Władysława Daszewskiego - takie jak w łódzkim przedstawieniu - żywe w swej barwie podkreślały ludowość spektaklu. Należy życzyć Teatrowi Ludowemu w Nowej Hucie dalszych osiągnięć, na które niecierpliwie wszyscy czekają.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji