Artykuły

„Duma to jest? Czy pokora?”

„Książę Niezłomny” Juliusza Słowackiego w reż. Michała Telegi w Teatrze Współczesnym w Szczecinie. Pisze Maryla Zielińska, członkini Komisji Artystycznej VII Konkursu na Inscenizację Dawnych Dzieł Literatury Polskiej „Klasyka Żywa”.

„Książę Niezłomny” Juliusza Słowackiego w reż. Michała Telegi w Teatrze Współczesnym w Szczecinie. Pisze Maryla Zielińska, członkini Komisji Artystycznej VII Konkursu na Inscenizację Dawnych Dzieł Literatury Polskiej „Klasyka Żywa”.


Najmocniejszymi punktami przedstawienia Michała Telegi są scenariusz, rola Feniksany w wykonaniu Adrianny Janowskiej-Moniuszko i muzyka Marii Skowiery. To nie mało, zwłaszcza, że premiera jest dziełem debiutanta.


Pod adaptacją Księcia Niezłomnego podpisali się reżyser i dramaturg Włodzimierz Szturc – student i profesor Akademii Sztuk Teatralnych w Krakowie. Trzyaktowy dramat Juliusza Słowackiego poddali ostrej redukcji (spektakl trwa mniej niż godzinę), ale nie sprzeniewierzyli się jego wymowie. Zmieniając strukturę sztuki, podkreślili tytułową niezłomność jednostki. Adaptację zaczyna i kończy tekst zredagowany przez scenarzystów. To rodzaj przesłania, modlitwy spisanej przez Don Fernanda pod wpływem utraty świata, który kochał, którego czuł się częścią, a zarazem „prośba” do Boga o apokalipsę. W finale jego słowa czyta Feniksana. To zapętlenie ma podwójną funkcję. Księżniczka kreowana jest na postać równorzędną Don Fernandowi w niezłomności, choć jej wierność wartościom dotyczy innej sfery życia – to konflikt pomiędzy posłuszeństwem wobec woli ojca a miłością do mężczyzny. Kompozycyjna klamra podkreśla też fatalistyczny ton szczecińskiego Księcia Niezłomnego. Akcja nie rozgrywa się tu i teraz, jest przytoczeniem – jak w balladzie, jak w historii, którą się przekazuje z pokolenia na pokolenia.


Opowieść snuta jest z perspektywy ni to europejskiego baru (pianista ze szklaneczką whisky, skórzane klubowe fotele i kanapa, sztuczne palmy), ni to arabskiej knajpki (szisza, ażurowe parawany w rozetowe ornamenty, dywany), ni to kosmopolitycznej – nie brakuje dystrybutora z wodą i mopa. Dekoracje i kostiumy Krystiana Szymczaka starają się odrealniać rodzajowe skojarzenia, scenograf gra efektami odbicia (w lustrzanej podłodze i elementach ścian), przesłaniania (parawany, dymy), przeźroczystości (czarna koszula Fernanda, która nie tyle zakrywa ciało, ile podkreśla jego walory; czarna suknia Feniksany, pod którą migocze królewskie złoto). Myślenie kontrastami w przedstawianiu Arabów i Europejczyków dobrze widać w kostiumach, to zestawienie skóry i tkanin lejących się, bluzy z kapturem, bojówek z zaprojektowanymi strojami, których elementy są cięte ostro, nakładane jeden na drugi.


Dosadność zestawień dotyczy nie tylko grup postaci, ale i ich indywidualizowania, czego przykładem Alfons (tu także pianista, jedyna postać w białym stroju wśród odzianych na czarno), czy Maghreb, bohaterka niewystępująca w obsadzie Słowackiego, ale wywiedziona z tekstu. Spotkanie z nią opisuje Feniksana: „Twarzą w twarz z ciemną osobą, / Z duchem kobiecej postawy, / Z czarną spotkałam się marą: / Z Afrykanką suchą, starą, / W łachmanach, z pochyłym grzbietem”). Maghreb spowita jest w czerń burki i czadora, spod którego wyłażą masywne białe buty (może z Zary?). Odpowiedź na glany?


Mówimy kraje Maghrebu, czyli północno-zachodniej Afryki, rejonu, w którym umiejscowiona jest akcja dramatu – Mauretania, Fez, Ceuta, Tanger... Tak stworzone imię odnosi do miejsca akcji, ale funkcja postaci polega na czymś innym, uosabia ona ślepy los, który rządzi życiem Feniksany, co scenarzyści podkreślają także refrenowością niektórych kwestii Maghreb. To konsekwencja budowania równoległości losów arabskiej księżniczki i europejskiego księcia, który posłuszny jest swojej religii i jej wyrokom. Maghreb gra aktorka o drobnej posturze (Ewa Sobiech nawet do ukłonów nie odsłania twarzy), do złudzenia przypominałaby naszą kostuchę, gdyby nie mop w rękach zamiast kosy (niestety do znudzenia szoruje nim podłogę).


Historia Fernanda i Feniksany jest przywoływana, stąd nie tylko refrenowość niektórych kwestii, ale i jazzująca muzyka Marty Skowiery grana na fortepianie, powracająca jako śpiewany solowo i chóralnie lejtmotyw.


„Oj na Tangier wysłał król!


Jaki ból! Jaki ból! 


Don Fernanda, swego brata, 


Posłał król! posłał król!


Aby zawojował Fez, 


Ile łez! Ile łez! 


Don Fernanda wysłał król... 


Ile łez! Jaki ból!”




Antyiluzyjność inscenizacji podkreśla także „rapsodyczny” sposób podawania tekstu. Najnaturalniej radzi sobie z tym Adrianna Janowska-Moniuszko. Inni aktorzy mniej lub bardziej podpierają się pozami, retorycznymi intonacjami, szukają pomoy w rekwizytach, wtedy wiersz Słowackiego z większym trudem przebija się do publiczności. 


Szczeciński Książę Niezłomny jest nie tylko o zderzeniu kultur, religii, starciu idealizmu z pragmatyką, ale także o konflikcie pokoleń. Te dwa światy dzieli przepaść, jeśli chodzi o stosunek do wartości, wierność samemu sobie. Czy niezłomność to odwrócenie się od świata, takiego jaki jest, czy poświęcenie się? „Duma to jest? Czy pokora?”.


Juliusz Słowacki, Książę Niezłomny, reż. Michał Telega, Teatr Współczesny w Szczecinie, prem. 20 lutego 2021.


Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji