Szajna na Belgradzkim Międzynarodowym Festiwalu Teatralnym
"Łaźnia" krakowskiego Starego Teatru w Szajnowskiej inscenizacji stanowiła jedno z 13 przedstawień tegorocznego 2 Bitefu (Beogradski Interna-cionalni Teatarski Festival) z udziałem - prócz gospodarzy - dziesięciu zespołów zagranicznych pół na pół z krajów socjalistycznych i kapitalistycznych. Wachlarz repertuarowy bardzo bogaty - od Szekspira i Gorkiego (leningradzicy "Mieszczanie" w reżyserii Towstonogowa) po Ionesco czy murzyńskiego dramaturga Aime Cesaire z Martyniki. Nie brakło i baletu, jako że Bitef łączy sztukę dramatyczną z taneczną.
Wystawa malarstwa i elementów scenograficznych Józefa Szajny była jedną z ekspozycji towarzyszących belgradzkiej imprezie festiwalowej. Urządzona w foyer Atelje 212 - teatru-gospodarza najmłodszego i najnowocześniejszego budynku scenicznego stolicy Jugosławii - wyszła swymi eksponatami przed teatr, na ulicę, na taras teatralnej kawiarenki, wzbudzając niemałe zainteresowanie wśród przechodniów. Nawet tych, którzy niewiele wspólnego mają ze sztuką plastyczną czy teatralną.
A sam spektakl? Był prezentowany dwukrotnie i zgromadził komplety widzów, okrągłej, pnącej się małymi lożami wysoko w górę, sali Atelje 212. Reakcja dobra - mimo dokonywanego "na gorąco", żenująco wręcz nieudolnego przekładu, uniemożliwiającego właściwe śledzenie toku przedstawienia. Od muzycznego wstępu, naśladującego szum tuszu i bulgot wody, po finalny obraz podróżny wirującą w koło sceną, publiczność w napięciu śledziła spektakl, wielokrotnie wybuchając śmiechem, wielokrotnie nagradzając go brawami, a na zakończenie gotując wykonawcom prawdziwą owację.
Sceptycznie natomiast odnieśli się do inscenizacji Szajny belgradzcy krytycy. Przyzwyczajeni, wydaje się, do teatru raczej tradycyjnego, ilustracyjnego, realistycznego, uderzeni zostali jak obuchem majakowsko-szajnowskim "cyrkiem z fajerwerkiem". Raził ich przerost plastyki na scenie ("scenografia Józefa Szajny zawładnęła przedstawieniem" - "Borba"), raziła mnogość przedmiotów, wśród których gubił się nie tylko aktor, ale i Majakowski ("Vecernie Novosti"), raziły chwyty aktorskie, niekiedy wręcz kabaretowego typu, nie mające ścisłego pokrycia w tekście ("Ekspres Politika"), raziła abstrakcyjność scenicznego ujęcia królestwa biurokracji. Szczególnie interesujące w tych kontrowersyjnych głosach wydaje się spostrzeżenie jednego z krytyków (W. Stamienkowicza), który pisze o "Łaźni" jako o Majakowskim, widzianym oczyma malarza, rozczytującego się w Kafce...
Podobne zastrzeżenia ujawnione zostały już wcześniej - na odbytym po premierze spotkaniu z twórcą przedstawienia. Padały tam różne pytania, wysuwane były wątpliwości i zarzuty, które Szajna odparowywał logicznie, dowcipnie i chyba ze skromnością. (Pytanie: dlaczego w spektaklu na plan pierwszy wysuwa się Szajna-scenograf? Odpowiedź: byłoby dziwne, gdybym jako malarz i scenograf nie robił tego, co umiem... Pytanie: dlaczego w pana przedstawieniu tyle się dzieje - nigdy nie ma pauzy? Odpowiedź: w dzisiejszych czasach automatyzacji znajdujemy się w ciągłym ruchu i hałasie; mało pauz znajdujemy w sobie, mało na zewnątrz; trudno mi było znaleźć je w przedstawieniu...). Skromność została nagrodzona. Znaleźli się wśród dyskutantów szczerzy wielbiciele jego sztuki malarskiej, przyrównujący ją do malarstwa Boscha i Breughla.
Zresztą słów uznania nie brakło i w recenzjach teatralnych. Szczególnie krytycy z Lublany dojrzeli właściwy sens krakowskiego przedstawienia, odnajdując w nim teatr współczesny, teatr polityczny. Były i ciepłe słowa pod adresem wykonawców. "Chładan tusz" (tak brzmi serbsko-chorwacki przekład "Łaźni") odświeżył - jak pisano - repertuar, odświeżył program 2 Bitefu. Wyrazem szczerego zainteresowania środowisk teatralnych Belgradu sztuką Józefa Szajny są prowadzone z polskim artystą pertraktacje na temat jego współpracy przy realizacji na scenie Atelje 212 sztuki Ghelderode'a "Pantagleize".