Schabowy, seta i d...
O najważniejszych rzeczach w życiu mówi WIKTOR ZBOROWSKI.
"Anita Czupryn: - Dzień dobry! Pan już na wakacjach?
Wiktor Zborowski: - Wakacje mam porwane. Zaczynam je od Zamkowych Spotkań Śpiewajmy Poezję w Olsztynie, potem jadę nad morze i tam do 9 lipca będę grać w golfa.
- Do Międzyzdrojów?
- No tak, tam jest pole golfowe.
- Golf? Gra dla flegmatycznych staruszków.
- Absolutnie! Ta gra łączy niewiarygodne zdolności techniczne i mentalne. To gra przeciwko samemu sobie, własnym słabościom, przeciwko pogodzie, polu, które codziennie jest inne, codziennie odkrywa się na nowo. To jedyny sport, gdzie każdy gracz ma własną piłeczkę.
- O, słyszę wielką fascynację golfem.
- Bo to magiczna gra. Niektórzy porównują ją do całego życia, w którym są i uniesienia, i załamania. Golf uczy, by niezbyt długo świętować sukces i nie załamywać się porażką. Uczy zapominania tego, co się nie udało. I niesie ze sobą nadzieję na przyszłość.
- Jak długo pan gra?
- Sześć lat. Nie jestem wybitnym graczem, choć zszedłem poniżej stu uderzeń. Bo w golfie trzeba jak najmniejszą liczbą uderzeń pokonać 18 dołków. Mój rekord to 91 uderzeń.
- Ta gra, to samotne trafianie do dołków?
- Grywam z Andrzejem Strzeleckim i z Piotrkiem Gąsowskim. Również z Krzysiem Materną i moją 17-letnią córką Zosią. Kobiety pięknie grają w golfa, bo mają naturalną płynność ruchów. Starsza córka Hania też trochę gra, ale ona jest świetną tenisistką.
- Pewien znawca opery porównuje grę w golfa do seksu. To trafne porównanie?
- Golf ma wiele, wiele wspólnego z seksem, bo każde uderzenie można koncertowo spieprzyć.
- To porozmawiajmy o miłości.
- W moim wieku? Mam 53 lata, wkraczam do grupy oldbojów. Trudno starca pytać o miłość.
- Miłość zawsze jest najważniejsza.
- Mój wykładowca ze szkoły teatralnej, Grzegorz Sinko, historyk dramatu, filozof, powiedział kiedyś: "Panie kolego, w życiu najważniejsze są trzy rzeczy: kotlet schabowy, seta i dupa. A jak nie ma dupy, to druga seta". I on, w tej żartobliwej formie, zawarł cały los człowieczy.
- Chyba los mężczyzny. Feministki by się obraziły.
- Szczerze mówiąc, nie wiem, co to feminizm, ani o co w nim chodzi. Pewnie o równouprawnienie. Kiedy spojrzeć na to, co dzieje się w niektórych rodzinach, to prawdopodobnie feministki mają rację. Ale ja nie staram się zrozumieć kobiet. To tak, jakby próbować zrozumieć Chińczyków. To inny świat.
- Więc co kobieta znaczy dla pana?
- Tyle samo, co każdy człowiek, którego szanuję, lubię, kocham".